Dariusz Wasilewski: PATRIOTYZM CMENTARNY - chwała bohaterom, hańba głupcom
- Mamy histeryczną reakcję, upapraną politycznym interesem postawę pseudoprawicy, która bezmyślnie kultywuje to co w naszej tradycji jest słabe, złe, głupie i złowieszczo nam wtłaczane - pisze Dariusz Wasilewski o świętowaniu w Polsce rocznic Powstania Styczniowego.
Ulubionym zajęciem Polaków jest walka z przeważającymi siłami wroga - B. Prus;
Polak woli umrzeć za sprawę niż ją przemyśleć - Z. Nałkowska;
Wpierw popełniamy samobójstwo, a potem chcemy żyć - Stanisław Cat-Mackiewicz
Skończył się rok, w którym szczególnie na początku bardzo intensywnie, ze względu na 150 rocznicę, wspominano powstanie styczniowe. Perspektywa ta, jak i kolejna pora styczniowa prowokuje a wręcz zmusza do analiz tego stanu rzeczy. Jeżeli chcemy rzeczywiście oddać cześć bohaterom tamtych dni, to jak najbardziej zróbmy to. Na pamięć i szacunek zasługują szczególnie Ci, którzy swoje zdrowie, spokój, dobra tego świata aż po największą wartość – życie, poświęcili Ojczyźnie, Polsce. Trud żołnierzy, ochotników, młodzieży, która zaufała starszym, ich poświęcenie oglądane z perspektywy dziejów jak najbardziej zasługuje na szacunek.
Odnosi się to do postaw jednostek, które same decydowały o własnym losie. Poświęcały własne życie za wartość tego jak najbardziej godną - dobro wspólnoty wyższego rzędu, jakim jest naród. Pragnęły, by mógł w pełnej wolności rozwijać się, tak jak sam sobie to życie wspólnotowe określi i zorganizuje. Heroiczna postawa osób, ich suwerennych decyzji, przed którą każdy patriota w zadumie chyli czoło zasługuje na szacunek i pamięć.
Jednakże, jeżeli z historii ma iść nauka i mądrość, jaka towarzyszy doświadczeniu historycznemu, musimy poddać sens wywołanego powstania całościowej ocenie.
Ważna jest przede wszystkim ocena postaw tych, którzy decydowali o powstaniu, którzy w pełnej świadomości postanowili poświęcić nie tylko swój los, ale los całego pokolenia, a szczególnie elity narodu, tych jednostek najbardziej wartościowych, aktywnych, zdolnych. To oni zostali rzuceni na stos, na zatracenie.
Takie decyzje, obojętnie z jakich najlepszych pobudek podjęte, należy rozliczać, oceniać, analizować. Po owocach poznajemy ich sensowność. Właśnie za efekty, za skutki tak istotne dla ówczesnego okresu a także dla przyszłych pokoleń należy rozliczyć tych, którzy wywołali powstanie.
W tym wypadku mamy być mądrzy, rozważni, obiektywnie dokonywać analizy, polegającej na bilansie zysków i strat. Tak, to jest najważniejsze by zapytać o sens powstania i ocenić tych co wzięli na siebie odpowiedzialność za jego wywołanie.
Minął rok i popatrzmy na to ile było rzeczowej analizy, a ile powierzchownych zachowań. Wielka dysproporcja. Poza nielicznymi komentarzami przeważało pójście na łatwiznę. Apele, rekonstrukcje, kwiaty, symbolika, w powiązaniu z miałkimi rozważaniami wypełniły tak charakterystyczne zapełnianie sumień patriotycznych.
Powierzchowne traktowanie i komentowanie powstania styczniowego może co najmniej mierzić. Głębsza, racjonalna analiza, bez czczej, uczuciowej hurra propagandy, nie zaślepiona skrótami myślowymi, i bezrefleksyjnie powielanymi kalkami, prowadzi do wniosku, że powstanie styczniowe było jednym wielkim bezsensem, wręcz zbrodnią narodową, a ci co za wywołanie i za przeprowadzenie tego zrywu odpowiadają, zasługują na potępienie, tym większe im większa głupota, bezmyślność stała za ich decyzjami. Tym bardziej, że po raz kolejny został zmarnowany wielki zapał najbardziej patriotycznie i aktywnie nastawionych Polaków.
Doprawdy nie rozumiem, jak można usprawiedliwiać tą niekompetencję i kompletną nieodpowiedzialność przywódców powstania tłumacząc, że przelana krew stworzyła mit, z którego czerpały kolejne pokolenia. Dzięki niemu Polska odzyskała niepodległość w 1918 r., a potem i Solidarność żywiła się nim, aż znów Polska dzięki niemu powstała jako samodzielne państwo.
Taki skrót myślowy pojawił się i był ochoczo powielany. Czysta fantazja niczym nie poparta, poza dobrym brzmieniem. Historia uczyła, że wszystkie powstania powodowały daremny upust polskiej krwi, po którym polskość wisiała na włosku, kurcząc się przez powstały po porażkach stan apatii aż po dalekosiężne skutki najbardziej odczuwalne czyli zacieśnianie się współpracy zaborców, a co za tym idzie wzrastającą dysproporcję sił.
Polska powstała nie dzięki, ale pomimo tej „powstańczej głupocie”. Może to być dowodem na wyjątkową siłę polskości, iż elity odradzały się, mimo takich tragedii.
W kontrze do mitu powstańczych zrywów pojawiły się jednostki (Popławski, Dmowski), które budowały realny plan odrodzenia państwa polskiego rzetelną pracą organiczną, dyplomatyczną, akcją militarną. Wykonywanie tego co jest możliwe, powiększanie potencjału polskiego, etapowe, konsekwentne działanie ku zdobyciu jak największej autonomii, a potem niepodległości to nowy program, bez narażania narodu na tragiczne konsekwencje oczywistych błędów
Jest wiele tez tłumaczących przyczyny wybuchu powstania, ale efekt jest jednoznaczny. Powstanie zakończyło się klęską i olbrzymimi stratami.
"W sensie ściśle wojskowym powstanie było od pierwszego dnia kompletnym i oczywistym niepowodzeniem. Ani przez jedną chwilę nie miało ono charakteru regularnej wojny. Ani jedna z bitew powstańczych nie była czymś więcej niż drugorzędną potyczką i ani jedna nie przyniosła choćby lokalnego i chwilowego zwycięstwa. Wedle planów tych co powstanie wywołali (…) powstanie miało się stać od samego początku wojną regularną. A tymczasem było ono od pierwszych do ostatniego dnia wojną mniejszych i większych samodzielnych oddziałów, czyli partii -tą wyklinaną partyzantką" (Marian Kukiel).
Zresztą jak miało się skończyć sukcesem: "Czy odpowiedzialni wówczas za sprawy wojny i wojska: szef sztabu Stefan Bobrowski, lat 22-zawód student, Władysław Daniłowski, lat 22- zawód student, Bronisław Marczewski, lat 21- zawód inżynier kolejowy posiadali dostateczne ku temu kwalifikacje (…) kiedy z wojskiem nie mieli nic wspólnego, a o wojnie i jej formacjach chyba tylko słabe pojęcie” (prof. Ciałowicz).
Cóż, rację miał Roman Dmowski mówiąc, że powstanie 1863 roku narzuciły Polsce dzieci. Jednak obecne dzieci muszą znać logiczną, racjonalną analizę powstania. Dlaczego? By nie popełniały takich błędów, by mentalnie były odporne na ogłupiałą agitację, by sentyment nie przesłaniał realnych możliwości, tak by budować silne państwo na silnych wartościach. Myślenie nie boli, ale proszę spokojnie przeanalizować jakie były konsekwencje powstania.
Stan przed powstaniem:
- Królestwo silnie wyodrębnione na wzór Królestwa Kongresowego – cechy odrębności od Cesarstwa Rosyjskiego,
- rząd cywilny,
- przywrócenie Rady Stanu,
- polonizacja administracji,
- urzędowy język polski,
- samorząd terytorialny,
- polskie szkoły,
- polskie sądownictwo,
- Szkoła Główna, wznowienie uniwersytetu,
- prasa polska (choć cenzura),
- własność w rękach polskich, możliwość utrzymywania i pomnażania gospodarczych wpływów na Kresach
Wybuch powstania wszystko to zniweczył. Walka 25 tys. powstańców, przeciw 340 tys. armii rosyjskiej, stoczonych 1200 bitew, przyniosło klęskę. Powstanie spłynęło krwią, kibitkami i materialną ruiną dziesiątków tysięcy wartościowych polskich rodzin. Przez długie lata nie można się było z niego podnieść. Było desperackim, trochę przypadkowo wywołanym, zrywem.
Efekty powstania styczniowego:
- nie odzyskano niepodległości, suwerenności,
- kilka tysięcy osób zabito, powieszono, (rozstrzelano ok 1 500),
- ok. 38 tys. Polaków wysłano na zesłanie na Syberię, w tym 622 księży i zakonników,
- dziesiątkom tysięcy skonfiskowano majątki,
- w tym drobnej szlachcie i chłopom 1660 majątków ziemskich w Królestwie, 1800 na ziemiach zabranych,
- 150 000 osób poszło do więzień i na wygnanie,
- koszt powstania (gotówkowy) 500 milionów złotych (wyliczenia Agatona Gillera członka rządu powstańczego),
- w konfiskatach, zniszczeniach przeszło półtora miliarda,
- skasowano 1200 klasztorów,
- zabrano 80 tys. ha ziemi klasztornej,
- arcybiskup warszawski Szczęsny Feliński i dwóch biskupów Popiel i Łubieński, zostało skazanych na wygnanie przez co biskupstwa pozostały bez pasterzy,
- Cerkiew unicka uległa całkowitej kasacie, setki tysięcy wiernych siłą wcielono do Cerkwi prawosławnej,
- 10 tys. znalazło się na emigracji,
- cofnięto autonomię Królestwa Polskiego,
- zniesiono odrębny budżet,
- językiem urzędowym stał się rosyjski,
- zlikwidowano Szkołę Główną, (polski uniwersytet),
- zatrzymano reformy,
- Polakom zabroniono zakupu ziemi na własność, (defensywa własności szczególnie na Kresach),
- cofnięcie zaboru rosyjskiego pod względem kulturalnym i społecznym, dzięki czemu dzielnica ta, która przed 1830 była jednym z najbardziej kwitnących krajów w Europie, w końcu w XIX stała się jednym z najbardziej zacofanych,
- utrata Kresów polskich,
- wywołanie procesu emancypacji grup etnicznych, litewskiej i ukraińskiej w opozycji do polskości,
- pogłębienie zależności Polski od Rosji,
- zniweczenie porozumienia rosyjsko – francuskiego,
- scementowanie współpracy zaborców,
- umocnienie siły Prus, które najwięcej zyskały,
- wielkie zwycięstwo polityki Ottona von Bismarcka, który na trupie Polski rozpoczął skuteczny proces budowania mocarstwa Prus.
Bilans jest ewidentnie niekorzystny dla Polski. Tracimy ostatecznie polskie Kresy i ponosimy olbrzymie straty we wszystkich sferach życia od gospodarki po to co jest najcenniejsze – życie światłych ludzi, którzy stanowią przecież istotę narodu.
Walka to żywioł dla Polaka i historia wielokrotnie to poświadczała. Jednak należy się bić, ale tak, aby odnieść zwycięstwo i Polacy wielokrotnie udowadniali, że byli skuteczni i wręcz perfekcyjni w walce. O powstaniu styczniowym możemy powiedzieć, że była to narodowa próba samobójstwa – grzech (historyk galicyjski Henryk Lisicki). Olbrzymie straty, cierpienie tysięcy ludzi, wymordowanie elity i definitywna utrata polskich Kresów jednoznacznie określają sens tej ruchawki, która zakończyła się hekatombą rozebranej Rzeczypospolitej.
Przyznaję rację prawicowemu publicyście Maciejowi Eckardtowi, który twierdzi, że rocznice Powstania Styczniowego powinna raczej towarzyszyć zaduma nad narodową predylekcją Polaków do politycznych samobójstw. Podobnie historyk Stefan Kieniewicz uważał, że powstaniu należna jest pamięć, ale nie kult.
Można odczuć, że trwa w tej chwili bezrefleksyjne upamiętnianie powstania, zdjęcia, grafiki, łzawe wspominanie, bez jakichkolwiek analiz, komentarzy krytycznych. Mamy oficjalną, lekko wymuszoną postawę władzy by czcić dla czczenia, no i tą histeryczną reakcję, upapraną politycznym interesem postawę pseudoprawicy, która bezmyślnie kultywuje to co w naszej tradycji jest słabe, złe, głupie i złowieszczo nam wtłaczane.
Dlatego myśląc pamiętajmy - Chwała bohaterom powstania styczniowego, hańba i potępienie tym co je wywołali. Nie gloryfikujmy, nie dawajmy młodzieży za przykład naszej nieudaczności i nieskuteczności, ale wyciągajmy wnioski. Patriotyzm cmentarny jest jak najbardziej szkodliwy. Potrzebujemy patriotyzmu Wielkości, mądrości, który buduje, daje wzorce i służyć będzie przyszłym pokoleniom.
Dariusz Wasilewski
Autor jest prezesem Fundacji Obowiązek Polski, a także prezesem Honorowym Młodzieży Wszechpolskiej.
Na zdjęciu: Artur Grottger, Z krzyżem po śniegu
Źródło: prawy.pl