Były premier Polski Jan Olszewski udzielił wywiadu dziennikowi „SuperExpress”, w którym przekonuje, że Bandera nie odpowiadał za Rzeź Wołyńską i odegrał niezwykle ważną rolę w historii walki Ukraińców o niepodległość.
Jan Olszewski uważa, że penalizacja gloryfikacji zbrodni ukraińskich nacjonalistów oraz propagowania banderyzmu w ogóle nie powinna znaleźć się w nowelizacji ustawy o IPN, ponieważ „temat stosunków polsko-żydowskich jest zbyt ważny, by mieszać go z innymi sprawami”. W jego ocenie „wrzucenie tego do jednej ustawy ma charakter czegoś pomiędzy obsesją a dywersją”.
Zapominając o wkładzie Stepana Bandery w rozwój zbrodniczego ukraińskiego nacjonalizmu, Olszewski stwierdza, iż jedyną zbrodnią, jaką miał na sumieniu Stepan Bandera był zamach na polskiego ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego, przy czym dodaje, iż dobrze się stało, że mimo skazania Bandery na śmierć wyroku nie wykonano, ponieważ „Bandera odegrał potem niezwykle ważną rolę w historii walki Ukraińców o niepodległość”.
Na pytanie dziennikarza: „Jednak dla Polaków jest postacią nie do zaakceptowania, choćby z uwagi na to co działo się na Wołyniu w latach 40.?” Jan Olszewski odpowiedział, że Bandera „niewątpliwie jest dla Polaków postacią mało sympatyczną, jego wypowiedzi na temat Polski były bardzo nieprzychylne”. „Ale chciałbym bardzo mocno podkreślić i dać pod rozwagę – ten człowiek nie miał ze zbrodnią wołyńską nic wspólnego” oświadczył wbrew historycznym faktom, przekonując, iż „Przecież całą akcję wołyńską przeprowadzano wtedy, gdy Bandera był już uwięziony przez Niemców. Myślę nawet, być może wiele osób się tu obruszy, że gdyby Bandera mógł podejmować wtedy decyzje, to prawdopodobnie do zbrodni na Wołyniu by nie doszło. Po prostu był politykiem myślącym, miał wielki zmysł polityczny i zdawał sobie sprawę z tego, że po Stalingradzie i klęsce Niemców wynik wojny jest już w zasadzie przesądzony, a akt ludobójstwa wobec ludności polskiej mógł służyć tylko jednej stronie – stronie sowieckiej. A na pewno bardzo szkodził sprawie zarówno polskiej, jak i ukraińskiej. I tylko ta trzecia strona może się z tego cieszyć. Bandera by to zrozumiał”.
Zapytany, kto zatem jego zdaniem odpowiada za zbrodnie na Wołyniu, odpowiedział, że Roman Szuchewycz. „Jednak potrzeba tu bardzo pogłębionych badań. Także w kwestii roli sowieckiej w wywołaniu tej zbrodni. Osobiście doskonale rozumiem obawy Bandery, który dopatrywał się wpływów sowieckich w ukraińskim radykalnym ruchu niepodległościowym. Te obawy nosiły wręcz znamiona może nawet obsesji. Ale ta obsesja miała swoje racjonalne podstawy. Myślę, że historycy polscy i ukraińscy powinni wątek sowieckiej inspiracji dla zbrodni wołyńskiej poważnie wziąć pod uwagę. Choć zdaję sobie sprawę, że jeśli są jakiekolwiek dokumenty na ten temat, to znajdują się one w archiwach KGB” oświadczył.
Na uwagę dziennikarza, że u naszych wschodnich sąsiadów czczony jest nie tylko Bandera, ale też wspomniany Szuchewycz, Olszewski odpowiedział: „Czczony jest cały nurt niepodległościowy na Ukrainie. Ukraińska Powstańcza Armia, na co Polacy się oburzają, jest dla Ukraińców tym, czym dla nas Armia Krajowa. Należy pamiętać, że zaraz po niemieckiej agresji na ZSRR w 1941 r. Bandera, będący w sojuszu z III Rzeszą, ogłosił we Lwowie proklamowanie niepodległości Ukrainy” przekonywał.
Zdaniem Olszewskiego dziś na Ukrainie czczony jest nie antypolski, ale antysowiecki nurt w walce UPA.
„Wołyń był straszliwą zbrodnią, zginęło tam ponad sto tys. ludzi. Ale wobec zorganizowanej sowieckiej czy niemieckiej machiny śmierci był epizodem. Konflikt z Ukrainą jest nieraz brutalnym i przykrym, ale jednak sporem sąsiedzkim. Konflikt z imperialną Rosją jest kwestią egzystencjalną, w której na szali stoją byt i niepodległość państwa. Dlatego Polacy i Ukraińcy skazani są na współpracę. Powinni ją oprzeć na chrześcijańskich wartościach bliskich tradycji obu narodów. A kwestie zbrodni sprzed lat powinni wyjaśnić niezależni historycy”.
Problem w tym, że to wybielanie postaci Stepana Bandery, zaprzeczanie rzeczywistemu charakterowi ukraińskiego nacjonalizmu, zrównywanie AK z UPA i relatywizacja dziejów polsko-ukraińskich jest działaniem – niezależnie od tego, czy celowym, czy nieświadomym – w interesie Federacji Rosyjskiej. Ukraińcy bowiem już nie raz dogadywali się z Rosjanami i zapewne nie będą mieli oporów, aby uczynić to raz jeszcze.
W tym kontekście warto przytoczyć słowa posła Tomasza Rzymkowskiego (Kukiz'15): „Dziwię się tym wszystkim głosom pseudoautorytetów, pseudohistoryków, którzy twierdzą, że trzeba Ukrainie pozwolić na ten szerzący się banderyzm, a kto walczy z banderyzmem ten jest „ruskim agentem”. To jest kompletna bzdura i zakładam oczywiście, że jest to głupota, a nie celowe działanie V rosyjskiej kolumny w Polsce”.