Szkolić by szkolić
Pełnomocnik rządu d/s równego traktowania dba o urzędników.
Po kolei.
Najpierw organizując kursy urzędników ministerstw, teraz - dla pracowników urzędów w regionach. Pięć dni w szkoleniowym pocie czoła, by wiedzieć doskonale jak przeciwdziałać dyskryminacji petentów ze względu na płeć i z racji tożsamości płciowej (!) czy orientacji seksualnej.
Niedługo zatem - w ramach poszerzania pakietu szkoleń genderowych - należy spodziewać się szkoleń aborcyjno-eutanazyjnych, wszak i te sfery stanowią przedmiot propagandy genderystów. Nie jestem pewna, czy zmieści się w nich wątek historyczno-europejski. Większość tematyki szkoleń unijnych o jakże przeintelektualizowanych i oderwanych od rzeczywistości tytułach przyćmiłaby zapewne kolejne z jawnie progenderowej indoktrynacji. Takie szkolenia miałaby zapewne charakter komparatystyczny i pokazywałyby, kto i kiedy w jakim kraju i co rzecze/rzekł na temat zabijania chorych oraz nienarodzonych.
Tak à propos kontekstów historycznych aborcji i eutanazji przypomnijmy, że to naziści zdefiniowali wyraźnie, w jakich sytuacjach pozbawienie kogoś prawa do życia było wręcz potrzebne i w pełni uzasadnione! Z jednej strony aborcja była całkowicie zakazana dla aryjskich jednostek, z drugiej…dostępna bez żadnych ograniczeń (przy założeniu, że, nienarodzone jeszcze dziecko może być chore). To właśnie w krajach okupowanych zaś propagowano antykoncepcję i aborcję. Starannie przemyślaną dwoistość wielokrotnie i to „na zimno” podkreślał Martin Borman:
„Obowiązkiem Słowian jest pracować dla nas. Płodność Słowian jest niepożądana. Niech używają prezerwatyw albo robią skrobanki- im więcej tym lepiej. Oświata jest niebezpieczna”.
Był arcymistrzem cynizmu „mowy miłości”/”mowy nienawiści” (podaję jako „łamane przez” ze względu na płynną granicę pojęć i „prawie kobiety do decydowania o własnym brzuchu”). Brzmi znajomo, prawda?
Podczas części historycznej takiego aborcyjno-eutanazyjnego „szkolenia” padłyby zapewne słowa Lenina - jeden z największych ludobójców w historii:
„ należy domagać się bezwarunkowego zniesienia wszystkich ustaw ściągających sztuczne poronienia”.
Zapewne też rys historyczny do szkolenia aborcyjno-eutanazyjnego obejmowałby omówienie rozporządzenia z dnia 9 marca 1943 roku, zezwalającego Polkom na legalne zabijanie nienarodzonych dzieci. W pełni wyrażało ono intencję z Hitlera, który mówił, że to Polki „mogą stosować antykoncepcję lub praktykować aborcję - im więcej tym lepiej”. Antycypując okoliczności ogłoszenia owego rozporządzenia, wystarczy wspomnieć cel kampanii „Auswahlfeiheit” („Wolność wyboru”). Był to rok 1939.
Należałoby w tych okolicznościach przytoczyć treści wszystkich dekretów wydanych przez Komisariat Rzeszy d/s Umacniania Niemczyzny.Również tych, które aborcję na terenach polskich uznawały za wolną od kary. Również tych, które homoseksualizm uznawały za zgodny z prawem. Również tych, w myśl których czynni aborcjoniści nie mieliby żadnych problemów z policją. Czy współcześni genderyści zdają sobie sprawę z ISTOTY głoszonych poglądów i kontekstów historycznych?
Już wtedy łączono zagadnienie usprawniania pracy danej instytucji z tematyką aborcyjno-eutanazyjną, choć nikt przecież nie używał sztucznego tworu pojęciowego „gender”, ani nie pompował niebotycznych sum w szkolenia dla urzędników.
Teraz w miejsce „sztuki dla sztuki” pojawiają się „szkolenia dla szkoleń” w imię wolności, równości i … no właśnie. Trzecie „w imię” nie przejdzie mi przez usta.
Marta Cywińska
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl