Grekokatoliccy duchowni pielęgnują pamięć morderców spod znaku tryzuba
W domach niektórych ukraińskich duchownych grekokatolickich na ścianach wiszą portrety Romana Szuchewycza i Stepana Bandery. Duchowni ci skarżą się na to, iż są w tej sprawie przesłuchiwani przez rosyjskie władze Krymu. Portal Prawy.pl dotarł do zdjęć, na których widać, iż portrety tych zbrodniarzy są czczone również w grekokatolickich świątyniach (patrz zdj.).
Jednym owych duchownych jest o. Mykoła Kwycz, kapelan marynarki stacjonującej w Sewastopolu, który został zatrzymany przez Rosjan tuż po odprawieniu nabożeństwa za zmarłych. Tej samej nocy udało mu się z pomocą swoich parafian uciec w głąb państwa ukraińskiego. Z informacji przedstawionych departamentowi Ukraińskiego Kościoła Grekokatolickiego wynika, iż był on przetrzymywany i przesłuchiwany przez osiem godzin przez oficerów rosyjskiego wywiadu wspieranych przez członków krymskiej samoobrony.
Według o. Kwycza, cytowanego przez CNA i EWTN, został on oskarżony o dokonywanie „prowokacji” oraz zaopatrywanie ukraińskiej marynarki w broń. O. Kwycz utrzymywał, że pomagał jedynie organizować dostawy żywności do objętej blokadą bazy oraz, iż przekazał dziennikarzom dwie kamizelki kuloodporne.
Kiedy jednak oficerowie przprowadzili rewizję w jego mieszkaniu, w którym ujrzeli ukraińską flagę, a na ścianach potrety Romana Szuchewycza i Stepana Bandery, zarzucili mu nazizm. Za „ekstremizm” grozi mu – według rosyjskiego prawa - do 15 lat więzienia.
Los grekokatolików - na Półwyspie Krymskim jest ich ok. 5 tysięcy - po podpisaniu traktatu między Rosją a Krymem pozostaje niepewny. Równie niepewna jest liczba tych spośród nich, którzy kultywują spuściznę Romana Szuchewycza i Stepana Bandery. Dla Polaków i katolików jest to bardzo trudna sytuacja, gdyż pragnienie ratowania człowieka koliduje z obawą przed odrodzeniem się zbrodniczego nacjonalizmu Ukraińców.
Julia Nowicka
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl