W niedzielnych wyborach parlamentarnych Włosi powiedzieli „nie” rządzącej dotąd Partii Demokratycznej reprezentującej ruch centrolewicy. Głosowało na nią około 20 proc. Wygrał ruch centroprawicowy. Głosy są rozdrobione miedzy Ligę Północną Matteo Salviniego, Forza Italia Silvio Berlusconiego i Bracia Włosi. Partie te wygrały w obu izbach parlamentu. Razem jednak nie zdobyły wymaganej większości i będą musiały utworzyć koalicję. Tylko z kim. Najlepszy wynik osiągnął antysystemowy Ruch Pięciu Gwiazd utworzony przez komika Beppe Grillo.. Prezydent Mattarella będzie miał twardy orzech do zgryzienia w negocjacjach przy utworzeniu koalicji rządzącej.
Przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker jeszcze przed wyborami we Włoszech był bardzo niespokojny o ich rezultat. I już razem z Angelą Merkel uśmiecha się do Berlusconiego, bo przecież lepszy przewidywalny lider Forza Italii choć z wyrokiem sądowym, niż jakiś komik.
Ludzie oddali głos na cetroprawicę w geście protestu przeciwko dotychczasowym rządom. Zwyciężyły partie antyemigracyjne, antyeuropejskie. Podczas kampanii wyborczej mówiło się nawet o wyprowadzeniu Włoch z UE i powrotu do starej waluty. Berlusconi w swoim programie wyborczym zapowiadał deportację 600 tys. nielegalnych imigrantów, obniżenie podatków i przywrócenie lira obok euro.
Italia to po Grecji najbardziej zadłużony kraj. Włoski publiczny dług wynosi 132 proc. PKB. Bezrobocie wśród młodych sięga 35 proc. , a ogólnie na terenie całego kraju wynosi 11 proc. . I choć w ubiegłym roku nastąpił największy wzrost gospodarczy, sięgający 1,5 proc. , to zwykłym ludziom nie żyło się lepiej. Mają dość zalewu emigrantów i związanych z tym różnych wykroczeń, mają dość lewicowych haseł i podporządkowania się kraju Brukseli.
Na przedwyborczym wiecu w Mediolanie lider Ligi Północy Salvini trzymał w rękach Ewangelię i różaniec. Mówił do zebranych: „Jeżeli ktoś wstydzi się naszych korzeni, naszych wartości chrześcijańskich, pomylił kraj”.
Frekwencja w niedzielnych wyborach była wysoka – 74 proc. Do lokali wyborczych ustawiały się długie kolejki. Widać, że społeczeństwo jest zmęczone i gotowe na nowe otwarcie polityczne. .
Włoska prasa jest przerażona takimi wynikami wyborów i wieszczy rychły upadek kraju. „La Repubblica” snuje ponure wizje. „Kraj przesunie się na margines Europy, bliżej Budapesztu, Warszawy niż Brukseli”. W podobnym tonie wypowiadają się inne media.
Zadziwiający w tym wszystkim jest powrót Berlusconiego. Ten 81- letni,wydawałoby się, zgrany doszczętnie polityk po raz kolejny odrodził się jak Feniks z popiołów i znów rozdaje karty w polityce. Przetrwał wszelkie burze obyczajowe, biznesowe, operację na otwartym sercu. Gdy odchodził ze sceny, Włosi byli głęboko oburzenie jego ekscesami. Wsławił się przyjęciami bunga-bunga, na których w nader swobodnej atmosferze zabawiali się wpływowi Włosi i znani politycy zagraniczni. Imprezy te to taka luksusowa agencja towarzyska, mająca w swoich szeregach nieletnie panienki. Kary za seks z 16-letnią marokańską prostytutką, znaną pod imieniem Ruby uniknął Berlusconi cudem, tłumacząc się niewiedzą o niepełnoletności dziewczyny. Ale wyrok skazujący nie ominął go za oszustwa podatkowe.
Został za nie skazany już po odejściu z urzędu premiera w 2013 roku. Ma zakaz do 2019 roku sprawowania funkcji państwowych. Wprawdzie teraz nie może być premierem, ale na to stanowisko proponuje dawnego rzecznika Forza Italia, a obecnie przewodniczącego PE Antonio Tajaniego.
Włosi kolejny raz zaufali temu specyficznemu człowiekowi, o osobowości aktora, showmana, który do polityki wszedł z biznesu. Sam dorobił się olbrzymiej fortuny i jest w posiadaniu większości mediów.
Odkąd wrócił do gry politycznej, przyciągnął do siebie elektorat umiarkowany centroprawicy. Od grudnia ubiegłego roku notowania jego partii rosły systematycznie. Dwa pozostałe ugrupowania – separatystyczna Liga Północy i nacjonalistyczna partia Bracia Włosi - mają bardziej skrajny elektorat.
Dzisiejszy Berlusconi zerwał ze swoim dawnym stylem i prezentuje się jako polityk stateczny i umiarkowany obywatel, nie jak ojciec narodu, ale „dziadek narodu, spokojny i trochę nudny”. Zobaczymy, co z tej całej układanki uda się stworzyć. Jedno jest pewne – Włosi odwrócili się od haseł lewicowych.