Problemem polskiej polityki jest zasadniczy brak racjonalności w polityce wschodniej. Każdy głos mówiący, iż nie należy przy naszym potencjale militarnym brać udział w prowokowaniu sąsiada, z którym się graniczy jest odbierane jako przejaw rusofilstwa.
W polityce mamy nadmiar ludzi, którym intelekt i wyksztalcenie znacznie odbiegło od mądrości, która u człowieka powinna być cechą o największym znaczeniu. Tak więc mamy cała masę inteligentnych idiotów. Polska powinna wzmacniać swoje siły obronne jako istotny element odstraszania, ale jeszcze ważniejszym działaniem jest neutralizacja zagrożeń w naszym otoczeniu, w tym o charakterze politycznym. Współpracujemy z dyktaturami na Bliskim Wschodzie a zwalczamy obecne władze na Białorusi w imię poparcia antypolskiej opozycji białoruskiej.
Popieramy skrajnie nacjonalistyczne siły na Ukrainie tylko dlatego że są antyrosyjskie. Nie widzimy, że w ich neutralizacji mamy zbieg interesów z Moskwą. Nasze stosunki z Rosją zawsze były i zapewne będą pełne istotnych napięć w obszarze interesów, ale przecież nie muszą być od razu konfrontacyjne. My nie mamy w tym interesu. Wspieramy bezrefleksyjnie państwo wielkości naszego średniego województwa, czyli Litwę kosztem interesów Polaków tam mieszkających. I ktoś mądry powie mi, że to jest normalne?
W przestrzeni medialnej różne głupki wskazują, kto jest czyim agentem a inne głupki nawet z tytułami naukowymi to powielają. To tak jakby Polska nie miała służb specjalnych, które same wiedzą, gdzie jest agentura a gdzie jest inna wizja polityki zagranicznej Polski. Kilkanaście tysięcy funkcjonariuszy zajmujących się na codzienne tym tematem wie znacznie mniej od kilku pajaców? Taką tezę może postawić właśnie tylko agentura wpływu. Poniżej jeden z głosów innego spojrzenia na politykę bezpieczeństwa na świecie. Nie chodzi tu o to żeby się zgadzać z autorem czy też nie, ale o to, że na tym polega debata mądrych ludzi a inteligentnymi głupkami nie przejmujmy się, jeżeli nam istotnie nie szkodzą.