Rosyjskie media zaniepokojone małym pożarem na terenie ambasady w Polsce. Tak samo polskie
Dwa serwisy telewizyjne - jeden przekaz. Jasny przekaz: „narodowcy wszczynają burdy po zmroku”, „pozostali - gdy jest widno”. Sugestia też jasna... Taka sama jak w Rosji...
Podobne przekazy formułowały także rosyjskie środki społecznego przekazu, w tym Russia Today, kontrolowana przez Kreml.
Oba, niemal identycznie brzmiące zdania przekazały co piętnaście minut dwie nadające w Polsce stacje telewizyjne. Jako pierwsza – TVP INFO (goście rozmawiający z Piotrem Maślakiem) oraz w programie „Fakty TVN” - w tym drugim wypadku taki przekaz padł z ust Grzegorza Kajdanowicza, prowadzącego.
Stało się to po tym, jak stołeczny Ratusz rozwiązał Marsz Niepodległości. Decyzja ta została podjęta po tym, jak w stronę ambasady rosyjskiej pewna grupa osób rzuciła kilka petard, a na skutek tych działań uszkodziła się budka strażnicza tejże instytucji.
Chwilę po tym z bólem w pierś biło się Ministerstwo Spraw Zagranicznych. - Nie ma usprawiedliwienia dla chuligaństwa. Potępiamy łamanie Konwencji Wiedeńskiej - napisał na Twitterze rzecznik resortu Marcin Wojciechowski. Zaczął oczywiście od „wyrazów ubolewania w związku z burdami przed Ambasadą FR w RP”.
Gdy uczestnicy Marszu Niepodległości przechodzili ulicą Spacerową (na tyłach ambasady Federacji Rosyjskiej) na skutek działania sztucznych ogni zajęła się budka strażnicy. Jak informują depesze - kilku uczestników marszu próbowało wspiąć się na ogrodzenie ambasady. Podpalono też stertę śmieci na podwórku kamienicy obok.
Niemniej jednak warto odnotować, że na miejscu (akurat nie wiadomo, czemu akurat tam i w tym czasie) pojawiła się nadzwyczaj duża ilość funkcjonariuszy policji. Z relacji naocznych świadków wynika także, że pojawiły się też nieoznakowane patrole oraz nieumundurowani funkcjonariusze.
Zgodnie z konwencją wiedeńską z 1961 r. o stosunkach dyplomatycznych, na którą powołuje się MSZ, każde państwo będące jej stroną ma „szczególny obowiązek przedsięwzięcia wszelkich stosownych kroków dla ochrony pomieszczeń misji przed jakimkolwiek wtargnięciem lub szkodą oraz zapobieżenia jakiemukolwiek zakłóceniu spokoju misji lub uchybieniu jej godności”.
W świetle prawa jest to niemożliwe do udowodnienia, jednak nie ulega wątpliwości, że na miejscu pojawili się prowokatorzy, chcący za wszelką cenę dać pretekst stołecznemu Ratuszowi do przerwania, co tu dużo mówić – pokojowej manifestacji.
Michał Polak
Źródło: prawy.pl