W wywiadzie dla niemieckiej gazety „Bild” szef SPD Martin Schulz, człek nędznie wykształcony, prymitywny, ale za to o rozrośniętym do niewyobrażalnych wprost rozmiarów politycznym ego oświadczył, że Niemcy ograniczą swoje wpłaty do przyszłego budżetu Unii Europejskiej, jeżeli kraje korzystające z funduszy, jak Polska i Węgry, nie przyjmą ciemnoskórych imigrantów sprowadzonych przez nienasyconą kanclerz Angelę Merkel.
Gdyby Martin Schulz miał chociażby najnędzniejsze magisterium na prywatnej uczelni w Pcimiu Dolnym czy innej Schule, nie miałby problemu ze zrozumieniem, że na przyznawanych Polsce unijnych funduszach najbardziej jednak korzystają Niemcy, jako że Polacy, aby zdobyć dofinansowanie na inwestycję, którą w wielu przypadkach zamawiają w niemieckiej firmie, zadłużają się ponad miarę w niemieckich bankach, sprawiając, iż gospodarka zachodnich sąsiadów może się rozwijać.
Tymczasem szef SPD, któremu marzy się stanowisko ministra spraw zagranicznych Niemiec, tak bardzo chce zmusić Polskę do przyjęcia rzesz muzułmańskich imigrantów, że jest gotów poświęcić nawet dobrze pojęty interes Niemiec. - Przy następnych wieloletnich perspektywach budżetowych UE Niemcy nie mogą po prostu nadal wpłacać do budżetu zwykłych sum, jeżeli kraje będące biorcami funduszy, jak Węgry czy Polska, nie przyczynią się do przyjęcia uchodźców – oświadczył Schulz. - Płacimy, ponosimy koszty związane z uchodźcami, a niektóre kraje nie biorą uchodźców; wodzą nas za nos. UE jest wspólnotą prawa, a nie supermarketem, w którym każdy wybiera to, co mu pasuje – perorował dalej przewodniczący SPD, zaznaczając, iż Węgry i Polska „unikają odpowiedzialności” i postępują tak, jak gdyby problem uchodźców dotyczył wyłącznie Niemców.
Warto w tym miejscu zapytać, o jakiej „odpowiedzialności” Schulz w ogóle mówi, skoro to Niemcy, nie pytając nikogo o zdanie, sprowadzili do UE migrantów, którzy zagrażają również Polsce? Gdzie tu prawo europejskie, o zwykłej przyzwoitości nie wspominając?
Niemcy nie od dziś uważają, że nie jest ważne, jak brzmi litera prawa, ważne, co oni mówią o tym prawie. W UE to nie praworządność ma być ważna, ale aktualne interesy Berlina i wymagają, aby Polska czy inne kraje ten stan rzeczy akceptowały. I bardzo dobrze, że politycy rządzącej w Polsce partii nie dali się zastraszyć i wyłożyli Niemcom czarno na białym, co sądzą o ich pomysłach.
A jeżeli Niemcy wstrzymają wpłacanie pieniędzy do unijnej kasy, to i lepiej, bo wówczas jest szansa, że ten cały przesiąknięty patologiami twór, jakim jest eurokołchoz runie z łoskotem, grzebiąc pod swoimi murami niemieckie dążenia imperialistyczne, natomiast Polska z Węgrami w sposób zupełnie naturalny przekształci Grupę Wyszehradzką w nową unię, tym razem zbudowaną na zdrowych zasadach współpracy, a nie na aroganckiej niemieckiej dominacji i bucie.