Algieria – kraj który nie chce rewolucji

0
0
0
/

Abd Al-Aziz Buteflika nie bez trudu dopełniał 17 kwietnia wyborczej procedury przywieziony do urny na wózku inwalidzkim. Obraz ten można uznać za świetną alegorię państwa, którym Buteflika ma rządzić czwartą kadencję z rzędu.

 

W czwartek w Algierii odbywały się wybory prezydenckie. Frekwencja miała wynieść 51 procent co jest wynikiem słabszym w porównaniu do poprzednich wyborów prezydenckich w 2009, w których według oficjalnych wyników miało wziąć udział 74 procent uprawnionych do głosowania. Buteflika uzyskał poparcie ponad 81,5 procenta procent z nich. Jego główny kontrkandydat Ali Benflis, swego czasu premier, teraz startujący jako niezależny uzyskał 12,2 procent głosów. Natychmiast po ogłoszeniu sondażowych wyników ogłosił, iż wybory zostały sfałszowane a on nie uznaje ich wyników. Żaden z pozostałych czterech kandydatów nie przekroczył poparcia rzędu 2,3 procenta.

Na ulice stolicy wyległy tłumy zwolenników nowego-starego prezydenta. Jednak na przedmieściach dali o sobie, w znacznie mniejszej liczbie, jego przeciwnicy. W dwóch wsiach na wschód od Algieru doszło do starć w których rannych zostało około 70 osób.

Większe protesty wywołała właściwie sama decyzja Butefliki o ponowne ubieganie się o urząd głowy państwa. Przeszedł on dwa wylewy, z tego ostatni w zeszłym roku. Nie porusza się o własnych siłach i z trudem przemawia, rzadko pokazuje się publicznie. Początek roku spędził na rekonwalescencji we Francji. Wielu wyraża wątpliwości w tym stanie może on spełniać swoje obowiązki.

Wbrew krytykom algierskich władz jego zwycięstwo wydaje się realne. Przedwcześnie zniedołężniały 77-letni prezydent po dwóch wylewach reprezentuje bowiem to co dla przeciętnych Algierczyków ciągle ma wysoką cenę – pokój i stabilizację. Buteflika reprezentuje wszystkie zalety i wady algierskiego państwa, jest wręcz jego żywą historią.

Krwią okupiona niepodległość

Libia otrzymała niepodległość za darmo do Brytyjczyków. W Egipcie Londyn i Paryż próbowały jedynie utrzymać kontrolę na Kanałem Sueskim co skończyło się ich kompromitacją w czasie kryzysu 1956 roku. W Maroku i Tunezji Francuzi próbowali utrzymać swoją kolonialną władzę ale pod naciskiem arabskich ruchów politycznych i partyzantów stosunkowo łatwo pogodzili się z ich niepodległością w połowie lat pięćdziesiątych XX wieku. Z Algierią było inaczej.

Algieria nie była dla Paryża zwykłą kolonią (zdobytą w 1830 r.). Jej obszar był traktowany po prostu jak zamorskie departamenty metropolitalnej Francji, co uchwalono mocą konstytucji II Republiki w 1848 r. Jako takie stały się one przestrzenią intensywnej kolonizacji przez francuskich osadników. W połowie XX wieku było ich ponad milion czyli około 11 procent wszystkich mieszkańców kraju. Choć zamieszkiwali głównie w miastach, to część z nich kontrolowała przytłaczającą większość zdatnej rolniczo ziemi skonfiskowanej przez Francuzów w latach 70 XIX wieku. Koloniści, wskutek specjalnego cenzusu wyborczego, kontrolowali w pełni władzę lokalną i decydowali o przedstawicielach w Zgromadzeniu Narodowym w Paryżu.

Napięcia zaczęły się wkrótce po wojnie, gdy Algierczycy zażądali większego udziału w rządach, szczególnie, że miejscowi nie poskąpili krwi walcząc za „Wielką Francję” na frontach II wojny światowej. W 1954 młodzi miejscowi nacjonaliści założyli Front Wyzwolenia Narodowego (FLN) i rozpoczęli przeciw francuskiej władzy wojnę partyzancką. Paryż, a szczególnie lokalna społeczność francuska, nie chciały słyszeć o jakichkolwiek zmianach. Wojna przybrała więc niezwykle brutalny przebieg. Obie strony uciekały się do metod terrorystycznych, a francuskie służby niemal oficjalnie stosowały tortury wobec schwytanych członków FLN.

Mimo, że Francuzi w 1959 r. niemal rozbili FLN kontynuował on walkę, aż 1962 r. prezydent de Gaulle zgodził się na niepodległość Algierii. Wojna kosztowała życie ogromnej, trudnej do oszacowania liczby mieszkańców (350-900 tysięcy). Krwawa droga do niepodległości odcisnęła niezatarte piętno na realiach politycznych i społecznych niepodległej Algierii. Liderzy FLN mieli zająć w nowym państwie centralną rolę. Jednym z tych dowódców był Abd Al-Aziz Buteflika.

Wielka wizja dyktatora

800 tys. kolonistów uciekło za morze, ich własność przejęto a algierscy nacjonaliści brutalnie obeszli się z Arabami na służbie Francuzów z których wielu wymordowano. Na tym skończyła się zgodna współpraca nowej ekipy, bowiem poszczególni liderzy rychło popadli w konflikt pogłębiany przez dążącego do autokratycznej władzy a przy tym jednak nieudolnego prezydenta Ben Bellę. Chaos przeciął wojskowy zamach stanu bohatera walk o niepodległość generała Huari Bumediena w 1965 r.

To właśnie Bumedien okazał się prawdziwym ojcem-założycielem Algierii mającym jasną wizję jednopartyjnego państwa organizującego etatystyczną, centralnie sterowaną gospodarkę. W 1971 r. znacjonalizował kluczowe dla niej przedsiębiorstwa wydobywające ropę i gaz ziemny. Polityka organizowania rolniczych spółdzielni doprowadziła do zażegnania niegdyś regularnie pojawiająca się na algierskim interiorze widma głodu. W krótkim czasie przezwyciężono powszechny niegdyś wśród arabskiej ludności analfabetyzm. Bumedien był niewątpliwie autokratą, który ostatecznie ustanowił polityczny monopol FLN, jednak wszystkie źródła z tamtego okresu potwierdzają, że cieszył się on niekłamanym, masowym poparciem społecznym.

Bumedien miał charyzmę wojskowego lidera. Nie wystarczała ona jednak na dyplomatycznych salonach. Na nie delegował swojego rezolutnego przyjaciela 38-letniego Buteflikę, który przetrwał na swoim stanowisko zamach stanu i który będzie ministrem spraw zagranicznych Algierii przez następne 13 lat, aż do śmierci przywódcy.

W za czasów jego urzędowania jego kraj stał się istotnym graczem politycznym. Starając się trzymać równy dystans między Waszyngtonem a Moskwą to właśnie Algieria było obok Jugosławii jednym z liderów Ruchu Państw Niezaangażowanych. Jednocześnie bardzo mocno wspierała wszelkie ruchy, które rozpatrywała jako „antykolonialne” – nie tylko politycznie ale i materialnie. Korzystały z tego poparcia chociażby Organizacja Wyzwolenia Palestyny, SWAPO, Afrykański Kongres Narodowy i przede wszystkim Ludowy Front Wyzwolenia Sahary Zachodniej (POLISARIO) okupowanej wówczas przez Maroko. Zresztą po dziś dzień Algieria utrzymuje na swoim terytorium obozy dla uchodźców z tego obszaru.

Buteflika miał zapewnione mocne wejście na dyplomatyczną scenę, gdyż w grudniu 1975 na lotnisku Algierze wylądował lecący z Wiednia samolot wraz z ówczesnym terrorystą numer jeden - „Carlosem-Szakalem” czyli Iliczem Ramiro Sanchezem. Porwał on 42 uczestników zebrania OPEC. Negocjacje poprowadzone przez Buteflikę doprowadziły ostatecznie do uwolnienia ich wszystkich w zamian za okup. Wcześniej w tym samym roku algierska dyplomacja mediowała między ostro skonfliktowanymi Irakiem i Iranem doprowadzając między nimi do tzw. „porozumienia algierskiego”.

W czasach Bumediena i Butefliki Algieria ogrywała więc poważną rolę w stosunkach międzynarodowych, prestiżem czempiona walki antykolonialnej nadrabiała obiektywną szczupłość materialnych podstaw dla swojej polityki.

Na marginesie

Dla Butefliki wszystko zmieniło się po przedwczesnej śmierci jego protektora. W 1978 r. Bumediena powaliła choroba. Charyzmatyczny przywódca nigdy, nie dał do zrozumienia kogo uważa za swojego następcę. Choć prowadzący ceremonię pogrzebową Buteflika przez wielu za takiego była uważany, w ciągu następnych tygodni zakulisowych gier w ramach FLN na jego kongresie na stanowisko przywódcy wydźwignięty został w lutym 1979 r. pułkownik Chadli Ben Dżadid – dotychczasowy minister obrony narodowej. Został on wysunięty przez wojskowych związanych z wywiadem co zapowiadało w czyje ręce przesuwa się rzeczywista władza w państwie. Buteflika nie krył zaskoczenia i rozczarowania, wielokrotnie będzie potem mówił o „bezkrwawym zamachu stanu”.

Nowa ekipa przywróciła do łask ludzi zmarginalizowanych przez Bumediena, między innymi pierwszego prezydenta Ben Bellę, eliminując ze stanowisk współpracowników zmarłego przywódcy – najbardziej prominentnym z nich był właśnie jego minister spraw zagranicznych.

Jednak zmiany znacznie wykroczyły poza roszady kadrowe. Nowe władze przystąpiły do liberalizacji gospodarki i prywatyzacji. Spowodowało to rozwój prywatnego sektora, polepszenie zaopatrzenia na rynku dóbr konsumpcyjnych i w ogóle sytuacji materialnej części ludności. Jednak robotnicy źle odczuli kryzys lub upadek poszczególnych gałęzi do tej pory państwowego przemysłu, zaś nagłe rozwarstwienie majątkowe i fortuny jakie zaczęły wyrastać tak u biznesmenów powiązanych z elitą jak i u korumpowanych przez nich urzędników stały u źródeł rosnących napięć społecznych. Wszystko to w warunkach gdy skostniałe i coraz bardziej wyalienowane struktury FLN nie mogły już być skutecznym pasem transmisyjnym artykulacji interesów a wszak w warunkach systemu jednopartyjnego tylko one mogły pełnić taką rolę. W dodatku FLN nadał opierał swój monopol władzy na kwazi-socjalistycznej ideologii pozostającej w coraz większej sprzeczności z realiami.

Wraz z uderzeniem kryzysu finansowego w latach osiemdziesiątych wyraźnie zaczęła wzbierać fala sprzeciwu społecznego, która znalazła ujście w socjaldemokratycznej opozycji. W kwietniu 1980 r. doszło do wystąpień studenckich w obronie marginalizowanego języka berberyjskiego. Okazało się jednak że to nie socjaldemokraci, ani nie mniejszość berberyjska będzie głównym przeciwnikiem władz. W Algierii głośno wybrzmiało echo rewolucji w Teheranie.

Cała dekada lat 80 to rozwój ruchu islamistycznego. Do tej pory zdecydowanie laicki FLN zareagował na to adaptacją do kodeksu cywilnego części rozwiązań prawa szariatu. Organizacje islamistyczne otrzymały stosunkowo duża swobodę rozwoju. Przy spadku cen ropy do poziomu 12 dolarów za baryłkę gospodarka znalazła się na krawędzi katastrofy i trzeba było zwinąć hojna politykę socjalną. W październiku 1988 r. na ulice wyległy tłumy. Policja nie dała sobie rady z zamieszkami i do akcji wkroczyło wojsko. Zginęło 500 osób. Na drugi dzień prezydent zapowiedział reformy, największym ich beneficjantem mieli okazać się coraz bardziej agresywni islamiści.

Wojna domowa

W 1988 r. znacznie zelżała cenzura. W lutym wprowadzono nowa konstytucję dopuszczającą pluralizm polityczny. Wbrew nadziejom liberałów największym beneficjentem reform okazał się fundamentalistyczny Islamski Front Ocalenia (FIS). W 1990 r. FIS w wyborach lokalnych wygrał w ponad połowie okręgów wyborczych. Późną wiosną strajk generalny ogłoszony przez islamistów sparaliżował kraj. Odpowiedzią wojska było ogłoszenia stanu wyjątkowego. Mimo uwięzienia charyzmatycznych liderów w grudniu 1991 r. w pierwszej turze wyborów parlamentarnych FIS zebrał 48 procent głosów. W styczniu ze stanowiska ustąpił prezydent Ben Dżadid. Był to wybieg wojskowych, którzy zmusili prezydenta do ustąpienia, gdyż przyjęto, że przed wyborem głowy państwa nie można wymienić parlamentu. Wybory parlamentarne zostały zawieszone.

W 1992 roku fundamentaliści powołali Islamską Armię Ocalenia (AIS) na co władze zareagowały delegalizacją partii FIS i internowaniem wielu jej działaczy. 29 czerwca 1992 ochroniarz – utajony islamista zastrzelił nowego prezydenta kraju Mohameda Boudiafa. Niemal miesiąc później na stołecznym lotnisku wybuchła bomba zabijając kilkudziesięciu przypadkowych przechodniów. Zamachu dokonały Zbrojne Grupy Islamskie (GIA). Była to detonacja krwawej wojny domowej.

Początkowo GIA koncentrowały się na atakach na wojsko i policję. Potem zaczęły zabijać pracowników naukowych, działaczy politycznych i społecznych, artystów, dziennikarzy by w końcu uciec się do ślepego terroru, mającego za cenę przypadkowych ofiar udowadniać słabość algierskiego państwa. Zbrojne Grupy Islamskie były tak wielkim problemem, że w połowie lat 90 wojsko zdecydowało się na rozdawanie broni wszelkim grupom obywatelskim pragnącym bronić swoich wsi, bo właśnie na prowincji terroryści byli najbardziej aktywni. W szczytowym okresie liczba tych tak zwanych „patriotów” sięgnęła miliona.

W styczniu 1995 za plecami rządu z islamistami w Rzymie negocjowali liderzy sześciu partii politycznych łącznie z dawnym, obalonym prezydentem Ben Bellą. Negocjacje te wywołały gniew nie tylko władz ale i części algierskiej ulicy. Prezydent Zeroual odrzucił porozumienie, a GIA nasiliły kampanię terroru. 3 grudnia 1997 nocą miała miejsce kulminacja rzezi – terroryści zaatakowali ponad 500 wsi. Łącznie w czasie wojny śmierć poniosło 200 tys. Algierczyków. Tymczasem po kolejnych wygranych wyborach Zeroual przeforsował włączenie do rządu umiarkowanych islamistów i niespodziewanie, jesienią 1998 r. ustąpił. Potrzeba było kogoś kto odbuduje państwo i społeczeństwo.

Powrót Butefliki

W wyborach 1999 r. wystartowało aż 7 kandydatów, przy czym inaczej niż we wcześniejszych i późniejszych elekcjach niemal każdy był znaną polityczną osobowością z doświadczeniem lub przynajmniej posiadał partyjne zaplecze. Zdecydowanie najlepszą kampanię prowadził jednak Abd Al-Aziz Buteflika skutecznie odwołując się do nadziei Algierczyków na pokój i stabilizację. Poparli go wojskowi. Poparły go związki zawodowe. Poparcie tych pierwszych wywołało jednak obawy pozostałych kandydatów o uczciwość liczenia głosów. Wszyscy wycofali swoje kandydatury. Ostatecznie Buteflika dostał 74 procent poparcia, przynajmniej według oficjalnych wyników kwestionowanych przez opozycję.

Buteflika od razu po wyborze zaproponował swój program pojednania narodowego, który zakładał całkowitą amnestię dla tych ekstremistów, którzy złożą broń. Więzienie opuścili także dawni liderzy FIS. Mimo tej moralnej ceny, 98 procent obywateli poparło ideę prezydenta w referendum. Terror został w dużym stopniu uśmierzony, choć po 2002 r. pojawiła się w Algierii lokalna odnoga Al-Kaidy.

Buteflika postarał się również o porozumienie ze skorą do buntu mniejszością berberską. Po zamieszkach w prowincji Kabili arabizacja zelżała, a berberski wpisano jako kolejny oficjalny język państwa.

Zwyżki na rynku ropy zapełniły kasę państwa co prezydent wykorzystał na liczne inwestycje w obiekty i infrastrukturę użyteczności publicznej, także mieszkania komunalne. Z drugiej strony wykwitła znów zmora algierskiej rzeczywistości czyli gargantuiczna korupcja i nepotyzm. Sytuacja materialna szerokich mas nie jest najlepsza. PKB per capita to zaledwie niecałe 5,5 tys. dolarów, czyli podobnie jak w sąsiednim Maroku ale dwa razy mniej niż w pogrążonej w politycznym i gospodarczym kryzysie Libii czy porewolucyjnej Tunezji. Byt ludności poprawia jej aktywność w bardzo rozdętej w Algierii szarej strefie.

Można powiedzieć, że u progu obecnej dekady sytuacja w Algierii przypominała tą w sąsiedniej Tunezji, doszło nawet do samopodpaleń, które przecież właśnie doprowadziły do wybuchu rewolty. Jednak protesty w Algierii jakie wybuchły w styczniu 2011 roku były liczebnie znacznie skromniejsze. Komentator kibicującej „arabskiej wiośnie” telewizji Al-Dżazira skomentował nawet zgryźliwie w filmie dokumentalnym jej poświeconym, że w Algierii na większości manifestacji więcej było funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa, niż samych demonstrantów. Policja działała surowo, ale strzegła się by nie dostarczyć opozycji męczenników, zaś władze szybko doprowadziły do obniżenia cen żywności, których uprzednia podwyżka była detonatorem wystąpień. Słabe opozycyjne partie liberalne i lewicowe nie potrafiły wyprowadzić ludzi na ulice.

Władze gdy tylko stłumiły demonstracje, co udało się już w marcu 2011 r., zniosły trwający 20 lat stan wyjątkowy, a prezydent Buteflika zapowiedział marsz w kierunku „lepszej reprezentacji demokratycznej”. Wybory z 2012 r. okazały się zwycięstwem rządzącego FLN, który zwiększył liczbę mandatów w parlamencie o 72 w porównaniu do poprzedniej kadencji. Drugie miejsce zajął zresztą sprzymierzony z nim w koalicji rządowej i lojalny wobec Butefliki Narodowy Kongres Demokratyczny, który zwiększył swój stan posiadania o 7 miejsc. Trzeba jednak pamiętać, że obóz rządzący zawdzięcza swoja supremację jednomandatowym okręgom wyborczym – procentowo jego partie otrzymały mniejsze poparcie niż cztery lata wcześniej, z drugiej strony pomogła im duża fragmentaryzacja opozycji. Wyraźne straty poniosła najważniejsza jej część – islamistyczny „Zielony Sojusz”.

Stabilność ciągle w cenie

Jeśli Algierczycy faktycznie są niezadowoleni ze swoich elit i systemu jaki one konserwują to reagują na to wycofaniem, co znajduje potwierdzenie w niskiej frekwencji wyborczej, która oficjalnie, zarówno w wyborach 2012 roku jak i tych czwartkowych – prezydenckich, nie sięgnęła połowy uprawnionych, a według opozycji i tak była znacznie niższa niż według komisji wyborczej i oscylowała wokół 30 procent. Tak wartość podała w swoich komentarzach agencja Reuters jeśli chodzi o frekwencję w stołecznych lokalach wyborczych.

Świadomość fasadowości oficjalnych struktur państwa jest powszechna. Wszyscy dobrze wiedzą, że „władzą” – jak się to po prostu określa na algierskich ulicach, jest wojsko, a szczególnie Departament Wywiadu i Bezpieczeństwa (DSR), który kontroluje to co dzieje się w polityce, ale także w biznesie, sankcjonując nieoficjalne sieci klientelistyczne stanowiące o rzeczywistej hierarchii w państwie.

Autorytet Butefliki – weterana wojny o niepodległość, szefa dyplomacji w czasach apogeum międzynarodowego znaczenia kraju i w końcu lidera zamykającego rachunki krwawej wojny domowej jest ciągle znaczący. Będzie doskonałym parawanem dla rzeczywistych władców Algierii, tym bardziej, że ze względu na fatalny stan zdrowia, raczej nie będzie przeszkadzał. Jednak rewolucji nie będzie, przynajmniej przez kilka lat. Stabilizacja i spokój ciągle są wysoko cenione w kraju pamiętającym krwawe jatki sprzed kilkunastu lat.

Karol Kaźmierczak

 

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną