Mamy już za sobą świętowanie 11 listopada. Wbrew czarnym prognozom święto przebiegło spokojnie. Niepokój budziły trzy pochody, które maszerowały w tym dniu: Marsz Niepodległości, KOD-owcy i marsz przeciwko faszyzmowi. Istniało duże prawdopodobieństwo zadymy, którą mogli wywołać prowokatorzy.
Obawy nie były bezpodstawne. Spokojne obchody tego święta mamy dopiero od dwóch lat. Wcześniej pochód Niepodległości kojarzył nam się z różnego rodzaju burdami. Chuligańskie bójki z wyrywaniem płyt chodnikowych, podpalanie samochodów, wozu transmisyjnego, bojówki niemieckie ściągnięte na nasze narodowe święto. A kwintesencją wszystkiego było podpalenie budki strażniczej przy ambasadzie rosyjskiej.
Na szczęście dzięki ujawnieniu sławetnych taśm z „Sowy i przyjaciół” dowiedzieliśmy się, jak to było w rzeczywistości z tą budką. W biesiadnym nagraniu wśród rechotów minister Elżbiety Bieńkowskiej z ówczesnym szefem CBA Pawłem Wojtunikiem można było usłyszeć, kto stoi za tą aferą. Budka przed ambasadą rosyjską została podpalona na rozkaz ministra MSWiA Bartłomieja Sienkiewicza. Oto, do czego posuwała się ówczesna władza, aby tylko skompromitować Marsz Niepodległości. Z tego prosty wniosek, że dotychczasowe burdy to wynik prowokatorów, którymi sterowały najwyższe władze.
Na szczęście od dwóch lat w święto Niepodległości jest spokojnie i godnie, chociaż podziały miedzy Polakami są ogromne. A totalna opozycja robi wszystko, aby utrudniać życie rządzącym.
Wystarczy sobie przypomnieć cyrk obchodów za prezydentury Bronisława Komorowskiego. Miało być wesoło ze sławetnym już orłem z czekolady, który później jełczał smrodliwie w przedsionku radia i z różowymi balonikami i flagami takiego samego koloru. Miało być radośnie, a wyszło żałośnie i żenująco.
Za dwa lata będziemy obchodzić 100-lecie odzyskania niepodległości. I właśnie wczoraj prezydent Andrzej Duda powiedział o projekcie ustawy, którą złożył do Sejmu o Narodowych Obchodach 100 rocznicy odzyskania niepodległości. Prezydent proponuje, aby wznieść się ponad podziałami i wspólnie ustalić formę obchodzenia jubileuszu. W skład Rady mają wejść najwyżsi przedstawiciele rządu, Sejmu i Senatu i przedstawiciele partii politycznych, które w ubiegłorocznych wyborach otrzymały 3 proc. poparcia.
Jaki na te słowa był odzew opozycji? Stwierdzono zgodnie, że „jedności nie da się zadekretować ustawą”, że czyny pisowskiej władzy są zupełnie sprzeczne z ich słowami, a w obecnej sytuacji nie widać możliwości wspólnego świętowania.
Nie można prowadzić rozmów z kimś, kto tego nie chce i robi wszystko, aby wywołać w Polsce zamęt polityczny. Na wspólnych państwowych obchodach święta Niepodległości zabrakło Bronisława Komorowskiego i Grzegorza Schetyny. Otrzymali oni oficjalne zaproszenie, ale z niego nie skorzystali. Woleli iść w pochodzie, który broni zagrożoną demokrację. Ciekawie wyglądały przemówienia uczestników marszu KODziarzy. Skupiały się głównie na różnorodnym podszczypywaniu, czasami bardziej chamskim, czasami bardziej eleganckim Jarosława Kaczyńskiego, zapewnianiu o pełnej gotowości obrony demokracji, odżegnaniu się od faszyzmu, który chyba zdaniem KODziarzy, reprezentuje władza. Barbara Nowacka krzyczała histerycznie w obronie czarnych pochodów kobiet, które muszą walczyć o nie wiadomo co. Zapomniana już aktorka Dorota Stalińska przekonywała, że chce czuć się pełnowartościowym obywatelem państwa, które jest w UE.
Całość była zwieńczona występami. Na estradzie można było dostrzec Skibę z Big Cycem, który ostatnio wsławił się chamskim wideoklipem o ekshumacjach smoleńskich. Czy z ludźmi takiego pokroju jest nam po drodze? Oni nie zmienią swego nastawienia. Wystarczy spojrzeć na wściekłe nienawistne twarze Ewy Kopacz i Bronisława Komorowskiego, kroczących na czele marszu KOD. Ich jątrzące słowa i działania to ciągle niekończący się kwik oderwanych od koryta.
Nawet z totalną opozycją można by się dogadać, gdyby ludzie ci kierowali się dobrem ojczyzny, a nie swoimi interesikami. W okresie międzywojennym Roman Dmowski i Józef Piłsudski nie przepadali za sobą. Powody były różne i osobiste i państwowe. Ale mimo wzajemnej animozji w kluczowych sprawach potrafili się porozumieć, bo zarówno jeden jak i drugi nad swój własny interes przedkładali dobro Polski. Teraz w epoce współczesnej targowicy każde świństwo i opluwanie własnego kraju jest możliwe.
Dlatego czarno widzę wspólne świętowanie 100. rocznicy odzyskania niepodległości.