Stanisław Michalkiewicz: Dziś, jak za PRL, koncesję trzeba mieć na prawie każdą działalność

0
0
0
/

10 dni temu przypadła dwudziesta piąta rocznica rozpoczęcia widowiska telewizyjnego pod tytułem „Obrady Okrągłego Stołu”. Było to widowisko przeznaczone dla obywateli, zwłaszcza tych, którzy w 1980 r. zbuntowali się przeciwko Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i nie tylko przystąpili do Solidarności, ale nawet wytrwali w jej podziemnych strukturach przez okres stanu wojennego i całą dekadę lat 80.

 

Chodziło o to, by na własne oczy zobaczyli, jak Umiłowani Przywódcy tak zwanej „strony społecznej” strasznie osaczają komucha („Pan Karol warunki wysuwał wciąż twarde i strasznie osaczał komucha” – pisał Janusz Szpotański w słynnym wierszu dedykowanym Stefanowi Niesiołowskiemu, zatytułowanym „Pan Karol i Kostuś”), jak osaczony, przyparty do ściany komuch się wije, słowem, by też mieli jakąś satysfakcję. A komuch rzeczywiście się wił – ale ze śmiechu, ponieważ doskonale wiedział, że w miejscach bardziej dyskretnych i w gronie bardziej zaufanym, to znaczy w gronie specjalnie wyselekcjonowanych przez generała Kiszczaka Umiłowanych Przywódców, kładzione są właśnie ustrojowe fundamenty III Rzeczypospolitej.

 

 

Warto przypomnieć, że socjalizm realny został bez większego hałasu rozmontowany znacznie wcześniej – konkretnie w październiku 1988 r., kiedy sejm uchwalił ustawę o działalności gospodarczej autorstwa Mieczysława Wilczka. Weszła ona w życie 1 stycznia 1989 r., a więc zanim jeszcze wspomniane widowisko telewizyjne się rozpoczęło. Socjalizm realny w gospodarce został wprowadzony w Polsce za sprawą Hilarego Minca – jednego z trójki wszechmogących Żydów, których Józef Stalin wyznaczył na nauczycieli socjalizmu dla naszego mniej wartościowego narodu tubylczego.

 

Najważniejszy był oczywiście Jakub Berman, którego wicepremier Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej Stanisław Mikołajczyk plasował w prawdziwej hierarchii władzy w Polsce na czwartym miejscu, po generale NKWD Iwanie Sierowie, po szefie NKWD w ambasadzie ZSRR oraz po ambasadorze Lebiediewie. Hilary Minc był rzucony na gospodarczy odcinek frontu, na którym wygrał wszystkie „bitwy o handel”, przemysł i inne dziedziny gospodarki, a Roman Zambrowski urzędował na odcinku „walki z nadużyciami i szkodnictwem gospodarczym”, co konkretnie oznaczało, że jak się tylko dowiedział, że ktoś ma złoto lub dolary, to mógł go kazać aresztować i trzymać dopóty, dopóki nie powiedział, gdzie schował. No a wtedy nie było już po co trzymać go w areszcie, więc go nie trzymano, tylko zakopywano w nieznanym miejscu, i po krzyku.

 

Otóż Hilary Minc, jak przystało na gospodarczego dyktatora naszego nieszczęśliwego kraju, miał swój gospodarczy ideał w postaci planu doprowadzonego do każdego stanowiska pracy. Bo w socjalizmie wszystko powinno być z góry zaplanowane, a skoro tak, to władza polityczna musiała być wyposażona w prawo decydowania, kto ma się czym zajmować, to znaczy komu wolno prowadzić działalność gospodarczą, jakiego rodzaju i w jakim zakresie.

 

W rezultacie partia, a w jej imieniu administracja udzielała zezwoleń i zaświadczeń, bez których nie można było legalnie nawet kiwnąć palcem w bucie. Ale w drugiej połowie lat 80., a konkretnie po spotkaniu Michaiła Gorbaczowa z prezydentem Ronaldem Reaganem w Reykjaviku na Islandii – kiedy stało się jasne, że istotnym elementem nowego porządku politycznego w Europie będzie ewakuacja imperium sowieckiego z Europy Środkowej – komunistyczna nomenklatura, czyli środowisko władzy, w ramach przygotowań do zajęcia pozycji społecznej w nowych warunkach ustrojowych zaczęła się uwłaszczać za pośrednictwem tzw. nomenklaturowych spółek, rozkradając państwowe przedsiębiorstwa pod osłoną surowych praw stanu wojennego i kordonów ZOMO. To oczywiście zmieniło dotychczasowy stosunek do gospodarczego ideału Hilarego Minca.

 

O ile za pierwszej komuny środowisko władzy było zainteresowane możliwością jak najbardziej drobiazgowego kontrolowania życia gospodarczego i działalności gospodarczej każdego obywatela, żeby wymuszać na nim odpowiednie haracze, o tyle uwłaszczona nomenklatura już taką kontrolą z niczyjej strony zainteresowana nie była. Przeciwnie – skoro już się uwłaszczyła, to nie życzyła sobie, żeby ktoś wtrącał się do jej własności. Toteż myślą przewodnią wspomnianej ustawy była maksymalna swoboda działalności gospodarczej.

 

Dzięki temu w prosty i zdecydowany sposób przecinała ona nierozwiązywalne węzły gordyjskie. Na przykład art. 4 tej ustawy jednym pociągnięciem pióra likwidował wszelkie dotychczasowe drobiazgowe regulacje, stanowiąc, że „podmioty gospodarcze” mogą dokonywać czynności oraz działań, które nie są przez prawo zabronione, a art. 5 likwidował obowiązkowe pośrednictwo „organów zatrudnienia”.

 

Największe zmiany przynosił art. 11 ustawy, przewidujący obowiązek uzyskania koncesji na prowadzenie działalności gospodarczej TYLKO W DZIESIĘCIU PRZYPADKACH! Docenić wagę tego rozstrzygnięcia można na tle socjalizmu realnego, w którym koncesję trzeba było uzyskać na WSZYSTKO! Jakie to były przypadki?

 

Ano wydobywanie kopalin – i to tylko podlegających prawu górniczemu, przetwórstwo i obrót metalami szlachetnymi i kamieniami szlachetnymi, wytwarzanie i obrót materiałami wybuchowymi, bronią i amunicją, wytwarzanie środków farmaceutycznych, odurzających i psychotropowych, artykułów sanitarnych oraz trucizn, wyrób spirytusu i wódek, wyrób papierosów, transport morski i lotniczy, prowadzenie aptek, obrót niektórymi towarami z zagranicą oraz prowadzenie firm ochroniarskich i detektywistycznych.

 

Warto dodać, że w ciągu dziesięciu lat od wejścia w życie tej ustawy, przy akompaniamencie retoryki wolnorynkowej, kolejne rządy stopniowo przywracały reglamentację w gospodarce i w roku 1999 koncesje, licencje, zezwolenia i pozwolenia obowiązywały już w 202 OBSZARACH gospodarki! Można zatem powiedzieć, że w tzw. wolnej Polsce gospodarczy ideał Hilarego Minca był systematyczne przywracany, i to bez względu na to, czy zewnętrzne znamiona władzy piastowała akurat „komuna” czy też „antykomuna”.

 

Łatwiej to zrozumieć, gdy przypomnimy, że w owych dyskretnych miejscach, przy udziale osób obdarzonych przez generała Kiszczaka zaufaniem, w ramach kładzenia ustrojowych fundamentów III Rzeczypospolitej, ustanowiony został ekonomiczny model państwa w postaci kapitalizmu kompradorskiego. Ale to już temat na następny felieton z cyklu „mroczne początki III Rzeczypospolitej”.

 

Stanisław Michalkiewicz 

 

Felieton ukazał się w miesięczniku Moja Rodzina 2/2014. 

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną