Księża powini opierać się na Panu Bogu nie zaś na politycznej poprawności
Sytuacja, w której duchowni wyrażają ekspiację za każdym razem, kiedy media, lub politycy „mętnego nurtu” postanowią urządzić nagonkę na jednego z nich, jest nie do przyjęcia. Księża, niezależnie od tego, czy jest to wikary, proboszcz, czy biskup, powinni lękać się Pana Boga, nie zaś środków masowego ogłupiania. W przeciwnym bowiem razie, jaki przykład dają wiernym...?
Na wszelkiej maści antykatolickich forach brzmią jeszcze słowa ks. Józefa Klocha, rzecznika Konferencji Episkopatu Polski, który na antenie radia ZET w ostrych słowach skrytykował kazanie ks. Stanisława Małkowskiego. W kazaniu tym nie było nic, co byłoby sprzeczne ze stanem faktycznym i naprawdę trudno (nie tylko mnie) zrozumieć, dlaczego komentarz ks. Klocha brzmiał: „Kościół nie jest miejscem na przedstawianie swoich politycznych poglądów”.
Kiedy usiłowałam porozmawiać z rzecznikiem KEP, okazało się, że nie ma dla mnie czasu, o czym poinformowała mnie pracownica biura. - Ksiądz na pewno oddzwoni – zapewniała, a ja czekałam godzinami. Ksiądz nie oddzwonił, gdyż z wypowiedzianych słów tłumaczyć się najwyraźniej nie zamierzał. Tymczasem ja poskładałam kilka faktów, wnioski z których mnie mocno przeraziły.
Otóż rzecznik prasowy KEP jakoś nie interweniował, kiedy na ambony – w tym również w częstochowskim sanktuarium – wchodzili politycy i przemawiali do zgromadzonych. Równie cicho pozostawał, kiedy ci sami politycy sprzeciwiali się otwarcie nauce Kościoła, promując aborcję czy in vitro przy jednoczesnym podkreślaniu swojej przynależności do zgromadzenia wiernych. Uwagę na to zwracał ks. Stanisław Małkowski, mówiąc o automatycznym objęciu tych osób ekskomuniką i za to - jak twierdzą źródła zbliżone do kurii - otrzymał ostrą reprymendę [!!!].
Milczeniem przywitano również wypowiedzi ks. Jana Kaczkowskiego, który w wywiadzie dla tygodnika „Newsweek” udzielił wsparcia Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy Jerzego Owsiaka, promującej satanizm oraz wszelkiej maści patologie, jakich pełno na finansowanym przez nią Przystanku Woodstock.
Jak to możliwe, że władze kościelne pozwalają politykom cenzurować kazania, ewentualnie podporządkowują się naciskom politycznym? Najbardziej spektakularnymi tego przykładami było pozbawienie ks. Stanisława Żarskiego funkcji kapelana wojskowego po jego krytycznych słowach względem prowadzonej przez władze Polski polityki budowania na antywartościach (reprymendy niepoprawnemu kapłanowi udzielił sam prezydent RP Bronisław Komorowski), czy – o wiele wcześniejsze – wymuszenie rezygnacji ks. abpa Stanisława Wielgusa z funkcji metropolity warszawskiego (ptaszki w mieście śpiewały, że do ingresu chciał nie dopuścić sam Jarosław Kaczyński).
Przecież arcybiskupowi Stanisławowi Wielgusowi funkcję metropolity warszawskiego powierzył sam papież, natomiast polscy biskupi dokonali tajemniczej i niezrozumiałej wolty, z której zadowolonych była w zasadzie większość polityków, w tym również obecny prezes PiS – do tej pory mam w pamięci jego usatysfakcjonowaną twarz z błyskiem radości w oczach i oddechem ulgi, kiedy abp Wielgus w równie niejasnych okolicznościach złożył rezygnację.
Trudna do zrozumienia jest ponadto postawa większości księży w stosunku do pomówień o pedofilię. Fakt wykrycia kilku przypadków tej patologii wśród kapłanów nie usprawiedliwia zakwalifikowania wszystkich duchownych do szuflady z napisem „pedofil”. Tego typu przykadów niestety można podać o wiele więcej.
Anna Wiejak
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl