„Nie ma dziś w Polsce prawicy narodowej…”

0
0
0
/

Wojciech Wierzejski, były poseł LPR w wywiadzie dla Prawy.pl wyjaśnia dlaczego jego dawna partia przegrała i nie może się odbudować oraz dlaczego sam zrezygnował z aktywnej polityki.


Ireneusz Fryszkowski: Wojciech Wierzejski - kiedyś prezes Młodzieży Wszechpolskiej, jeden z najbardziej rozpoznawalnych posłów LPR i prawa ręka Romana Giertycha. Czym się Pan dziś zajmuje, gdy nie ma już wielkiej polityki? Rodzina, własny biznes czy może kariera akademicka?

Wojciech Wierzejski: Aktywne zaangażowanie w politykę, przynajmniej w takim szerokim zakresie, jaki ja podejmowałem przez szereg lat, nie pozostawia wiele miejsca ani na satysfakcjonujący osobisty rozwój intelektualny, ani na poświęcenie odpowiednio wiele czasu życiu rodzinnemu. Teraz to wszystko jakoś nadrabiam. Piszę doktorat z filozofii politycznej Alasdaira MacIntyre`go, współczesnego myśliciela przyznającego się do tomizmu i arystotelizmu, który sformułował wiele krytycznych tez pod adresem indywidualistycznego liberalizmu. A zawodowo dzielę czas między pracą na wsi, w rodzinnym majątku, a wspieraniem żony w prowadzonych przez nią interesach. Na brak zajęć nie narzekam. Zwłaszcza, że zajmuję się wychowaniem dwóch uroczych córeczek.

Jest Pan młodym człowiekiem, a mimo to reprezentuje pokolenie, które zdobyło już duże doświadczenie w polityce. Jak Pan wspomina czasy największych sukcesów, czyli okres 2005-2007, kiedy LPR współrządził w Polsce?

Czasy największych sukcesów to jednak lata 2002-2005. W 2002 osiągnęliśmy spory sukces w wyborach samorządowych, a w 2004 w wyborach do europarlamentu byliśmy po PO drugą siłą polityczną. Od 2005 byliśmy już tylko w cieniu PiS, które skuteczniej zaprezentowało się opinii publicznej, tzn. dokonało mistyfikacji, jako katolicka i narodowa prawica. W rzeczywistości ani jeden punkt tzw. programu narodowego nie był przez nich realizowany, chyba że pod naszą presją. Chodzi mi np. o sprzeciw wobec eurokonstytucji, obronę życia, politykę na rzecz rodzin, obronę złotego, przywrócenie dyscypliny w edukacji itp. Doskonale ilustruje dramat tamtej sytuacji słynne przemówienie Romana Giertycha demaskujące zakłamanie Kurskiego, tak popularne dziś na Youtubie. A z lat 2005-2007 zostało jedynie to, co wymusiła LPR, często wbrew PiS: świadczenia rodzinne, ulga podatkowa na dzieci, dłuższe urlopy macierzyńskie, zablokowanie wówczas wejścia do strefy euro, co po dziś dzień procentuje.

Co więc się stało, że LPR zrezygnowała ze startu w wyborach, bo jak sama przyznaje nie przekroczy progu 5 proc.? To sromotna klęska.


Klęska nastąpiła w 2007 r., kiedy Polacy podzielili się na dwa obozy: jeden chcący "normalności" w polityce, a nie ciągłych awantur, podsłuchów i pokazowych akcji policyjnych, za to chcący modernizacji i zajęcia się sprawami gospodarczymi, drugi żądający większej sprawiedliwości, uczciwości, poszanowania dla wartości tradycyjnych i religijnych itp. Tak przynajmniej zwolennicy obu pozytywnie się autoprezentowali. LPR nie pasowała do tak rozpisanego scenariusza. My jednocześnie chcieliśmy większej normalności i stabilności politycznej - wbrew PiSowi  nie aranżowania fikcyjnych afer i niszczenia przeciwników - oraz uczciwości i poszanowania dla wartości. Rządy PiS posuwały się ku coraz większemu szaleństwu, czego jak widać, większość społeczeństwa nie toleruje po dziś dzień. LPR poległa wówczas jako sojuszniczka PiS, wykreowana przez media jako "skrajniejsza" od PiS, co było oczywiście nieprawdą. Znamienne, że dziś nawet Śpiewak mówi, że największym sukcesem Kaczyńskiego była likwidacja LPR.

Co w takim razie ma dziś zrobić tzw. narodowa prawica? Bo jej elektorat w dużej mierze skutecznie przejął PiS. Ciągłe wskazywanie, że PiS jest łże-prawicą ma skutek odwrotny od zamierzonego, a Roman Giertych traktowany jest w powszechnej opinii jako broń Platformy Obywatelskiej przeciw Jarosławowi Kaczyńskiemu.

Co to jest "narodowa prawica"? Grupa działaczy, która ostała się po klęskach LPR, czy zbiór luźnych sympatyków idei, którzy - jak sami zauważamy - zostali "zagarnięci przez PiS"? Nie ma dziś w Polsce prawicy narodowej. A skoro jej nie ma, to pytanie "co ma robić" jest bez sensu. Co nie znaczy, że taka formacja nie jest potrzebna, albo, że w przyszłości się nie odrodzi. Jest ona Polsce bardzo potrzebna i dlatego wierzę, że się odrodzi. Niestety wymaga to czasu i pozbycia się przez „poczciwych patriotów” iluzji co do intencji i celów liderów PiS. I zdaje się, że koniecznym warunkiem jest także uprzedni rozpad PiS, a przynajmniej jego ostateczna marginalizacja. Monopol PiS na "prawicy" niszczy dziś wszystko, co autentyczne i wartościowe. Dlatego, moim zdaniem, każdy, kto przyczynia się do osłabienia PiS, działa na rzecz odrodzenia formacji narodowej. W tym kontekście działania Romana Giertycha, który niestrudzenie demaskuje zafałszowanie PiS jest jak najbardziej celowe.

Powtórzyłby Pan te słowa w tłumie pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu lub w namiocie Solidarnych 2010?

Ja nie mam problemu z wyrażaniem jednego konsekwentnego stanowiska wobec różnych audytoriów, w przeciwieństwie właśnie do polityków PiS, którzy jak to często bywało rano w TVN24 atakowali inicjatywę LPR o ochronie życia, a wieczorem w Radiu Maryja prezentowali się jako najwięksi obrońcy życia, jak np. Jacek Kurski w 2007r. Tyle że tłum z Krakowskiego i namiot Solidarnych to przykłady awanturnictwa nie tylko przeciwskutecznego, co wprost szkodliwego z wielu powodów: marginalizują poglądy patriotyczne i katolickie poprzez prezentowanie ich jako oszołomstwa i irracjonalizmu najwyższego kalibru, antagonizują naród w stopniu wykluczającym jakąkolwiek wspólnotę, ośmieszają wiarę poprzez powiązanie jej z pewną skrajną i mocno zideologizowaną formą niechrześcijańskich - w gruncie rzeczy - przekonań politycznych. "Prawica" jest dziś kreowana przez m.in. "Uważam Rze" jako ruch ostentacyjnego, ale prymitywnego katolicyzmu, daleki od standardów endecji, skupiony wyłącznie na walce z PO, z pominięciem jakiejkolwiek innej aktywności i zainteresowań.

Jednak dalej pozostał Pan w ocenach bezkompromisowy.

Dlaczego bezkompromisowy? Będąc w czynnej w polityce, a i teraz obserwując z dystansu, widzę wiele pozytywnych stron w pewnych inicjatywach PSL, a nawet w PO oraz w wielu środowiskach społecznych. To że w PiS widzę albo skrajną hipokryzję, albo zwykłe oszustwo, albo nieczyste interesy dalekie od realizacji Interesu narodowego, widocznie wiele widziałem i dość dobrze ich poznałem. Nie mam złudzeń, w przeciwieństwie do wielu ex-narodowców, a dziś neofitów smoleńskiego szaleństwa i fasadowej konfrontacji z PO opartej o trzecio- i czwartorzędne kwestie.

Partie ogłosiły listy wyborcze i trwa kampania. Nie słychać, żeby Pan wybierał się do Sejmu przyszłej kadencji?

Nie będę kandydować. Nie ma dziś, jak powiedziałem, żadnej nadziei na zmianę patologicznej sytuacji politycznej, w której realnie liczą się tylko dwa obozy: zawistnych i zakompleksionych oszustów otoczonych przez stado "krejzoli" oraz cynicznych cwaniaków popieranych przez większościową ciemnotę. I nieważne, ilu księży popiera jeden lub drugi obóz. Tylko rozbicie obu może w przyszłości stworzyć warunki do odbudowy formacji narodowej.

Rozmawiał już Pan w taki sposób męski sposób z dawnymi kolegami z LPR, którzy dziś zaangażowali się lub startują z PiS lub PJN? "Wiele pozytywnych stron w pewnych inicjatywach w PO" to chyba zbyt ryzykowne słowa w dzisiejszej silnie spolaryzowanej opinii publicznej?

PJN to z tego co pamiętam konkurencja dla PiS? A zatem to inicjatywa, która w pełni wpisuje się w moje stanowisko. Przynajmniej jest to pewna próba rozsadzenia PiS, choć może nieudolna i skromna, ale zawsze warta wsparcia. Podobnie inicjatywa Marka Jurka, Nowa Prawica Korwina, itp. Wszystkie te inicjatywy są jak najbardziej pozytywne i godne wsparcia. Najlepiej gdyby doszło do jakiejś konsolidacji, wówczas szanse byłyby bez wątpienia większe. A co do zaangażowania niektórych kolegów w PiS, to o ile jest ono motywowane czysto pragmatycznie w stylu: "wybiję się tam, bo łatwiej, a potem jak będzie okazja, to też łatwiej z wewnątrz będzie demontować", albo: "jestem tam, bo trzeba jakoś przeczekać ciężkie czasy, ale jak już PiS się zacznie sypać, to ja w tym dopomogę" - to oczywiście nie widzę nic przeciw. Narodowcy muszą przetrwać ten niekorzystny okres albo angażując się na rzecz jednej z inicjatyw konsolidacyjnych, albo wewnątrz PiS szykować kolejną rewoltę. Każda z tych dróg prowadzi do celu.

Był Pan prezesem Młodzieży Wszechpolskiej, ideologiem i jednym z współtwórców jej sukcesu organizacyjnego w pewnym okresie. Jak dziś układa się Pana współpraca z prezesem MW Robertem Winnickim, bo chyba nie najlepiej? Zdaje się, że MW przestała Pana słuchać.

Prezesa MW bardzo słabo znam. A ekscesy pro-PiSowskie, jakich się publicznie dopuszcza nie świadczą najlepiej o jego rozeznaniu ideowym i politycznym. Cenię natomiast w obecnym kierownictwie MW ich zdecydowaną rezerwę wobec doktryny liberalnej, co jest raczej aktem odwagi na prawicy, która zdaje się w większości uległa tej fałszywej, obcej ideologii. Cenię też ich umiłowanie klasyków idei narodowej. Doceniam wszelkie formy ich publicznego manifestowania narodowych i katolickich przekonań. W sumie plusy przeważają w mojej ocenie nad ich młodzieńczymi wybrykami i naiwnymi fascynacjami. Kaczyński to pierwszy i najgłówniejszy wróg endecji. Jeśli młodzi tego nie widzą, cóż, z czasem się przekonają.

 

Robert Winnicki: Zapytam Romana Giertycha co zrobił przez ostatnie cztery lata... - wywiad z prezesem MW. Czytaj! >>

"Młodzieńcze wybryki i naiwne fascynacje" są przyczyną, że dziś Robert Winnicki stwierdza w wywiadzie dla prawy.pl, iż "Roman Giertych nie krytykuje Kaczyńskiego i PiS z pozycji endeckich"?

Nie rozumiem, o co prezesowi MW chodzi. Może powinien więcej myśleć, a mniej się publicznie wypowiadać o kwestiach, których chyba nie do końca pojmuje. Z pozycji endeckich wiele krytykowaliśmy Kaczyńskiego, gdy byliśmy w koalicji. Ale okazało się, że społeczeństwo jest obojętne na takie dobra jak suwerenność, narodowa waluta, konstytucyjna ochrona życia, patriotyczny kanon lektur, obrona rodziny przed homo-propagandą itd. PiS ma jednak na sumieniu nie tylko blokowanie narodowych rozwiązań, ale także kilka (nieskutecznych na szczęście) zamachów na demokrację, brutalne i haniebne niszczenie konkurencji politycznej, uczynienie z kłamstwa głównego narzędzia walki itp. To także musimy pokazywać, bo jak widać, ludzie mają krótką pamięć. A czy to nie jest krytyka "z pozycji endeckich"? Lech Kaczyński powiedział nam wprost, że PiS stoi w sprawie aborcji na stanowisku sanacyjnym z lat 30. XX wieku, czyli dopuszczającym szereg wyjątków, i że od tego nigdy nie odejdą. Ale na zewnątrz prezentują się jako partia katolicka. To jest po prostu faryzeizm. Nie wolno uczyć młodzieży cynizmu, hipokryzji i faryzeizmu.

Jak wynika z wywiadu prezesowi MW nie chodziło o czas koalicji PiS-LPR, tylko o obecny konflikt Kaczyński-Giertych. Ile ziarna prawdy jest w plotce, że w tych wyborach Roman Giertych miał startować na senatora z Platformy lub z jej poparciem?

Nic mi o tym nie wiadomo. Zapewne są to plotki fabrykowane w sztabie PiS. Im zależy, żeby świat był dychotomiczny: kto nie z nami, ten z PO, komuch, agent Moskwy, uczestnik spisku smoleńskiego itp. Roman Giertych mówi im w oczy prawdę, że nie interesowała ich naprawa państwa, tylko aranżowanie afer na konkurencję, oraz że chcieli bezwzględnej, czyli absolutnej władzy dla samej władzy, dlatego urządzali igrzyska dla gawiedzi. Polityka nie tylko ma służyć celom narodowym, ale nadto być prowadzona etycznymi metodami, z poszanowaniem pewnych zasad i reguł współpracy. Kto zachowuje się w niej jakby był z jakiejś obcej, półdzikiej cywilizacji, nigdy nie uzyska zaufania Polaków. Paradoksalnie nasze środowisko jest w lepszej sytuacji pod tym względem: Roman Giertych powoli odbudowuje swój autorytet, zyskuje coraz większą sympatię, tymczasem PiS skazane jest na wegetowanie i z roku na rok słabnięcie, aż po ostateczną marginalizację.

Ciekawa teza. PiS dla Pana jest większym wrogiem niż PO?

Ja osobiście nie mam wrogów. Partie polityczne natomiast oceniam ze względu na stopień realizacji narodowego interesu. Trudno mi dziś orzec, czy PO czy PiS jest bardziej patriotyczne, czy może obie partie równie szkodliwe. Tyle że metody rządzenia PO są zdecydowanie bardziej akceptowalne, niż to szaleństwo, które wyprawiał PiS. Różnic programowych dostrzegam niewiele, może tylko w retoryce i akcentowaniu niektórych kwestii, ale to wszystko sprawy drugorzędne. Chciałbym natomiast powiedzieć coś ważniejszego. Wielu zastanawia się, czy dla formacji narodowej lepiej jest trwać z boku, w uporze, w afirmacji własnych pryncypiów, a więc w kontestowaniu całej sceny politycznej, czy raczej wejść w większą strukturę PO, PiS czy PSL i tam skuteczniej wywalczać choć niewiele. Zresztą to także pytanie o metodę dla innych środowisk ideowych, np. obrońców życia, eurosceptyków, tradycyjnych katolików itp.: wejść w większą partię, czy budować coś małego na zewnątrz systemu, ale bezkompromisowo. Nie ma na to prostej odpowiedzi. Zależy jaka jest ogólna sytuacja społeczna itd. Tyle że dziś, zdaje się, opcja wchodzenia w coś szerszego bankrutuje. Prowadzi do marginalizacji grup ideowych i stopniowego wycofywania się wielkich partii z promocji ich wartości, np. Gowin w PO, tygodnik „Myśl Polska” w PiS. Jeśli wielkie partie nie czują zagrożenia w postaci odbudowywania się środowisk ideowych kontestujących establishment, nie zależy im na realizacji jakichkolwiek kontrowersyjnych wartości. I z czasem upodabniają się do siebie tak, że nie sposób odróżnić jednej partii od drugiej, a ich obu od poglądów dominujących w mediach, głównie w TVN i Wyborczej.

Na kogo będzie Pan głosował w tych wyborach? Na PSL jak wskazuje Liga Polskich Rodzin w swym oświadczeniu?

Muszę to dokładnie przemyśleć. Waham się miedzy PJN, PSL i nie pójściem. Na pewno w swoim czasie zabiorę głos przedstawiając wszystkie racje. Na pewno nie PiS, PO i SLD.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Ireneusz Fryszkowski

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną