Robert Winnicki: Pacyfiści i inni idioci
Wspomnienie września 1939 r. to dla nas, Polaków, kolejna okazja do refleksji nad największym konfliktem współczesnej historii, który w tak fundamentalny sposób przeorał nasze życie narodowe. Przy okazji dyskusji o II wojnie światowej przewija się czasami retoryka, która stała się jedną z przyczyn tak tragicznego jej przebiegu, a może i wybuchu w ogóle - retoryka pacyfistyczna.
Brytyjski premier Chamberlain, był radośnie witany w 1938 r. po powrocie z konferencji w Monachium. Oświadczył obywatelom swojego kraju: "Przywiozłem wam pokój!". Była to jedna z najgłupszych i najbardziej krótkowzrocznych deklaracji w historii świata. Podobne nastroje dominowały wśród Francuzów, którzy "nie chcieli umierać za Gdańsk".
W okresie zimnej wojny pacyfizm był "pożytecznym idiotą" komunizmu, użytecznym narzędziem ZSRR do walki wewnątrz państw przeciwnego bloku. Działacze pacyfistyczni byli bardzo często agentami na usługach Moskwy. Dziś komunizm w swojej twardej wersji to relikt obecny przede wszystkim w Północnej Korei, ale pożyteczni idioci pozostali.
Tak, trzeba to powiedzieć sobie wprost - wszechobecna w popkulturze "pacyfa" i ideologia zwalczająca militaryzm, to synonimy ogłupienia i wykolejenia się kultury zachodu.
Jest to po pierwsze przejaw dekadencji; nihilizmu, mówiącego, że o nie warto o nic walczyć. Po drugie - myślenia życzeniowego, utopijnego, w którym fałszywa wiara w "powszechną szczęśliwość ludzkości" miesza się z ahistoryczną i nielogiczną wiarą w możliwość zakończenia wszelkich konfliktów dzielących tysiące ludzkich społeczności.
Po trzecie zaś - pacyfizm jest wyrazem zaniku sił witalnych, na jaki cierpi nasza cywilizacja. Jest impotencją intelektualną, kulturową, moralną. Jest nieudaną próbą zniszczenia świata męskiego, w którym walka, rywalizacja, wojsko i militaryzm są sprawami naturalnymi, normalnymi, dobrymi, pożądanymi. Poza wszystkim innym pacyfizm to również ordynarna głupota polityczna, która zarażone nią społeczności skazuje na przegraną i śmierć.
Dlatego warto dziś, przy okazji kolejnej wrześniowej rocznicy wszystkim ideologicznym pacyfistom oraz innym pożytecznym idiotom zadedykować wiersz Mariana Hemara:
Traktat o nieagresji
Było tak: W górach, Niedźwiedź,
Rudy zuchwały miszka,
Tłukł owce. Pod terrorem
Bezkarnego opryszka
Truchlało owcze stado,
Ani dnia ani godziny
Niepewne, na pastwisku
Zielonej połoniny.
Aż jeden mądry wujek,
Barani Laokoon,
Powiada tak: na siłę
Z miszką nie wskórasz, bo on
I mocniejszy, i zbrojny
W straśne kły i pazury,
I większy, i poza tym
Gieroj z samej natury,
Chojrak i zabijaka...
A my do bitki mierni,
Raczej pacyfistyczni,
Łagodni, trawożerni.
Wszystkiemu winien, znaczy,
Ekologiczny anturaż,
Że my owce, on niedźwiedź.
Na siłę z nim nie wskórasz.
Dziś już, wpędzeni w takie
Ewolucyjne manowce,
Nic na to nie poradzimy,
Że on niedźwiedź, my owce.
Uciec mu, nie uciekniem.
Trzy razy nas obegna,
My drepty, on jednym susem
I dogna i pieregna,
Skryć się przed nim nie skryjem,
Przekrzyczeć, nie przekrzyczem,
Przechytrzyć, nie przechytrzym,
Nie wygramy z nim niczem,
Chyba, jedyna rada
Wobec niedźwiedzich represji:
Podpisać z nim czym prędzej
TRAKTAT O NIEAGRESJI.
Zaproponować jemu:
Spotkaj się z nami w boru
I podpisuj umowę
pod słowem honoru
W traktacie niech wyraźnie
Wyszczególnione będzie,
Że odtąd w wiecznej zgodzie
My owce i wy niedźwiedzie.
Cały traktat dwa punkty,
Bo im krócej, tym lepiej,
Punkt pierwszy: Żaden Niedźwiedź
Nigdy już nie zaczepi,
Czy góra, czy dolina,
Noc, dzień, zima, czy lato,
Barana, ni jagniątka,
Ni owcy. Wzamian za to,
Punkt drugi: Żadna owca,
W pojedynkę czy stadnie,
Na żadnego Niedźwiedzia
Nigdy już nie napadnie.
Traktat zwięzły, pakt jasny,
Dość go owcom uchwalić,
Aby się raz na zawsze
Przed Niedźwiedziem ocalić
I w wiecznym błogostanie,
W gronie szczęśliwej rodziny,
Paść się bezpiecznie, w raju
Zielonej połoniny.
Na te słowa baranie
Oszalało zebranie!
Buchła radosna wrzawa,
Oklaski, wiwaty, brawa!
Sto lat, sto lat! — śpiewali
Entuzjazmem rozgrzani —
Niech żyje nam! Niech żyje
Nasz stary wuj barani!
Jednogłośnie, w nagrodę
Za ten pomysł doniosły,
Wybrali wnioskodawcę,
By jechał do miszki w posły.
Nie tracąc chwili, wdzięczny
Baran, dostojny opas,
Wybrał się jako poseł
Do niedźwiedzia, samopas.
Co dalej? Właśnie. Nie wiem
Co dalej. Do tej pory
Wiem, że baran nie wraca.
Że ranki i wieczory
We łzach czekają i w trwodze
Owce, i pies, i baca.
Ja także czekam. Ale
Jakoś baran nie wraca.
Niechby ten baran wrócił!
Ludzie, ludzie kochani,
Wyobrażacie sobie
Ten szał? Ten tryumf barani?
Czy wy sobie zdajecie
Sprawę, że się na świecie
Od razu zaczyna nowe,
Pokojowe stulecie?!
Na jednej krótkiej sesji,
W myśl wzajemnych koncesji,
Każdy z każdym uchwala
Traktat o nieagresji!
Wystarczą dwa podpisy.
Podpiszą kury i lisy
I króliki, i żbiki,
I łanie, i tygrysy.
W lesie, w wodzie, na łące,
Podpiszą czaple i raki,
Sokoły i zające
I krogulce, i szpaki,
Bocian z żabą, wilk z kozłem,
Pies z kotem i kot z myszą.
I będzie raj. Gdy wszyscy
Ze wszystkimi podpiszą.
Nikt się z nikim nie będzie
Użerał, wadził, kłócił —
Raj będzie na ziemi.
Psiakrew,
Żeby ten baran wrócił.
Żeby ten baran wrócił
I wyjawił przed światem,
Jak wyszło z tym poselstwem,
Z niedźwiedziem i z traktatem,
Ale baran nie wraca.
Sam się właściwie dziwię,
Co jego zatrzymało?
Czekamy niecierpliwie,
Owce, juhasy, baca
I ja, i piesek, Burek,
Codziennie wybiegamy
Za miasto, pod słup, na wzgórek —
Nie mogę skończyć bajki!
Na marne cała praca.
Ot, życie satyryka.
Ten baran mi nie wraca.
Przepraszam was, towarzysze,
Że bajka uległa zmianie.
Z traktatu o nieagresji
Wyszło rzygo baranie...
Robert Winnicki
Autor jest jednym z liderów Ruchu Narodowego, honorowym prezesem Młodzieży Wszechpolskiej.
Źródło: prawy.pl