Wielka manipulacja, z jaką mamy do czynienia jeżeli chodzi o kwestię zrównoważonego rozwoju poraża swoją skalą, sposobem konstrukcji oraz wachlarzem podjętych środków. W działania propagandowe wprzęgnięto mniej lub bardziej – trudno jednoznacznie określić – świadomy Kościół katolicki, który pozwolił się wmanewrować w koncepcję, która mimo że z pozoru wygląda pięknie, to w rzeczywistości może okazać się zgubna.
Tym bardziej dziwią reakcje mediów i komentatorów na zorganizowaną w sobotę w Sejmie konferencję „Zrównoważony rozwój w świetle encykliki Laudato Si”. Wygląda bowiem na to, że w jakiś niezrozumiały sposób wszystkim nagle wyłączyło się myślenie.
Wydaje się, że już sam tytuł konferencji „Zrównoważony rozwój w świetle encykliki Laudato Si” nie był przypadkowy, jako że Ojciec Święty Franciszek we wspomnianym dokumencie odnosi się jedynie do kwestii związanych z ochroną środowiska. Wielkimi nieobecnymi są inne niż ochrona środowiska cele zrównoważonego rozwoju, w tym: równość płci, zapewnienie pełnego dostępu do aborcji i antykoncepcji (w ramach zagwarantowania prawa do zdrowia reprodukcyjnego), seksualizacja, w tym edukowanie o tzw. prawach reprodukcyjnych. Wszystkie one zostały oficjalnie zawarte w Agendzie 2030, w raporcie dotyczącym celów po 2015 roku:
http://www.post2015hlp.org/wp-content/uploads/2013/05/UN-Report.pdf.
Papieska encyklika w żaden bezpośredni sposób nie odnosi się do wymienionych wyżej celów, zatem ograniczenie tematyki konferencji do tego właśnie dokumentu stanowiło skuteczny zabieg ograniczenia tematyki zrównoważonego rozwoju do bardzo wąsko rozumianej ekologii i skuteczne zamydlenie oczu Polakom. Intencje organizatorów konferencji przejrzał na wylot jak zawsze nieoceniony ks. prof. Waldemar Chrostowski, który z niespotykaną przenikliwością a zarazem taktem powiedział, co myśli o tego typu działaniach.
Ks. prof. Waldemar Chrostowski odniósł się przy tym do władzy (aluzji trudno było nie uchwycić) podkreślał, cytując papieską encyklikę że „straszliwe jest to, że leży ona w rękach małej części ludzkości”. - I to jest bardzo odważna diagnoza i to diagnoza, która pochodzi z samego wnętrza Kościoła – zaznaczył.
- My w naszym kraju dobrze wiemy, że na drugim biegunie religii stanęły ideologie: brunatna - narodowosocjalistyczna, czerwona – międzynarodowosocjalistyczna, komunistyczna. I dobrze wiemy, że na pewien czas zatrzymały one w jakiś głęboki sposób moralny rozwój odpowiedzialności, moralności i sumienia – mówił ks. prof. Chrostowski. - „W technice nie chodzi wcale ani o pożytek, ani o dobrobyt, chodzi tylko o władzę, o skrajnie pojęte panowanie w nowej strukturze świata”. Zwróćmy uwagę, że te słowa papieża Franciszka nie są chętnie przytaczane. „Wobec tego – napisał Franciszek – kultury ekologicznej nie można sprowadzać do serii nagłych i jednostronnych odpowiedzi na problemy, które powstają w związku z degradacją środowiska, wyczerpywaniem się zasobów naturalnych i zanieczyszczeniem. Powinna być ona innym spojrzeniem, myślą, polityką, programem edukacyjnym, stylem życia i duchowości, które nadawałyby kształt sprzeciwowi wobec ekspansji paradygmatu technokratycznego” - tłumaczył. - Gdy człowiek zajmuje miejsce Boga, pojawia się bunt stworzenia, dlatego nie da się utworzyć nowej relacji z naturą bez odnowionego człowieka. Nie ma ekologii bez właściwej antropologii - skonstatował, zwracając uwagę na dwie istotne kwestie zawarte na końcu wspomnianej encykliki. -„Czasami nie ujawnia się wszystkich istotnych informacji, selekcjonując je według własnych interesów, czy to politycznych, czy to ekonomicznych, czy to ideologicznych”. Można zatem urządzać konferencje podobne do tej, ale jeżeli padną one ofiarą tzw. politycznej poprawności, mogą być tylko jeszcze jednym przyczynkiem do utrwalenia tego porządku, z którym już mamy do czynienia – zauważył ks. prof. Chrostowski.
- „Niepokoi fakt, że gdy niektóre ruchy ekologiczne bronią integralności środowiska i słusznie domagają się ograniczenia badań naukowych, to niekiedy nie stosują tych samych zasad do życia ludzkiego”. Może być więc ekologia, a nawet wezwanie do promowania nawrócenia ekologicznego, ale czynione, urzeczywistniane w sposób bardzo wybiórczy. Myślę, że te słowa papieża bardzo dobrze przystają do współczesnego polskiego kontekstu oraz debaty, z którą na co dzień mamy do czynienia - dodał.
Manipulacja z użyciem nauki
Do zgromadzonych na konferencji ze specjalnym listem zwrócił się prezydent Polski Andrzej Duda. Prezydent, powołując się na papieża Franciszka apelował w specjalnie wystosowanym liście, aby zrównoważony rozwój odczytywać w kluczu katolickim [sic!]. Oznacza to, że Andrzej Duda wyraźnie wnosi o odbiór zrównoważonego rozwoju w oderwaniu od jego fundamentów. Zresztą podobne stanowisko zajmuje minister Jan Szyszko.
- Zrównoważony rozwój to nic innego jak tylko wzrost gospodarczy powiązany z racjonalnym użytkowaniem zasobów przyrodniczych i respektowanie praw człowieka – mówił minister Jan Szyszko, zupełnie pomijając fakt, że prawem człowieka międzynarodowe instytucje, w tym ONZ, okrzyknęły tzw. prawo do bezpiecznej aborcji. - Oczywiście jest to pewien slogan dopóki nie przyjmiemy pewnej filozofii zrównoważonego rozwoju, a co to jest ta filozofia? Jak ją rozumieć? - pytał minister, przechodząc jednak nad tymi pytaniami do porządku dziennego. - Przecież człowiek jest podmiotem zrównoważonego rozwoju i w związku z tym musi użytkować zasoby przyrodnicze i to jest nie tylko jego prawo, to jest jego obowiązek. Skoro mrówka ma prawo budować mrowisko i ścieżkę do mrowiska, to człowiek ma prawo budować domy i drogi, tylko musi to robić zgodnie z koncepcją zrównoważonego rozwoju – mówił, jasno artykułując stanowisko rządu w tej sprawie.
Warte zaznaczenia, że w swojej prelekcji odnosił się do ustaleń z 1992 roku, wymieniając pięć grup wskaźników zrównoważonego rozwoju. - Pierwszy wskaźnik to to, że musimy mieć więcej siły nabywczej w kieszeni, czyli wzrost gospodarczy mierzony PKB, spadające bezrobocie wynikające ze wzrostu liczby miejsc pracy, dłuższa średnia życia człowieka poparta tym, że musi być zdrowa struktura klas wieku, musi być przewaga młodych klas wieku ( ile chcemy mieć stabilną populację ludzką, to dzietność kobiet musi być 2,5), spadek udziału szkodliwych substancji w atmosferze, poprawa jakości wody, zatrzymanie wymierania gatunków - przekonywał.
Przyznam, że po raz pierwszy spotykam się z sytuacją, w której podczas sympozjum naukowego podawane są nieaktualne dane. Minister, co znamienne, nie powołał się w żaden sposób na bieżące dokumenty wytyczające cele zrównoważonego rozwoju, zaliczając do nich aborcję, tzw. prawa reprodukcyjne kobiet, czy seksualizację dzieci, co ma zostać wprowadzone do porządku wszystkich państw włożonych w konstrukt zrównoważonego rozwoju. Mało tego, jako wyznacznik współczesnego kierunku zrównoważonego rozwoju wskazał zamiast „“A New Global Partnership: Eradicate Poverty and Transform Economies through Sustainable Development,” Encyklikę Laudato Si, stanowiącą bardziej wytyczne papieża co do dbałości o środowisko niż oddającą rzeczywisty charakter tego, co zostało nazwane zrównoważonym rozwojem. Zresztą została ona opublikowana tuż przed tym, jak nowe cele zrównoważonego rozwoju zostały przyjęte. Z tego chociażby względu powoływanie się na encyklikę „Laudato Si” jako dającą kontekst dla zrównoważonego rozwoju jest zwyczajnym kłamstwem i najgorszego sortu manipulacją.
Jednak dekarbonizacja
Uwadze mediów umknęła również uwaga uczyniona przez prof. Ottmana Edenhofera, z poczdamskiego Instytutu Zmian Klimatu, prof. ekonomii zmian klimatycznych, który wprost powiedział, że wcześniej czy później Polska będzie musiała zrezygnować z węgla jako surowca energetycznego i że to dokona się w ramach zrównoważonego rozwoju. - Musimy w pełni odkarbonizować sektor energii, korzystając do tego z odpowiednich technologii, m.in. technologii przechwytywania węgla z biomasy – zaznaczał. - Po 2030 r. będziemy musieli zredukować emisję o 6 proc. rocznie, co jest bezprecedensowe w skali świata. A główny problem to węgiel - dodał.
- Na dłuższą metę chcemy wyeliminować węgiel. Polska i Niemcy muszą rozpocząć dialog na ten temat. Z tego powodu w encyklice stwierdzono, że atmosfera to nasze wspólne dobro – przekonywał, w sposób zupełnie nieuzasadniony powołując się na encyklikę, jakby to papież domagał się dekarbonizacji. Szczytem wszystkiego było jednak wplecenie w tę retorykę św. Jana Pawła II. - Jak powiedział papież Jan Paweł II zasada subordynacji własności prywatnej, poddania jej wspólnemu celowi to prawo każdego do wykorzystania tego wspólnego dobra – stwierdził, dodając, iż wprawdzie „encyklika nie postuluje światowego rządu, ale postuluje świadome wdrażanie zasady subsydiarności”. - Papież Franciszek odnosi się do rozumu, a nie do wiary, kiedy odnosi się do emisji – dodał, tłumacząc, iż ewaluacja techniczna instrumentów polityki zawartych w encyklice nie powinna być rozumiana jako nowa doktryna, ale jako zachęta, zaproszenie do debaty o bardziej fundamentalnych zasadach etycznych.
W tym właśnie kontekście pojawiło się pojęcie nowa uniwersalna solidarność, która nie została zdefiniowana. Bernd Nills, sekretarz generalny Zrzeszenia Katolickich Organizacji ds. Rozwoju, zrzeszającej 18 organizacji działających na rzecz globalnej solidarności i sprawiedliwości mówił też o nowym podejściu do godności ludzkiej, przy czym nie wytłumaczył, co tak naprawdę ma na myśli. Tymczasem nie sposób nie podejrzewać, że obydwa pojęcia zamykają się w ramach „nowego porządku świata” (NWO), który z katolicyzmem nie ma nic wspólnego.
Nawrócenie na ekologię
Równie zastanawiające jest, co mógł mieć na myśli papież Franciszek, który zwracając się w specjalnym liście do uczestników konferencji, mówił o nawróceniu na ekologię. - W kontekście konferencji Ojciec Święty pragnie podkreślić pilną potrzebę ochronę naszego wspólnego domu, która powinna obejmować troskę o zjednoczenie całej rodziny ludzkiej w dążeniu do zrównoważonego i zintegrowanego rozwoju świata. „Wszak wiemy, że wszystko może się zmienić” - odczytano słowa papieża.
Kwestia ta jest o tyle niepokojąca, że w zaprezentowanej podczas konferencji ekologii człowiekowi wskazano miejsce odpowiedzialnego za niszczenie planety i ekosystemów z naciskiem na dokonanie takich zmian, w których człowiek tych ekosystemów niszczył nie będzie, tylko je umiejętnie wykorzystywał zgodnie z zasadą zrównoważonego rozwoju. Przy czym żaden z prelegentów nie pokusił się o przytoczenie planów inżynierii społecznej, która przecież też wpływać będzie na ekosystemy, skoro częścią tych ostatnich jest człowiek. Jeżeli zatem zgodnie z założeniami zrównoważonego rozwoju przyznamy pełny dostęp do aborcji, co ma nastąpić do 2030 roku, a przynajmniej tak wynika z dokumentów, to będzie to miało istotny wpływ na rozwój ekologiczny naszej planety. Jeżeli wprowadzimy pełną dostępność koszyka świadczeń tzw. zdrowia reprodukcyjnego i jednocześnie zaczniemy instruować w tych dziedzinach dzieci, przy jednoczesnej ich seksualizacji, co ma nastąpić do 2030 roku, to również będzie to miało wpływ na równowagę ekologiczną, bo przecież ileś milionów ludzi się po prostu nie urodzi, albo zostaną zabici przed narodzeniem. Tego na konferencji, na której tak wielu przecież było ludzi nauki, ludzi zdawałoby się światłych, a także osób duchownych, nie usłyszeliśmy.
Jeżeli zatem prelegenci wzywali do „nawrócenia ekologicznego”, to ja się pytam „na co mamy się nawrócić?” i „co rozumiecie pod hasłem ekologii?”. Samo słowo wywodzące się z greckiego składa się z dwóch członów: oíkos czyli dom i logia czyli prawo. Jeżeli tak, to gdzie prawo tych zabijanych dzieci do życia? I gdzie jest ich dom?
Słuchając tej konferencji, nie sposób było odnieść wrażenia, że każdy rozumie to „nawrócenie ekologiczne” zupełnie inaczej. Co ciekawe, jak ognia unikano podania precyzyjnej i jednoznacznej definicji mimo że była to konferencja naukowa i podjęcie takiego semantycznego wyzwania byłoby zupełnie uzasadnione. Mało tego – wiele by wyjaśniło jeśli chodzi o rzeczywiste stanowiska poszczególnych stron.
Zdaniem prof. Jana Szydło konferencja jest realizacją nowej, powszechnej solidarności, solidarności wobec kryzysu ekologicznego i postulatu współpracy na rzecz środowiska, dobra publicznego, imienia całej ludzkości. Po raz kolejny rodzi się pytanie, czy ta „nowa solidarność” nie ma przypadkiem powiązań z „nowym porządkiem świata”, bo analiza dostępnych dokumentów dokładnie na to by wskazywała. Czy zatem czeka nas nowy totalitaryzm o zasięgu globalnym? Czy z tej pułapki mamy jeszcze szansę wyjścia?
- Inne parlamenty powinny podążać waszym śladem i robić dokładnie to samo – zwrócił się do zgromadzonych prof. Antonino Zichichi, prezes Światowej Federacji Naukowców, nie kryjąc, że Polacy byli prekursorami tego typu konferencji, co w powyższym kontekście trudno uznać za komplement. Organizatorami konferencji byli minister środowiska prof. Jan Szyszko oraz prefekt Kongregacji Nauki Wiary ks. kardynał Gerhard Ludwig Mueller. Honorowy patronat nad wydarzeniem objął prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda. W komitecie organizacyjnym dzisiejszej międzynarodowej konferencji znalazła się także Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu.