Nadchodzi partia nosorożców i obiboków, czyli o liftingu Palikota

0
0
0
/

Za kilka dni dojdzie do powołania, na bazie kilku partii i stowarzyszeń, nowego tworu politycznego. To będzie w dużej mierze Ruch Palikota, z usuniętym w nazwie nazwiskiem, tego najmniej popularnego polityka w naszym kraju.

 

Nisza między PO a SLD, umiejętnie wykorzystana przez biłgorajskiego filozofa w 2011 roku, dała sukces inicjatywie powstałej z połączenia wojujących antyklerykałów i aktywistów z pod znaku tęczowej flagi. Po raz pierwszy od lat do Sejmu weszła formacja inna niż „banda czworga”.


Ale poparcie wyborców, to rzecz ulotna. Brak pielęgnacji, bądź niewłaściwe do niej podejście, skutkuje wcześniej, czy później kłopotami.


I takie ma od kilku miesięcy Janusz Palikot. Miał być wielki i zdominować lewicę, usuwając z niej Leszka Millera i SLD. Ale okazało się, że polityczna spryciura, ex I sekretarz KW PZPR w Skierniewicach, ograł swojego konkurenta. Do tego stopnia, że w sondażach różnica między SLD a Ruchem Palikota przybrała proporcje dwa do jednego, a z „tęczowego” klubu zaczęli odchodzić posłowie, nie widząc przyszłości w symbiozie z pajacowatym Palikotem.


Ostatnią szansą na otarcie się jego formacji o pięcioprocentowy próg wyborczy i przeżycie jest lifting, który zamierza on właśnie przeprowadzić. Ruch ma „wzbogacić się” o kilka kanapowych, z reguły jednoosobowych inicjatyw, takich jak SLD-owski odprysk Marka Siwca, czy Ryszarda Kalisza. Równie mało poważnych, co sam Palikot.


Będzie oczywiście konwencja, zmiana nazwy, symboliki i medialne podkręcenie tematu. O to z całą pewnością zadbają przyjaciele z Czerskiej i Wiertniczej. Będą socjologiczne tęgie głowy mędrkujące o nowej jakości i wielkich szansach na sukces „nowego”. No i będą niezależne sondaże pokazujące 20 proc. poparcie z zaprzyjaźnionych z Palikotem wirtualnych sondażowi.


Ale cały projekt zakończy się klapą, którą zresztą przewidział w porę Aleksander Kwaśniewski. Grał na wzmocnienie Palikota w ramach Europy Plus, konfliktując się z Leszkiem Millerem – tym, który rozdaje karty na lewo od centrum. Kiedy się okazało, że z wiercenia się Palikota będzie jeden wielki niewypał, schował się – co charakterystyczne dla ex prezydenta – do nory i zapewne popadł w chorobę filipińską.


A Palikot w końcówce nadchodzącego czteropaku wyborczego, ten odnowiony i inaczej opakowany, skończy tak jak inne inicjatywy tych, którym się wydawało, że posiadają dozgonną sztukę uwodzenia wyborców.


Na polskim gruncie próbowali to zrobić zawodowi komicy z Polskiej Partii Przyjaciół Piwa. Do Sejmu w 1991 roku weszli z poparciem 3,3 proc. i 16 posłami. Ale przygoda z Wiejską trwała krótko.


Wcześniej szczęścia próbowała Kanadyjska Partia Nosorożców, działająca w Quebecu od 1968 r. aż do początków lat 90. Przeszła ona do historii, jako "najgłupsza inicjatywa polityczna świata", choć Palikot ma szansę z nią konkurować i tę rywalizację wygrać.


Wystarczy, żeby skorzystał z bogatego arsenału kanadyjskich nosorożców. Jej członkowie twierdzili z przekonaniem, że nosorożec z zoo świetnie się nadaje na symbol ruchu, bowiem jest powolny, tępy i potrafi szybko uciekać – tak jak politycy. Proponowali uczynić walutą Kanady gumę balonową, wywołać wojnę kanadyjsko-belgijską o małże, uchylić prawa grawitacji, czy zrównać Góry Skaliste z poziomem morza.


Możemy też podpowiedzieć Palikotowi, by skorzystał z doświadczenia po sąsiedzku. W Danii od 1979 r. oficjalnie działał Związek Uczciwych Obiboków, założony przez komika Jacoba Haugaarda. Wystartowali oni z programem, by piwo i kiełbasa były dostępne gratis dla wszystkich. Chcieli zatroszczyć się też o ptaki, którym miał przysługiwać darmowy chleb w karmnikach. W 1994 r., dzięki 20 tys. głosów, Obiboki dostały się do parlamentu, co jeszcze bardziej nasuwa analogię z Palikotem.


Jest też przykład z dalekiej Australii i zbliżonej do Palikota ze względu na zainteresowania sprawami poniżej pasa przez Biedroniów i Grodzkich - Partii Seksu. Ta założona w 2008 roku formacja, domagała się od państwa przyzwolenia na nieograniczony dostęp do cielesnych uciech dla wszystkich. Szefuje jej do dziś Fiona Patten, a partia z wyborów na wybory zyskuje coraz więcej głosów.


W końcu najnowsze wyczyny „zagranicznych Palikotów”. Inicjatywa z Islandii, gdzie wielki sukces wyborczy odniosła Najlepsza Partia. W 2010 roku w wyborach lokalnych w stołecznym Reykjaviku otrzymała, co trzeci głos. Na jej czele, stoją zawodowi komicy i cyrkowi clowni. W kampanii obiecywali między innymi ocieplenie klimatu na wyspie, tak by w nieodległej przyszłości mogły na niej rosnąć palmy i owoce cytrusowe.


No i dla dopełnienia przykład włoski. W tym roku Ruch Pięciu Gwiazd, także komika - Beppe Grillo - wprowadził do parlamentu ponad 100 posłów i 50 senatorów, zbierając w wyborach co czwarty głos. Drwił i kpił z polityków, obiecywał normalność, ograniczenie przywilejów władzy. Wszystko z mieszanką „na wesoło” i „na poważnie”. Ale po kilku miesiącach okazało się, że nie ma popytu na dalsze clownowanie. W niedawnych wyborach samorządowych Ruch Grillo poniósł klęskę.


Nowa inicjatywa Palikota ma szansę nawiązać do wyczynów kanadyjskich, duńskich, australijskich, islandzkich, czy włoskich. Bo jest tak samo poważna, jak wszystkie wymienione. I skończy tak jak one. Z tą różnicą, że ich liderzy z Islandii, czy Włoch, mogą – jako komicy – wrócić do zawodu.


Palikotowi pozostanie jedynie zwiększenie aktywności w Klubie Bildelberg, z nadzieją, że światowi macherzy zainstalują go kiedyś w Warszawie w nowej roli politycznego błazna.


Wanda Grudzień

fot. Prawy.pl/J.Bodakowski

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną