Wiatr w duszy
Nawet w czas Wielkanocy oddaję się z lubością lekturze niegdysiejszych mądrości. Jako krytyk życia społecznego tęskniący niemiłosiernie za dbałością o piękne detale życia codziennego, do serca i sumienia biorę też fragmenty kodeksów obyczajowych,które traktowały o zachowaniu się w kościele.
Jeden z nich – perełka z 1939 roku, zbiór porad autorstwa Konstancji Hojnackiej zatytułowany „Współżycie z ludźmi. Kodeks towarzyski”, prócz kwestii dotyczących domu rodzinnego jako szkoły życia, przykładu rodziców oraz ich autorytetu,życia towarzyskiego i społecznego młodzieży, wizyt, zajazdów, przyjęć i konwersacji, spraw honorowych,języka ojczystego, pogłosek uwłaczających czci, pochopnych sądów, pochlebstw, jałmużny oraz organizowania imprez dobroczynnych zawiera też istotny pasaż poświęcony zachowaniu się w kościele.
„W kościele nie wolno rozglądać się na wszystkie strony,składać ostentacyjnie ukłonów lub w jakikolwiek bądźinnysposób przeszkadzać ludziom pogrążonym w modlitwie. Jedynym przecież celem,dla którego schodzimy się na nabożeństwa, jest wzniesienie ducha do Boga ponad sprawy codzienne.Zostawmy je więc wszystkie za progiem kościoła, a tu oddajmy się nastrojowi odświętnemu, modlitewnemu”(1) Konstancja Hojnacka – ówczesna specjalistka od obyczajowości codziennej i odświętnej napomina bezwzględnie przepychających się, spóźniających się lub dalekich od modlitewnego nastroju, wychodzących „z rozmachem i hałasem” przed końcem Mszy Świętej. Zwraca uwagę również na bezceremonialne zachowanie zwiedzających kościoły podkreślając, iż zwiedzanie nie zwalnia bynajmniej od powściągliwego zachowania,zaś „głośneentuzjazmy” (!) czy krytykowanie jest wręczniewłaściwe czy nawet gorszące. Paniom wybierającym się do kościoła przypomina o skromnym stroju i unikaniu strojenia się w suknie krótkie, obcisłe, eksponowaniu ażurów czy dekoltów, choćby moda dyktowała je na co dzień.
Zbiór rad to cenny, szczególnie w nadmiarze i miałkości poradników maści wszelkiej, które zalegają na księgarnianych półkach, gdzie specjaliści od wszystkiego nabywający omniwiedzę i omniumejętności na kolejnych, kosztownych kilkugodzinnych kursach radzą nam jak mamy walczyć ze stresem, nieśmiałością, zaśniedziałą patelnią i milczeniem owiec. Jesteśmy zalewani mądrościami w twardych okładach i z tęczowymi ilustracjami. Gromadzimy przepisy na tysiąc mazurków i babek, tylko wiatr hula w duszy, wiatr.
Zagubieni w niskich labiryntach poradników i domyślników tracimy prawdziwą znajomość bon-tonu. Pozostaje nam uważne przestudiowanie niegdysiejszych polskich kodeksów towarzyskich. To przynosi o wiele więcej pożytku niż desperackie szukanie obcych wzorców…
…by wiatr już nie hulał w duszy,bo mroźno się zrobi w Wielkanoc.
Marta Cywińska
(1) K.Hojnacka, Współżycie z ludźmi. Kodeks towarzyski. Nakład i druk A.Krzycki, Żnin 1939, s.94.
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl