Kilka dni temu ponadpartyjna grupa 39 amerykańskich senatorów zwróciła się do sekretarza skarbu Stevena Mnuchina i zastępcy sekretarza stanu Johna Sullivana „o wykorzystanie wszelkich dostępnych narzędzi w ich dyspozycji w celu zapobieżenia budowie gazociągu Nord Stream 2”.
Senatorowie stwierdzili w tym wystąpieniu, „że odzew obydwu amerykańskich polityków do przywódców krajów Unii Europejskiej zaangażowanych w ten szkodliwy projekt jest kluczowy do zapewnienia, że nie zostanie on zrealizowany”.
W uzasadnieniu piszą, „że Nord Stream 2 wspierany finansowo przez 5 europejskich spółek, a także część rządów krajów UE, zaszkodzi sojusznikom USA i uczyni ich bardziej wrażliwymi na szantaż i niewłaściwy wpływ Moskwy”.
Także w poprzednim tygodniu 17 brytyjskich parlamentarzystów zarówno z partii Konserwatywnej jak i partii Pracy zwróciło się do ministra spraw zagranicznych Borisa Johnsona, apelując o jego sprzeciw wobec budowy Nord Stream 2.
Piszą oni także „,że zwłaszcza w okresie rosnącego napięcia w relacjach z Rosją dostrzeże Pan absolutną konieczność zaangażowania się W. Brytanii w zapewnienie gwarancji bezpieczeństwa i suwerenności naszym partnerom z NATO na flance wschodniej”.
I argumentują „biorąc pod uwagę, że Kreml jest w posiadaniu pakietu kontrolnego akcji Gazpromu, łatwo sobie wyobrazić, że nowy gazociąg skonsoliduje rosyjskie wpływy na europejską gospodarkę, wywołując konflikt między państwami europejskimi i robiąc z nich zakładników rosyjskiej polityki”.
Przypomnijmy także, że w połowie lutego na łamach dziennika Frankfurter Allgemeine Zeitung (FAZ) ukazał się list 7 niemieckich europosłów i posłów do Bundestagu, sprzeciwiających się budowie gazociągu Nord Stream 2.
Pod listem podpisali się miedzy innymi: szef frakcji chadeckiej w Parlamencie Europejskim -Manfred Weber, oraz wieloletni przewodniczący komisji zagranicznej PE Elmar Brok, a także posłowie do Bundestagu - Norbert Roettegen były przewodniczący komisji spraw zagranicznych z CDU, Michael Link z FDP i Olivier Kirscher wiceszef klubu Zielonych w Bundestagu.
To niezwykle opiniotwórczy politycy, a obydwaj europarlamentarzyści z CDU, byli i są najbliższymi doradcami kanclerz Angeli Merkel w sprawach Unii Europejskiej i jej reform, które chce forsować niemiecki rząd, po wyborach do PE w maju 2019 roku.
Niemieccy politycy w liście podkreślili europejską solidarność i napisali, wprost, że realizacja Nord Stream 2, będzie prowadzić do politycznego podziału Europy i stawia pod znakiem zapytania niemiecką solidarność z Polską, krajami bałtyckimi, Słowacją, Ukrainą, a nawet Danią i Szwecją.
Mocno wyeksponowali argument, że Nord Stream 2 to dawanie do ręki Rosji broni przeciwko Ukrainie, która w związku obsługiwaniem tranzytu rosyjskiego gazu przez swoje terytorium, otrzymuje przynajmniej 2 mld euro rocznie opłat z tego tytułu (po wybudowaniu Nord Stream 2, Rosja zrezygnuje z tranzytu gazu przez Ukrainę).
Podkreślili, że Nord Stream 2 to projekt polityczny, a nie gospodarczy jak twierdzą oficjalnie przedstawiciele niemieckiego rządu (w tym sama kanclerz Angela Merkel) i przywołali stanowisko Komisji Europejskiej i większości państw UE, które uważają tę inwestycję „za polityczną i politycznie szkodliwą”.
Skrytykowali także swoich kolegów z socjaldemokracji (SPD), którzy ich zdaniem „w warstwie retorycznej nie mogą się nachwalić Europy, jednak, gdy przychodzi do konkretów, odmawiają europejskiej solidarności”.
Przypomnijmy także, że w połowie tego miesiąca szefowie parlamentów pięciu krajów Europy Środkowo-Wschodniej w tym trzech należących do Unii Europejskiej- Polski, Litwy, Łotwy, a także dwóch spoza UE- Ukrainy i Mołdawii, podpisali w Wilnie list do Komisji Europejskiej sprzeciwiający się realizacji Nord Stream 2.
Marszałkowie piszą, że rosyjsko-niemiecki projekt nie ma na celu dywersyfikacji dostaw gazu ziemnego do krajów Unii Europejskiej, tylko pogłębienie zależności energetycznej tych państw od Rosji.
Ponadto szefowie parlamentów tych pięciu państw we wspólnej deklaracji wyrazili „zdecydowane wsparcie i zaangażowanie w promocję idei bezpieczeństwa energetycznego oraz dywersyfikacji źródeł, dostawców i dróg przesyłowych, które stanowią fundament UE”.
Skoro tak wielu europejskich (w tym niemieckich), a także amerykańskich polityków zgłasza swój zdecydowany sprzeciw wobec inwestycji Nord Stream 2, to być może także nowy rząd niemiecki wreszcie uzna, że jest to przede wszystkim projekt polityczny a nie gospodarczy.
Wydaje się jednak, że najmocniejsze instrumenty do wywarcia wpływu na 5 europejskich koncernów energetycznych, które finansowo wspierają ten projekt, ma jednak amerykański prezydent, dzięki stosownej ustawie uchwalonej przez obydwie izby Kongresu jeszcze jesienią poprzedniego roku.
Miejmy nadzieję, że po zmianie na stanowisku sekretarza stanu w USA, rząd tego kraju i prezydent zdecydują się użyć instrumentów zapisanych we wspomnianej ustawie.