Barszcz ukraiński
Na terenie Ukrainy od kilku tygodni dochodzi niemal już regularnie do incydentów wymierzonych w państwo polskie. Skala zjawiska narasta a władze ukraińskie nic z tym mnie robią, mając jedno proste i jak się okazuje skuteczne wytłumaczenie - za tym wszystkim stoi Rosja! Z punktu widzenia Ukrainy sytuacja jest idealna, winna jest Rosja a dodatkowo kosztem rzekomych rosyjskich działań można przytrzeć nosa Polsce, która ostatnio chwilami przebudzona z letargu próbuje przypomnieć sobie o swojej godności. Nie zrozumiałe w tej sytuacji jest jednak zachowanie Polski, choć może źle próbuję wyłuskać swoją myśl, bo jest ono zrozumiałe jak się spojrzy na kierunek polityczny, który obiera Warszawa za rządów neonaczelnika Kaczyńskiego i jego neosanacyjnej świty.
Polska w ukraińskie oskarżenia skierowane w kierunku Rosji weszła jak w masło, bez oporu i głęboko. Prawo mniej więcej chyba na całym świecie, nawet na San Escobar gdyby istniało, mówi, ze dopóki się komuś nie udowodni winy to jest on niewinny. Dla władz ukraińskich i polskich, sprawa jest jednak jasna, bez prowadzenia śledztwa wiadomo, że to Rosja. Oczywiście w dobrze prowadzonym śledztwie tej hipotezy jako jednej z kilku nie należy wykluczyć, dziw jednak, że brakuje innych. Przyjmując że tych kilku pierwszych profanacji pomników dokonali rzeczywiście Rosjanie, to jeśli Ukraina i Polska jednoznacznie uznały rosyjskie sprawstwo tych wydarzeń, to z punktu widzenia Rosji kolejne takie akcje mijałby się z celem bo pogłębiały by tylko negatywny obraz Rosji zarówno na Ukrainie, w Polsce jak w oczach światowej opinii publicznej. No właśnie ale przyjmijmy, że strona ukraińska zdaje sobie sprawę, że o sprawstwo Polska za każdym razem w ciemno posądzi Rosję to czy nie warto organizować taki akcji aby dzięki nim poróżnić jeszcze bardziej Polskę z Rosją? Sytuacja Ukrainy z każdym kolejnym miesiącem jest coraz gorsza bo lista przyjaciół złodziejskich rządów oligarchów systematycznie uszczupla. Ukraina szuka na gwałt państw, które udałoby się wkręcić w swój konflikt z Rosją. Stąd ostatnie próby destabilizacji na Białorusi i wsparcie udzielone przez ukraińskich neobanderowców dla próby wywołania Majdanu w Mińsku. Gdyby tak udało się obalić Łukaszenkę do władzy na Białorusi doszłyby środowiska nacjonalistów białoruskich z których przynajmniej część nie ukrywa swoich jawnych sympatii wobec ukraińskich kolegów a Rosję uważa za imperium zła. Wciągniecie do konfliktu Białorusi i Polski na pełną skalę, pozwoliłoby wydłużyć agonię Ukrainy o co najmniej o rok. Dla ukraińskich pasożytów każdy kolejny miesiąc przy korycie jest na wagę złota.
Pozostawmy temat dywagacji kto kogo z kim chciał skłócić organizując te akcje a skupmy się na tym co wydarzyło się w polskim konsulacie w Łucku. Do ostrzału użyto granatnika co według strony polskiej i ukraińskiej tylko potwierdza sprawstwo Rosji. Według mnie użycie granatnika niczego nie przesądza bo od czasów Majdanu na Ukrainie, w prywatnych rękach są na Ukrainie tysiące sztuk różnego rodzaju broni. Przecież tylko chociażby we Lwowie w trakcie Majdanu,banderowcy wrzucili przez okno do komisariatu policji granat zabijając dwóch policjantów a następnie przejmując całą broń która była na wyposażeniu tego komisariatu, podobne sytuacje miały miejsce również w innych miastach. Tysiące sztuk broni są w rękach aktywistów Prawego Sektora i innych banderowskich sotni oraz na wyposażeniu prywatnych armii poszczególnych oligarchów. Przypomnijmy tylko, że jakiś czas temu na terenie zachodniej Ukrainy grasowały bandy banderowców, które dokonywały samosądów z użyciem broni na osobach, które uznane zostały za tzw. "wrogów nacji". Dziś pod tym względem nawiązując do terminologii westernowej można śmiało określić Ukrainę mianem "Dzikiego Wschodu". I tu dochodzimy do kwestii dotyczącej kondycji i stanu w jakim znajduje się ukraińskie państwo. W ostatnich latach jeśli zdarzały się gdzieś w świecie takie ataki na przedstawicielstwa dyplomatyczne z użyciem tego rodzaju broni to miało to mogło to mieć miejsce w takich krajach jak Afganistan, Irak czy Syria a nie w Europie. Władze ukraińskie nie zdają sobie widać sprawy z powagi sytuacji i uważają, że zwalenie jak zawsze winy na Rosję jest wystarczającym usprawiedliwieniem dla ich rzeczywistej lub celowej nieudolności. Otóż jednak tak nie jest, każde bowiem poważne państwo, ochronę placówek dyplomatycznych uważa za swój priorytet. Na skutek napięcia na linii Turcja - UE pod ambasadą Turcji w Warszawie dzień i noc stoi patrol policji a proszę spróbować przechodząc chodnikiem na wysokości ambasady Izraela w Warszawie zacząć nieco dziwnie się zachowywać, idąc np z teczką, bardzo szybko wylądujecie państwo z głową na kostce brukowej skuci przez funkcjonariuszy odpowiednich służb. Prawda jest więc taka, że Ukraina albo nie chce, albo nie jest wstanie w tej chwili zapewnić bezpieczeństwa ani obywatelom swojego państwa, ani obywatelom i placówkom dyplomatycznym innych państw.
Nie bez znaczenia dla całej sprawy jest też miejsce w którym doszło do incydentu. Otóż Łuck w mojej opinii (osoby która dość dobrze siedzi w bieżącej problematyce ukraińskiej), jest jednym z trzech, czterech najsilniejszych bastionów banderyzmu na Ukrainie i śmiało może, jeśli nie liczbą aktywistów to na pewno ich fanatyzmem, bić się o palmę pierwszeństwa ze Lwowem.
Strona polska powinna według mnie dać wyraźny sygnał Ukrainie, że bez względu na to kto jest sprawcą tych wydarzeń Polska nie będzie pobłażać takim sytuacjom a strona ukraińska zobowiąże się do przeprowadzenia rzetelnego śledztwa, o wynikach którego poinformuje stronę polską. Dopóki mamy jednak u władzy ludzi "podnóżki", skrzętnie wykonujących polecenia innych państw, dopóty skazani będziemy na pobłażanie stronie ukraińskiej. Arkadiusz MiksaŹródło: prawy.pl