Nie milkną echa wydarzenia, o którym głośno się stało także poza granicami naszego kraju. Chodzi o sobotnią akcję modlitewną „Różaniec do granic”, którą „Nasz Dziennik” nazwał cudem. Rzeczywiście, aż trudno uwierzyć, że na różańcowej modlitwie o pokój na świecie i spokój w kraju modliło się w święto Matki Bożej Różańcowej ponad milion osób.. Wzdłuż granic ojczyzny, od Bałtyku do „samiuśkich Tater”, a także w kościołach i domach modlili się katolicy w intencji pokoju i bezpieczeństwa własnej ojczyzny oraz o ratunek dla coraz bardziej zagrożonego świata. Mieszkańcy Tatr modlili się wspólnie ze Słowakami, którzy chętnie przystąpili do odmawiania różańca.
To oczywiście nie mogło spodobać się lewactwu i temu w kraju, i temu na świecie, bo dla tych środowisk państwo polskie oraz w ogóle państwa narodowe i kulturowo chrześcijańskie to mentalne średniowiecze, zacofanie i moher. Włoski dziennik „La Republica” opisując to modlitewne wydarzenie nazwał je modłami przeciwko islamizacji i „rodzajem masowych egzorcyzmów”, odbywających się w atmosferze średniowiecznej. Choć organizacja „Różańca do granic” była inicjatywą katolików świeckich, skupionych w Fundacji Solo Dios Basta, która powstała w czerwcu 2015 z inicjatywy grupy świeckich ewangelizatorów, rekolekcjonistów i filmowców, to i tak „La Republica” podłączyła pod to polski Kościół i polskie katolickie media, którym postawiono zarzut, że codziennie stawiają pod pręgierzem papieża Franciszka, krytykując za politykę względem uchodźców. Nazwano nas za to „posłańcami nienawiści”.
Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, zatem dla przeciwwagi warto zacytować dziennik „Ill Giornale”, który zauważa, podczas gdy Polska „naiwnie i z dumą zwraca wzrok ku korzeniom Europy’, Europa ma wzrok wbity w mityczny rynek i zobojętniałego człowieka. Dziennikarz „Ill Giornale” idzie we wnioskach dalej; stwierdza bowiem, że Polska spogląda na fundamenty, a Europa skupia się na wzmacnianiu swoich polityczno-biurokratycznych struktur, budując z nich aparat coraz bardziej niemożliwy do kontrolowania przez społeczeństwa i stępiający narzędzia demokratyczne.
Któryś z internautów napisał ,że „Nic się nie zmieniło od Cromwella i Lutra. Nadal katolicyzm jest dla świata nie do zniesienia, bo głosi że istnieje siła wyższa, silniejsza niż władza świecka i banki. Wyklucza to ślepe posłuszeństwo”. Przypomina mi się co w jednym z wywiadów powiedział mi abp. Henryk Hoser, że Kościół zawsze był dla świata znakiem sprzeciwu. To się nie zmieniło, bo nadal są grupy i ludzie którzy chcą się stawiać w roli bogów, zbawiających ludzkość na różne sposoby, między innymi niwelując państwa narodowe, ogałacając narody z rodzimej kultury, głosząc tolerancję dla wszystkich w imię haseł totalnej (czy totalitarnej?) wolności, narzucając „dla pomieszania dobrego i złego” kwoty imigrantów, których wartości kulturowe i religijne nie są możliwe do pogodzenia z etyką chrześcijańską .
Radosław Sikorski ocenił, iż akcja "Różaniec do granic" udowodniła, że "jeszcze nie przepracowaliśmy dorobku Oświecenia" .A były poseł i specjalista od demonstrowania dziennikarzom w Sejmie sztucznego penisa (nazwiska nie wspomnę”) napisał, że "Jesteśmy jak wieśniak na stacji metra, modlący się o to, aby pociąg się na niego nie gniewał". Poczytałam komentarze na blogach lewicowego tygodnika „Polityka” i załamałam ręce. Mają nas za ksenofobów i oszołomów „zap………ch na klęczkach wokół kapliczki”. Dlaczego tak ostro? Dlaczego niby to żenada sięgająca dna?
Przecież ideologicznie są ultratolerancyjni?
Aż dziw, że broni nas niemiecki korespondent „Die Welt”, mieszkający w Polsce Gerhard Gnauck, który pisze, że akcja „Różaniec do granic” nie była wymierzona przeciwko nikomu, tylko była modlitwą „o coś”. Przypomniał, że narodziła się z inicjatywy świeckich katolików z okazji zakończenia obchodów 100. rocznicy objawień fatimskich. Jego zdaniem organizatorzy nawiązali jednak też do rocznicy bitwy pod Lepanto, gdzie w 1571 roku kraje chrześcijańskie pokonały Turcję i "uratowały Europę przed islamizacją". Czy polskiemu Kościołowi, który tej akcji pobłogosławił, a przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski arcybiskup Stanisław Gądecki nazwał ją "modlitwą o pokój", trzeba za to dać kopa?
Czy trzeba dokopać katoliczce premier Beacie Szydło, która na twitterze napisała wieczorem, że idzie się modlić i zamieściła zdjęcie drewnianego różańca? I prezydentowi Andrzejowi Dudzie, który w tym czasie modlił się na różańcu w prezydenckiej kaplicy? Niby z jakiego powodu?
Gnauck napisał w „Die Welt”, że podczas gdy w Niemczech dyskutuje się zaciekle o stronach ojczystych i wykluczeniu, o kulturze wiodącej, poprawności i wielokulturowości, w Polsce ludzie się modlą. I podkreślił , że modlitwa i dyskusja wcale się nie wykluczają. Czy to końcowe stwierdzenie jest dla was oświeceni lewacy nie do pojęcia? Na litość, żyjcie jak chcecie i dajcie żyć innym. Jednak Gnauck stwierdza także, że „Różaniec do granic” był równocześnie przedsięwzięciem natury politycznej. Ta akcja nie wzięła się bez powodu; jest reakcją na głęboki niepokój, jaki ogarnął wiele społeczeństw w związku z tym, co dzieje się w Europie i na świecie. Szkoda, że tych oczywistych prawd nie artykułują lewicowi dziennikarze i politycy, opowiadający przed kamerami głodne kawałki o średniowiecznych zabobonach i ciemnogrodzie.
Alicja Dołowska