Wczoraj w godzinach wieczornych „nieznani sprawy” ostrzelali polski konsulat z ręcznego granatnika przeciwpancernego. Na pytanie kto to zrobił i dlaczego są możliwe dwie odpowiedzi i żadna z nich nie jest dobra dla Polski. Bez względu na to czy zrobili to rosyjscy dywersanci, czy miejscowi banderowcy i tak mamy jak mawiają małolaty „przerąbane”.
Weźmy pierwszą ewentualność – Rosjanie wysłali grupę dywersyjną, żeby zaatakować polski konsulat w Łucku. Działanie pod wieloma względami idiotyczne. Łuck to nie Donieck. Trzeba by było się przekradać przez pół Ukrainy. Ja rozumiem, że można użyć grupy dywersyjnej do takiej akcji jak przed tygodniem, czyli podpalenia składu amunicji w Bałakliji w obwodzie charkowskim. Tam w jednym z największych na Ukrainie składów broni i amunicji naprawdę było co podpalać i wysadzać. Te tony materiałów wybuchowych, rakiet, pocisków czołgowych i artyleryjskich. Skład amunicji zajmował powierzchnię 368 hektarów i przechowywanych w nim było prawie 140 tysięcy ton pocisków. Stąd trzeba było całe miasto Bałaklija w obwodzie charkowskim ewakuować, czyli jakieś 15 tysięcy ludzi. To faktycznie był piękny cel do dywersji. I mający sens militarny. Natomiast konsulat w Łucku jest po pierwsze daleko od rosyjskiej granicy, po drugie ma znikome znaczenie, a po trzecie gdyby to zrobili Rosjanie to w taki sposób, żeby jednak któryś z polskich dyplomatów zginął. A okoliczności wskazywały na Ukraińców. Zresztą strona rosyjska jest w pełni świadoma, że każdy taki akt zostanie zrzucony na nią, a polskie media od lewa do prawa poza nielicznymi wyjątkami przedstawią tylko i wyłącznie wersję ukraińską. A gdyby faktycznie była to rosyjska dywersja to pokazała jeszcze jedno – Ukraina jest państwem upadłym. Tak samo jak Somalia, Afganistan, Irak, Libia czy Jemen. Tylko bowiem na terenie państw upadłych placówki dyplomatyczne innych krajów nie mają gwarancji bezpieczeństwa. I w państwach upadłych takie placówki dyplomatyczne się likwiduje, a pracowników zabiera do kraju. W innych placówki dyplomatyczne, szczególnie najbliższego i jedynego "przyjaciela", jaki się rządowi w Kijowie pozostał są dobrze pilnowane. Pytanie – komu bardziej zależy na tym, żeby na męczeńskiej ziemi wołyńskiej nie było polskiej placówki konsularnej – putinowskiej Rosji, czy banderowskiej Ukrainie?
I teraz dochodzimy do drugiej hipotezy – że zrobili to Ukraińcy, albo celowo – żeby zwalić to na Rosję, albo bo tak im wyszło. Ponieważ jakiś pijany mołojec z oddziałów ochotniczych po spożywaniu horyłki, albo inszego samogonu wracał nocą ze swoim ukochanym granatnikiem RPG i po prostu mu się odpaliło na widok złowrogiego symbolu Polski na Wołyniu. Komuś oswojonemu z regulaminem posługiwania się bronią taka sytuacja wydaje się absurdem, ale ukraińscy „ochotnicy” mają więcej wspólnego z jakąś bandą kozaków zaporoskich, niż z wojskiem. Co więcej masa różnych jawnych Ukraińców i ukrainofili - polskich agentów wpływu neobanderowskiego Kijowa tłumaczy, że za ostrzelaniem z granatnika polskiego konsulatu w Łucku stoi Rosja, bo to jej najbardziej zależy na rozerwaniu nierozerwalnego polsko-ukraińskiego „braterstwa broni”. Oczywiście kompletnie oni nie widzą, (a czasami widzą i tylko udają ślepotę, że takie argumenty, to zasłona dymna i woda na młyn środowisk neo-banderowskich. Dla których sytuacja jest o tyle wygodna, że cokolwiek pogrobowcy banderyzmu nie zrobią to i tak pójdzie to na ruskich. Banderowiec może robić co chce, wiedząc że i tak to będzie zapisane na konto Rosji. Cóż w Polsce jest wielu pożytecznych idiotów, którzy twierdzą, że nawet zdjęcia z Hitlerem, czy nawiązania do rzezi wołyńskiej ściągnięte ze strony internetowej batalionu ochotniczego „Azov” to... przejaw rosyjskiej agentury. Zresztą według nich każdy, kto nie popiera współczesnej judeo-banderowskiej Ukrainy jest ruskim agentem. Stąd wypowiedzi różnych myślących inaczej w rodzaju Misiaka Kamińskiego, że „rosyjska agentura jest wszędzie, na całym świecie”. Ale czego się spodziewać po polityku, który kilka lat temu twierdził w publicznym radiu, że „mniejszości narodowe są największym bogactwem Polski”? Cóż II Rzeczpospolita bardzo źle na tym bogactwie wyszła. Trzecia jak przyswoi więcej Ukraińców to też może tego nie przetrwać. Czego się jednak spodziewać po kimś kto zaczynał, jako narodowiec radykalny, a obecnie osiągnął poziom skrajny ukrainofilii i żydofilii? Cóż ale takich jak on jest więcej. I nieważne co zrobią pogrobowcy Bandery na Ukrainie. Przecież byłego deputowanego do Dumy Denisa Woronienkowa zabił w Kijowie bojówkarz banderowskiego batalionu „Donbas” 28-letni Paweł Parszow. Natomiast Poroszenko i ukraińskie MSW oskarżyło o to Rosjan. - Podstępne zabójstwo Denisa Woronienkowa w centrum Kijowa jest aktem terroryzmu państwowego ze strony Rosji, którą zmuszony był opuścić z przyczyn politycznych. Mamy do czynienia z jawnym śladem rosyjskich służb specjalnych, który wcześniej niejednokrotnie pojawiał się w różnych stolicach europejskich. - to słowa Poroszenki. Proszę je porównać z tym co powiedział dzisiaj na temat ostrzału konsulatu w Łucku. Ponieważ jednak ochroniarz byłego deputowanego postrzelił napastnika wskutek czego on zmarł to... jego grób został uhonorowany symbolami UPA i niczym oficer SS także nordyckimi runami.
Łuck to także miejsce festiwalu Banderstadt (niem. Miasto Bandery). Cóż jako stolica Wołynia istotnie się jak mało które miejsce na współczesnej UPA-inie do tego nadaje. W końcu 74 lata temu to tu wymordowano w najbardziej nieludzki i bestialski sposób dziesiątki tysięcy Polaków – głównie kobiet i dzieci. W tym roku na początku sierpnia będzie już XI Banderstadt. Na zeszłorocznym X Festiwalu był deputowany Jurij Szuchewycz, syn zagorzałego banderowca i kata Polaków, dowódcy UPA Romana Szuchewycza. Ten sam, któremu „Gazeta Wyborcza” użyczyła swoich łamów do kuriozalnego wywiadu. I ten sam z którym marszałek Kuchciński potajemnie paktował w czerwcu zeszłego roku w Truskawcu. Czego efektem było zobowiązanie się, że przed 11 lipca 2016 roku polski Sejm nie przyjmie żadnej uchwały ws. ludobójstwa na Polakach. I mamy uwierzyć, że na skrwawionej męczeńską śmiercią Polaków ziemi wołyńskiej, która teraz jest wylęgarnią neobanderyzmu jakiś „ruski agent” strzela z granatnika do polskiego konsulatu? Drodzy Ukraińcy nie wszyscy w Polsce są idiotami, albo dla rzekomej „przyjaźni polsko – ukraińskiej” której tak faktycznie nie ma, nie było i nigdy nie będzie zamkną oczy i zatkają nos.
Michał Miłosz