W ostatnią środę Departament Stanu USA ustami rzecznik Heather Nauert oświadczył, „że rząd Stanów Zjednoczonych uważa, że projekt Nord Stream 2 osłabiłby stan bezpieczeństwa energetycznego i stabilności energetycznej Europy”.
Rzecznik dodała także, „że ta inwestycja dałaby Rosji kolejne narzędzie nacisku na państwa europejskie, w szczególności takie jak Ukraina”.
I podkreśliła bardzo mocno „jasno deklarujemy, że firmy pracujące w rosyjskim sektorze rurociągów energetycznych mogłyby - jeżeli angażują się w ten rodzaj działalności - zostać objęte sankcjami zgodne z ustawą CAATSA”.
Jak się wydaje to stanowisko rzecznik Departamentu Stanu jest reakcją na niedawny list ponadpartyjnej grupy 39 amerykańskich senatorów, która zwróciła się do sekretarza skarbu Stevena Mnuchina i zastępcy sekretarza stanu Johna Sullivana „o wykorzystanie wszelkich dostępnych narzędzi w ich dyspozycji w celu zapobieżenia budowie gazociągu Nord Stream 2”.
Senatorowie stwierdzili w tym wystąpieniu, „że odzew obydwu amerykańskich polityków do przywódców krajów Unii Europejskiej zaangażowanych w ten szkodliwy projekt jest kluczowy do zapewnienia, że nie zostanie on zrealizowany”.
W uzasadnieniu piszą, „że Nord Stream 2 wspierany finansowo przez 5 europejskich spółek, a także część rządów krajów UE, zaszkodzi sojusznikom USA i uczyni ich bardziej wrażliwymi na szantaż i niewłaściwy wpływ Moskwy”.
Przypomnijmy, że na początku sierpnia poprzedniego roku prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump podpisał ustawę, wcześniej uchwaloną przez Izbę Reprezentantów i Senat, wprowadzającą dodatkowe sankcje na Koreę Północną, Iran i Rosję (ustawa CAATSA).
Zgodnie z tą ustawą między innymi „USA mają nadal przeciwstawiać się Nord Stream 2 ze względu na jego szkodliwe konsekwencje dla bezpieczeństwa energetycznego UE, rozwoju rynku gazu w Europie Środkowej i Wschodniej oraz reform gazowych na Ukrainie”.
Ponadto według tej ustawy USA „mają pomagać Ukrainie i sojusznikom Stanów Zjednoczonych w Europie w zmniejszeniu swojej zależności od zasobów energetycznych Rosji, zwłaszcza gazu, które rząd Federacji Rosyjskiej używa, jako broni do zastraszania innych państw i wpływania na nie”.
Ustawa pozwala także prezydentowi USA na nałożenie sankcji na firmy, które zainwestują, co najmniej 1 mln USD w budowę eksportowych rurociągów z Rosji lub będą świadczyć usługi (także transferu technologii), na rzecz takich inwestycji o wartości ponad 5 mln USD rocznie.
Uderza ona w 5 koncernów energetycznych z Europy Zachodniej (ENGIE, OMV, Royal Dutch Shell, Uniper, Wintershall), które zgodnie ze swoimi zapowiedziami chcą sfinansować połowę kosztów budowy Nord Stream 2.
Te właśnie koncerny postanowiły do końca 2020 roku pożyczyć Gazpromowi po 950 mln USD na budowę Nord Stream 2, a ostatnio zdecydowały się przedłużyć okres spłaty tych pożyczek do roku 2035.
Z oświadczenia rzeczniczki Departamentu Stanu, że USA tak zdecydowanie poszerzając dotychczasowe sankcje na Rosję, chcą nimi objąć także firmy zagraniczne, które uczestniczą w rozbudowie rosyjskiej infrastruktury gazowej i być może będzie to wystarczające ostrzeżenie, aby w tym politycznym przedsięwzięciu nie uczestniczyły.
Wszystko, więc wskazuje na to, że to nie Unia Europejska obroni kraje Europy Środkowo-Wschodniej przed rosyjską dominacją gazową, a właśnie USA pod przewodnictwem prezydenta Donalda Trumpa (niestety Niemcy współdziałając z Rosją w sprawie budowy Nord Stream 2 wręcz ostentacyjnie łamią europejską solidarność).