Neobanderowcy jadą nie na front, ale na salony w Warszawie
W chwili, gdy krwawi Ukraina wschodnia i gdy naszemu sąsiadowi grozi utrata kolejnych terenów do stolicy Polski na wycieczkę, jakby nigdy nic się nie działo, przyjeżdżają ukraińscy politycy. A wśród nich specjalny przedstawiciel szefa nacjonalistycznej partii "Swoboda" Ołeha Tiahnyboka, znanego ze swych antypolskich i antysemickich, a przy tym proniemieckich, wystąpień.
Tego samego, co nie tak dawno wysławiając Stepana Banderę i zbrodniarzy z UPA, wyzywał Polaków od okupantów, a wszystkich nie-Ukraińców, w tym zwłaszcza Żydów, określał mianem "robactwa".
Oprócz niego przyjadą także Ołeh Laszko, przewodniczący Radykalnej Partii, oraz przedstawiciele oligarchy Petra Poroszenki, zwanego "Czekoladowym Królem", i Dmytra Jarosza, przewodniczącego „Prawego sektora”, też znanego ze skrajnie nacjonalistycznych poglądów.
Przyjeżdżają oni do Warszawy na zaproszenie Komitetu Organizacyjnego EuroMajdanu Warszawa oraz Fundacji Otwarty Dialog. Spotkanie ma odbyć się w najbliższą niedzielę w lokalu "Ukraiński Świat" w centrum miasta. Celem tej wizyty jest jak łatwo jest się domyśleć promocja swoich politycznych szefów, którzy są kandydatami na fotel prezydencki. I to do dzieje się w chwili, gdy cały świat łamie sobie głową, jak ocalić Ukrainę od rozpadu na drobne kawałki.
No cóż, jedni Ukraińcy walczą z karabinem w ręku o wolność swojej ojczyzny, a drudzy w tym czasie lansują się sami lub przez swoich przedstawicieli gdzie się tylko da, licząc na kolejne punkty w trwającej kampanii wyborczej. Po prostu wstyd. Wielki wstyd.
Przy okazji warto zapytać, kto finansuje takie przyjazdy do Polski? Co na władze polskie? Czyżby znów udawały, że o niczym nie wiedzą?
Przecież informację o tej planowanej hucpie politycznej można bez trudu znaleźć w Internecie, choćby pod linkiem TUTAJ
ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
{jcomments off}
Źródło: prawy.pl