O co chodzi z tymi „ziobrystami”? Lider gra na prezydenturę?

0
0
0
/

Jeśli wierzyć sondażom, właśnie wyłaniająca się prawicowa partia może liczyć już dziś na ok. 10 procent poparcia. Fenomen polega na tym, że formalnie jeszcze jej nie ma. Czemu zawdzięcza taką popularność?


Wszystko zaczęło się kilka tygodni przed wyborami parlamentarnymi. Zbigniew Ziobro stał się medialnym „bohaterem” od czasu do czasu sugerującym, że w PiS źle się dzieje. Krótko po 9 października okazało się, że frakcja „buntowników z wyboru” dotyczy między innymi europosła Tadeusza Cymańskiego, Jacka Kurskiego, a także Beaty Kempy (byłej wiceminister sprawiedliwości, gdy urząd szefa resortu pełnił Ziobro) a także Marzeny Wróbel – radomskiej posłanki PiS. Niemal przy każdej możliwej okazji w mediach pokazywali się razem.

Problem „ziobrystów” wykreowały media imperium rodziny Walterów. To właśnie w stacjach TVN i TVN24 zbuntowani politycy pojawiali się najczęściej. Zawsze zapewniali, że nie zależy im na rozłamie w PiS, ale chcą naprawić błędy kampanii. Finał był zwykle taki, że oskarżenia pod adresem prezesa Jarosława Kaczyńskiego z ich ust nigdy nie padały, za to swoje robili „publicyści”, dorzucając do pieca. W końcu okazało się, że ta „gra” poszła za daleko, przybrała niewyobrażalne tempo. Niekiedy także wymykała się spod kontroli. Właśnie dlatego „ziobryści” zostali ukarani wykluczeniem z PiS.

Najciekawsze w całym „szoł” jest oryginalne podejście do sprawy tzw. „nieprzychylnych” mediów, w tym TVN i Gazety Wyborczej. Za „brylowanie” w nich pewnie będą musieli słono zapłacić. Chodzi oczywiście nie o pieniądze, ale przede wszystkim okazje do uderzania w polską prawicę. Taką cenę zwykle przychodzi zapłacić politykowi, gdy chce sprzeniewierzyć się zasadom, o które przez lata walczył, a które nie podobają się liberałom. Podobnie stało się z liderami PJN-u. Mniejsza o to.

Choć wykluczeni z PiS zapowiedzieli odwołanie od piątkowej decyzji, to jednak już dziś można się spodziewać, że bezskutecznie. Rodzi się więc naturalne pytanie: co dalej? Czy zawiąże się nowa partia? Nie wiadomo. Trudno bowiem oszacować ilu będzie miała zwolenników. Do założenia klubu parlamentarnego potrzeba co najmniej 15 osób. Teraz tylu nie ma.

Jedno jest pewne. Zbigniew Ziobro gra na prezydenturę. Chętnie pokazuje się z kilkudniowym synem Janem Ziobro. Wiadomo także, że to nie Zbigniew Ziobro, a Jacek Kurski jest „mózgiem” całej operacji wyjścia z PiS. Były minister sprawiedliwości „użyczył” swojej twarzy i odpowiada za wizerunek nowego ruchu. Nie wiadomo także, jak zbuntowanym politykom uda się pogodzić obowiązki europosłów z zaangażowaniem w tworzenie nowej siły politycznej.

Wygląda jednak na to, że sprawa rozejdzie się po kościach już za kilka miesięcy. Trudno jednak oczekiwać, że zakończy się „pogodzeniem” zwaśnionych stron. Będzie jednak szansa i sporo czasu na wyciągnięcie wniosków dla jednej i drugiej strony konfliktu. Chodzi o to przecież, żeby wreszcie wygrać wybory. Najbliższe starcie już za trzy lata, gdy będziemy wybierać europosłów. To będzie wykładnią realnej siły.

Michał Polak

fot. prezydent.pl

 

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną