Piotr Jakucki: Unia nam da…

0
0
0
/

- Raport pt.: „Ocena efektywności wykorzystania pomocy finansowej Unii Europejskiej jako instrumentu polityki spójności społeczno-gospodarczej oraz poprawy warunków życia” roznosi w proch i pył prounijną propagandę sukcesu - pisze Piotr Jakucki.

 

1 maja br. w Amfiteatrze Łazienek Królewskich prezydent Bronisław Komorowski podsumowując dziewięciolecie obecności Polski w Unii Europejskiej mówił m.in., że wydało ono „znakomite owoce”, które „możemy znaleźć w każdym zakątku kraju, a sondaże mówią, że Polacy wiążą swą przyszłość z Unią Europejską, ale też przejmują odpowiedzialność za przyszłość tego wielkiego projektu".


Tymczasem król jest nagi, a zamiast profitów Unia gospodarczo przynosi nam straty. Nie tak dawno na salon medialny i polityczny spadł grom z jasnego nieba i to bynajmniej nie ze strony tzw. prawicowych oszołomów. Myślę tu o raporcie Wojciecha Misiąga, Jana Misiąga i Marcina Tomalaka pt.: „Ocena efektywności wykorzystania pomocy finansowej Unii Europejskiej jako instrumentu polityki spójności społeczno-gospodarczej oraz poprawy warunków życia”, który roznosi w proch i pył prounijną propagandę sukcesu.


Raport został przedstawiony 25 września 2013 roku w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Ze względu na swoją wymowę został pominięty w mediach, choć jako pierwsze w ogóle sprawozdanie podsumowujące nasz pobyt w Unii Europejskiej w latach 2004-2011, w tym wykorzystywanie pomocy z UE i stawiające prognozę osiągnięcia zakładanych celów do końca unijnej perspektywy finansowej 2007-2013, jest dokumentem bez precedensu.


Warto zadać sobie trud i ten raport przeczytać, by przekonać się że „znakomite owoce”, o których mówił prezydent RP okazują się zgniłkami. A jeśli jeszcze tak diagnozuje Wojciech Misiąg, bliski współpracownik Leszka Balcerowicza, w czasie gdy ten wprowadzał swoje reformy, to coś jest na rzeczy.


Według autorów „Oceny efektywności...” dotacje często były przejadane przez rozdętą biurokrację, rosnący dług publiczny i brak reform finansów publicznych. Pomoc z UE nie uchroniła nas też przed recesją, której tak długo i namiętnie zaprzeczał tandem Tusk - Rostowski.

 

Ponadto Unia zamiast poprawy rynku pracy przyniosła nam horrendalne bezrobocie i spadek tempa wzrostu gospodarczego, a środki unijne nie mają wpływu na tempo wzrostu gospodarczego, gdyż najszybciej w UE rozwijają cię te państwa, które były zamożne przed akcesją.


Dotacje z Unii w latach 2004-2011 miały przykładowo kształtować w istotny sposób tempo wzrostu gospodarczego poszczególnych województw, w tym np. zniwelować różnice pomiędzy biedną Polską wschodnią a resztą kraju. Nic bardziej mylnego, gdyż wyższym kwotom pomocy UE na jednego mieszkańca towarzyszy przeciętnie niższe tempo wzrostu gospodarczego. Powtarzam: niższe a nie wyższe! Skok gospodarczy okazał się fikcją.


Tego w mediach nie ma, głośno jest za to jak to „Polska jest w budowie” dzięki wspaniałomyślnej Brukseli, która daje pieniądze na inwestycje. I znów nic bardziej mylnego. Z raportu wynika, że wydatki finansowane środkami europejskimi stanowią... niewielką część wszystkich ponoszonych w Polsce wydatków publicznych. W okresie 2004-2011 było to, uwaga, zaledwie 4,8 proc.


A może przynajmniej realizacja dwóch zasadniczych celów unijnej i polskiej polityki rozwoju - stworzenia warunków trwałego, zrównoważonego wzrostu społeczno-gospodarczego zapewniającego wzrost zatrudnienia jak również zwiększenia stopnia spójności gospodarczej, społecznej i przestrzennej to jakieś światełko w tunelu? Wszak są to kwestie podstawowe dla oceny efektywności gospodarowania środkami unijnymi w latach 2004-2013, również dla lepszego wykorzystania tego wsparcia w perspektywie finansowej 2014-2020 i po roku 2020. Zapisano je w dokumentach pt. „Narodowe Strategiczne Ramy Odniesienia – Narodowa Strategia Spójności”, dotyczącym polityki spójności, oraz „Podręcznik Wspólnych Ram Monitorowania i Oceny”, dotyczącym polityki rolnej.


Raport Wojciecha Misiąga jednak i tu nie pozostawia złudzeń, gdyż „pomoc spójności nie zwiększyła, a dysproporcje są teraz nawet większe. Wzrost gospodarczy jest znacznie niższy od zakładanego. Dwa główne cele nie zostały więc osiągnięte”. W Narodowych Strategicznych Ramach Odniesienia założono, że w 2013 roku stopa bezrobocia dla Polski będzie równa 10 proc.. Tymczasem, według GUS, we wrześniu wynosiła ona 13 procent. Nierealne jest też, by jak przyjęto, średnie tempo wzrostu PKB wynosiło 5,2 proc. rocznie w latach 2007-2013.  Wymagałoby to wzrostu PKB (mierzonego w cenach stałych) w 2013 roku o co najmniej 12,3 proc., tylko że wzrost gospodarki w roku 2013 szacowany jest na 2-2,2 procent.


Andrzej Sadowski, wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha, w wywiadzie dla „Rzeczypospolitej” stwierdził m.in. odnosząc się do sytuacji Grecji, że dotacje unijne „nie stworzyły stałego dobrobytu, tylko stworzyły długi dzisiaj nie do spłacenia”, a Polsce dotacjami „dyktuje się, co powinna chcieć, a nie to co Polsce jest de facto potrzebne”.

 

POBIERZ: Raport „Ocena efektywności wykorzystania pomocy finansowej Unii Europejskiej jako instrumentu polityki spójności społeczno-gospodarczej oraz poprawy warunków życia” >>


Piotr Jakucki

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną