Sukces Tuska. Cieszyć się czy nie?

0
0
0
/

Wybór Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej wprowadził pewne zamieszanie w szeregi polityków i publicystów z (szeroko rozumianej) prawej strony.

 

Niby trochę się cieszą, że największy rywal Jarosława Kaczyńskiego wypadnie z głównego nurtu polskiej polityki (co pewnie zwiększy szansę na zwycięstwo PiSu w wyborach parlamentarnych), z drugiej wydaje się, że martwią ich głosy mówiące o ogromnym sukcesie premiera; polityk z którym rzekomo w Europie nikt się nie liczy został wyniesiony na tak wysoką godność. To jest oczywiście propaganda: żadna to wysoka godność ani tym bardziej władza (gdyby tak było przewodniczącym RE zostałaby najprawdopodobniej Angela Merkel). Wybór Tuska na pewno też nie jest świadectwem, z powyżej wymienionego powodu, liczenia się tak Tuska, jak i naszego kraju w Europie (a to jak my się liczymy w Europie pewnie okaże się wkrótce – oby się nie okazało – jak dowiemy się, że faktyczna granica NATO jest na Odrze). Niemniej jednak ta propaganda się przebija, jest ona obecna w mediach prawie non stop (oprócz meczu dziennikarze TVN z dziennikarzami TVP i mistrzostw świata w siatkówce) i tak będzie pewnie jeszcze długo. To pewnie tak martwi, że polityk przez nich tak pogardzany został wyniesiony (przynajmniej w świadomości potencjalnych wyborców) aż tak wysoko. Niewiele niżej niż w 1978 roku Karol Wojtyła (jak to porównał senator Libicki)


Do wczoraj starano się obniżyć wartość stanowiska na które miałby zostać wybrany Tusk. Po jego wyborze już raczej takie głosy się nie pojawiały, raczej przebijało się, że - nawet mimo, że Tusk - to ważne jest to, że Polak na eksponowanym stanowisku. Ale ja nie o tym. Zarzucano PiSowi, że deprecjonując rolę szefa RE (abstrahując od rzeczywistych jego funkcji) zachowuje się oportunistycznie: przecież gdyby kandydatem był jakiś polityk PiSu pewnie by mówili jak to stanowisko jest ważne itd. Pewnie tak by było. Ale to nie jest ważne


Najważniejsze moim zdaniem jest to, że gdyby ktoś z PiSu miał szansę zostać szefem RE to nie byłby to na pewno Jarosław Kaczyński tylko dajmy na to europoseł Ryszard Czarnecki. Dlaczego? Pewnie dlatego, że dla jednego z ważniejszych polityków w Polsce powinna być ważniejsza rola premiera w Polsce niż stanowiska (niewiele znaczące, weźmy dla przykładu: oficjalną głową państwa w Związku Sowieckim był Michaił Kalinin a w późniejszych czasach np. Nikołaj Szwernik - kto o nich pamięta - zwłaszcza o tym drugim - i jaki realny wpływ mieli na politykę Związku Sowieckiego?) w Brukseli.


I dla Donalda Tuska ważniejsze powinno być stanowisko premiera.


Okazało się jednak, że – wbrew wcześniejszym wypowiedziom – ważniejsze nie było i z jakichś powodów premier postanowił przenieść się do Brukseli, tracąc wpływ na (przynajmniej od grudnia) na polską politykę a zyskując tylko pewnie pieniądze i poklask – żadnej realnej władzy.  


Patryk Pietrasik
fot. premier.gov.pl

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną