Z okazji Walentynek Młodzież Wszechpolska (wspierana przez Marsz Niepodległości, wydawnictwo Capital, czasopisma „Wszechpolak” i „Polityka Narodowa”, portale „Narodowcy” i „Media Narodowe”) rozdawała w całej Polsce kalendarze w ramach akcji „Kocham Polskę”. Na plakacie prócz kalendarza, nazw organizacji i mediów wspierających akcje, znalazły się też portrety polskich polityków – Romana Dmowskiego, Ignacego Paderewskiego i -co szokujące - Józefa Piłsudskiego. Warto młodym patriotom przypomnieć kim był Józef Piłsudski i jak niestosowne jest gloryfikowanie tej antypolskiej postaci.
Nakładem wydawnictwa Prohibita ukazała się wstrząsająca praca Sławomira Suchodolskiego „Czarna księga sanacji”. To już druga książka tego autora o zbrodniach kliki Piłsudskiego. W pierwszej Sławomir Suchodolski opisał zniszczenie przez sanacje polskiej gospodarki. W drugiej, niezwykle szczegółowej 488-stronicowej pracy „Czarna księga sanacji”, czytelnicy znajdą informacje o niszczeniu demokracji, parlamentaryzmu, wolności słowa, przez sanacje oraz o działalności przestępczej zwolenników Piłsudskiego.
Praktyką sanacyjnych władz były napady na krytyków sanacyjnej dyktatury i jej szkodliwej dla Polski polityki. Bezkarni bandyci w woskowych mundurach napadali i bili tych polityków oraz publicystów, którzy krytykowali sanacyjne władze. Józef Piłsudski i inni sanacyjni notable uniemożliwiali ukaranie bandytów. Co gorsze, tego typu przestępstwa były "nagradzane" przez sanacje awansami na dobrze płatne państwowe posady.
Ofiarami brutalnych pobić, które kończyły się dla ofiar kalectwem, padli miedzy innymi: ekonomista Jerzy Zdziechowski, publicysta Tadeusz Dołęga-Mostowicz, publicysta Władysław Stroński, felietonista Adolf Nowaczyński, poseł Jan Dębski, dziennikarze „Dziennika Wileńskiego”. Sanacja w swoich mediach gloryfikowała takie bandyckie napady i nawoływała do nich. Zazwyczaj kilku napastników, często wojskowych, brutalnie katowało jedną ofiarę.
Bandyckim napadom przyglądała się bezczynnie sanacyjna policja. Po ataku, bandyci nie byli zatrzymywani przez policję, ale aresztowane były ofiary, a policja odmawiała nawet udzielenia pomocy medycznej. Organizatorów demonstracji wysyłano do obozu koncentracyjnego w Berezie kartuskiej.
Taki brak moralności w szeregach sanacji nie może dziwić, gdyż w środowiskach zwolenników Józefa Piłsudskiego działali też nie tylko masoni, ale i kryminaliści. Strach przed sanacyjną kliką umożliwił wielu kryminalistom podszywającym się pod wojskowych dokonywanie przestępstw kryminalnych. Autentyczni wojskowi biorący udział w szajkach przestępczych dostawali bardzo niskie wyroki. Szajki powiązane z sanacyjną kliką zajmowały się płatną korupcją, załatwianiem lepszej pracy, koncesji i zamówień publicznych.
W sanacyjnej II RP „awans zależał od układów, nepotyzmu i kumoterstwa, a życie gospodarcze krępowała biurokracja”, co dawało pole do nepotyzmu oraz korupcji. W sanacyjnym kodeksie karnym z 1932 nie było przezornie paragrafu na korupcje, cenzura sanacyjna zakazywała pisania o korupcji.
Pod rządami sanacji część sędziów była dyspozycyjna wobec władz (w uzasadnieniach wyroków pojawiały się sformułowania, że „Józef Piłsudski jest najdoskonalszym wcieleniem ducha narodu”). Część procesów była sprzeczna z prawem, realnie odbierano oskarżonym opozycjonistom prawo do obrony, a oskarżani sanacyjni przestępcy byli uniewinniani.
Lokalni urzędnicy sanacji, wojewodowie i starostowie (którymi zostawali w nagrodę za działalność w środowisku Józefa Piłsudskiego) byli bohaterami wielu afer kryminalnych. Codziennością była korupcja, defraudacje, sprzeniewierzanie publicznego mienia, ordynarne rozkradanie publicznej własności, , niewyobrażalne marnotrawstwo i niegospodarność, zatrudnianie swoich skompromitowanych kumpli. Codzienną praktyką było przeznaczanie publicznych środków (np. przeznaczonych na pomoc bezrobotnym) na działalność BBWR. Lokalne sanacyjne władze do organizacji napadów na opozycje wykorzystywały sanacyjne organizacje strzeleckie i kombatanckie, w skład których wchodził często element z marginesu.
Do sanacyjnej propagandy wykorzystywano Polskie Radio, Polską Agencję Telegraficzną produkująca kroniki filmowe. Urzędnicy musieli prenumerować tylko prasę sanacyjną. Kontrole i koncesje wymuszały na przedsiębiorcach, rezygnację z reklam w prasie opozycyjnej.
Sanacja w samorządzie nie zatrudniała przedstawicieli lokalnych społeczności, tylko swoich zwolenników przywiezionych z innych rejonów Polski. Często byli to ludzie o bardzo lewicowych poglądach, wrodzy szczególnie katolicyzmowi (Piłsudski całą władzę nad Polską oddał antykatolickiej masonerii). Część z skompromitowanych sanacyjnych notabli robiła karierę pod wojnie pod rządami komunistów.