Porażka SMERU – co zrobi Robert Fico
W drugiej turze wyborów prezydenckich na Słowacji niespodziewanie zwyciężył Andrej Kiska. Pokonał on urzędującego premiera Roberta Fico stosunkiem głosów 59,4 % do 40,6 %. Sam Robert Fico jest w szoku i odmówił jakiegokolwiek komentarza.
SMER partia rządząca na Słowacji wydawała się być pewna miażdżącego zwycięstwa i przejęcia pełni władzy w kraju. Na nic się jednak zdały buńczuczne zapowiedzi i próba kreowania się radykalnie lewicowego SMER-u jako jedynej siły politycznej potrafiącej rządzić Słowacją. Wyborcy nie dali się zwieźć sprytnym sztuczkom PR.
Wiele o przyczynach takiego a nie innego wyniku wyborów mogą powiedzieć nastroje społeczne na Słowacji. Rząd wyraźnie nie radzi sobie z niezadowoleniem panującym w kraju, zwłaszcza że bezrobocie wynosi aż 13%. To dużo, jak na malutką Słowację. Robert Fico natomiast zamiast podjąć konkretne działania kokietuje elektorat populistyczną papką. W tym wypadku owa papka okazała się na szczęście nieprzyswajalna dla większości społeczeństwa.
Zdaniem ekspertów wynik wyborów jest też pokazaniem nieufności Słowaków to tradycyjnej formuły partii politycznych. Prezydent elekt z żadną partią polityczną formalnie związany nie jest, zaś cieszy się powszechnym szacunkiem jako filantrop i fundator stypendiów dla młodzieży.
Robert Fico pogratulował już zwycięstwa rywalowi, ale jednocześnie zaszył się w sztabie współpracowników i nie komentuje swojego wyniku. Pewnie liże rany i przygotowuje frontalny atak na nowego szefa państwa.
Znając lewicowe możliwości Andrej Kiska może spodziewać się bardzo brutalnej ofensywy wobec swojej osoby. Wszak Robert Fico ewoluował od członka Komunistycznej Partii Czechosłowacji na szefa lewicowo – populistycznego SMER-u. Wykluczyć więc nie można że niedługo zmieni się w liberała i będzie próbował ugrać nowy kapitał wyborczy na ludzkiej naiwności. Dla lidera SMER-u ogromnym ciosem jest też olbrzymia przewaga Kiski (20%) w głosowaniu. Zapewne nad przyczyną tego dystansu zastanawia się teraz w ciszy swojego gabinetu.
Warto podkreślić że Andrej Kiska jest pierwszym prezydentem Słowacji, który w przeszłości nie był członkiem partii komunistycznej. Pozostaje życzyć naszym południowym sąsiadom, by zmiana na stanowisku głowy państwa (swój urząd prezydent – elekt obejmie w czerwcu) przyczyniła się do podźwignięcia kraju z obecnych kłopotów.
Roman Andrzej Stańczyk
fot. fico2014.sk
Źródło: prawy.pl