Dlaczego wezmę udział w Marszu Niepodległości
- Marsz Niepodległości stworzył ruch społeczny. Nie jest żadnym flash-mobem na zamówienie takiej czy innej instytucji lecz oddolnym pospolitym, co nie znaczy chaotycznym, ruszeniem tysięcy aktywistów realizujących dobro wspólne wedle swoich lokalnych pomysłów i możliwości - pisze Karol Kaźmierczak.
Pierwszą i najbardziej oczywistą odpowiedzią jest to, że Marsz Niepodległości jest po prostu manifestacją wartości które sam wyznaję. Idealizmu jako poczucia konieczności codziennego zważania nie tylko na prywatne, mniej lub bardziej przyziemne potrzeby ale też, a czasem przede wszystkim na to co od czasu Arystotelesa nazywa się dobrem wspólnym. Jest demonstracją przywiązania do tożsamości narodowej, która pozwala nam jasno określić się właśnie jako podmiot wspólnego dobra, określić się w organiczną wspólnotę, podnoszącą owe interesy na wyższy poziom ideałów kulturalnych, przekraczających horyzont zaspokajania prostych potrzeb materialnych. Jest manifestacją patriotyzmu rozumianego jako podtrzymywanie i ulepszanie tych wszystkich mechanizmów społeczno-politycznych, które z założenia realizują interesy unikalnej wspólnoty losów jaka nas łączy a które bądź wprost składają się na suwerenne państwo, bądź mogą funkcjonować najlepiej właśnie w jego kontekście. Ostatecznie Marsz Niepodległości jest dobitną demonstracją odrzucenia tyleż dziś modnego co bezrefleksyjnego i naiwnego przekonania, że „w dzisiejszych czasach” niczego, poza osobistym statusem materialnym, bronić już nie trzeba bo „globalizacja”, bo „Unia”, bo „postnowoczesność”.
Marsz Niepodległości przyciąga jak magnes właśnie ze względu na postawę społeczną znacznej części ludzi gromadzących się w jego trzyletnim już pochodzie. Biorąc pod uwagę katalog ideałów i wartości o którym napisałem wcześniej a który jest co najwyżej werbalnie wyrażany przez część establishmentu politycznego, zaś poddawany krytyce czy wręcz dekonstrukcji przez drugą część, wspieraną przez kastę aspirującą do roli inżynierów społecznych, trzeba postawę maszerujących ocenić jako nonkonformistyczną. W istocie, jakkolwiek patetycznie to nie zabrzmi, jest to marsz suwerennego ludu (a przynajmniej poważnej grupy społecznej), który wymówił posłuszeństwo swojej wyalienowanej i politycznie skorumpowanej od jej zarania elicie.
Nic dziwnego więc, że Marsz od początku wywołuje złość tej elity. Z pomocą ściśle z nią zintegrowanej medialnej czwartej władzy, mobilizuje ona przeciw maszerującym policyjne pałki ale także pewne grupy wielkomiejskiego prekariatu w swej fałszywej świadomości ciągle poszukujące dróg awansu do wymarzonej pozycji poczciwego burżuja w ramach systemu. System wszakże nagrodzi niewielu. W tym drugim przypadku, w którym mobilizacja odbywa się pod jakże wytartymi już od czasów stalinowskich sztandarami antyfaszyzmu, elita poniosła druzgocącą klęskę zaznaczoną na ulicach rejteradą „antyfaszystów”. Ci ostatni po klapie swojej ubiegłorocznej demonstracji postanowili wycofać się z konfrontacji w przestrzeni publicznej. I to właśnie ulica jest naturalną domeną Marszu będąc ostatecznym probierzem tego co można potraktować w kategorii ruchu społecznego a co jako z trudem inscenizowany odgórnie odruch frustracji.
Marsz Niepodległości stworzył ruch społeczny. Nie jest żadnym flash-mobem na zamówienie takiej czy innej instytucji lecz oddolnym pospolitym, co nie znaczy chaotycznym, ruszeniem tysięcy aktywistów realizujących dobro wspólne wedle swoich lokalnych pomysłów i możliwości. Grupy kibicowskie, związki kombatantów, najprzeróżniejsze stowarzyszenia czy fundacje znakomicie reprezentują dewizę myśl globalnie – w sensie ogólnie – działaj lokalnie. Tym samym Marsz Niepodległości jest pierwszym od czasu Solidarności ruchem wyganiającym masowo Polaków na ulicę nie przeciw zbyt niskim cenom skupu czegokolwiek, drogiej kiełbasie, takiemu czy innemu podatkowi czy w ramach żałoby narodowej ale w generalnym celu ustawienia się przeciw establiszmentowi i systemowi jaki on ufundował.
Jako pluralistyczne zjawisko gromadzące właśnie różne środowiska społeczne i różne organizacje działające na rozmaitych płaszczyznach ruch powstały na bazie Marszu Niepodległości w pełni odpowiada logice współczesności, będąc fenomenem o sieciowej naturze.
Najbardziej uderzającym spostrzeżeniem jakie wyniosłem z poprzedniego Marszu Niepodległości był fakt, iż wychynąwszy ponad tłum na Rondzie Dmowskiego z trudem mogłem dopatrzeć się ludzi którzy wyglądaliby na starszych ode mnie. A przecież sam jestem dopiero ledwie na pierwszej granicy kategorii określanej mianem wieku średniego. Odnoszę więc wrażenie, że rodzący się Ruch Narodowy może aspirować do bycia ruchem pokoleniowym. Fakt, że sukces Marszu przebiega jednocześnie, żywi się i zwrotnie napędza swoistą modę na patriotyzm czy nawet nacjonalizm wśród generacji 25 minus, widoczną na stadionie, na ulicy, słyszalną z niejednego utworu muzycznego, potwierdza tę obserwację. To właśnie pokoleniowy charakter decyduje o dynamice całego Ruchu ale także i problematyczności jego wejścia w sferę instytucjonalną.
Jak na razie zrodzony przez Marsz Ruch Narodowy krystalizuje się w tempie geometrycznym. Od rocznych przymiarek w sprawie jego ogłoszenia, poprzez intensywną aktywność medialną liderów przy jednoczesnym przyroście lokalnych inicjatyw – „oczek” sieci, po czerwcowy kongres. Zaskoczył on wysokim poziomem merytorycznym, a także organizacyjnym, mimo że jako kosztowna impreza był zorganizowany tylko dzięki dobrowolnym składkom sympatyków. W jednym i w drugim Ruch pozytywnie odróżnił się od establiszmentowych partii tłoczących mnóstwo pieniędzy z budżetu państwa w swoje czysto propagandowe akademie. W tej chwili stoimy przed kulminacją tego etapu marszu jakim ma być decyzja działaczy organizacji stanowiących trzon Ruchu o wejściu bądź nie w rywalizację stricte polityczną. Ten ostatni dystans pokonamy wspólnie w poniedziałek. Co dalej? Jestem pewny, że nie zabraknie powodów i okazji aby o tym mówić, pisać, dyskutować.
Karol Kaźmierczak
fot. Prawy.pl
Źródło: prawy.pl