Agresja na Polskę jest jedynie kwestią czasu
Z dr. hab. nauk wojskowych Romualdem Szeremietiewem rozmawia Anna Wiejak
Przemysław Żurawski vel Grajewski uważa, że Polska powinna przekazać całą broń Ukrainie, argumentując to koniecznością powstrzymania Rosjan. Co Pan sądzi o dobrowolnym rozbrojeniu się?
- Po pierwsze uzbrojenie mamy na potrzeby własne. Nasze bezpieczeństwo jest numerem jeden i nie wiem, czy tego typu działanie nie byłoby nawet sprzeczne z Konstytucją, dlatego, że Konstytucja mówi, iż siły Rzeczpospolitej Polskiej służą do obrony niepodległości, integralności terytorialnej i nienaruszalności granic, więc to jest zły pomysł, chyba że niedokładnie został on zreferowany. Może nie o to mu chodziło? Jeżeli jednak rzeczywiście pan Żurawski vel Grajewski wysunął taką tezę, trudno to potraktować inaczej jak tylko próbę rozbrojenia Polski. To jest niedopuszczalne.
Pomoc Ukrainie jest oczywiście potrzebna. Słyszymy właśnie, że z Kijowa Kliczko wystąpił wprost do Niemców, aby udostępnili uzbrojenie.
Jak ocenia Pan postawę polskich polityków wszystkich ugrupowań? Są politycy, którzy na poważnie rozważają realizację wspomnianego pomysłu rozbrojenia kraju. Racjonalizm czy zbiorowy obłęd?
- Niewątpliwie w interesie Europy i w interesie Polski w szczególności leży, aby Ukraina zachowała swoją niepodległość, suwerenność i integralność terytorialną. To, co robi Rosja jest absolutnie niedopuszczalne. Już nawet kanclerz Angela Merkel mówiła w Bundestagu, że Rosja łamie podstawy tego ładu, który został ukształtowany w Europie. To może mieć naprawdę poważne następstwa. Co do tego, że trzeba usunąć rosyjską agresję z terytorium Ukrainy, to myślę że wszyscy się zgodzimy.
My oczywiście powinniśmy pomóc Ukrainie - ja też postulowałem, żeby pomóc w uzbrojeniu, ale myślałem o tych zapasach, które mamy w dyspozycji, np. amunicji. Stosownie do naszych możliwości można by było wspomóc Ukrainę. Ale pamiętajmy, że akcja w zakresie dysponowania sprzętem, uzbrojeniem, musi być skoordynowana w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego. My jesteśmy zainteresowani w tym, żeby Sojusz działał jak najspójniej, żeby wzmacniał swoją obecność również na tej wschodniej flance, czyli na terenie Polski i krajów nadbałtyckich, ale to oznacza z kolei, że nasze działania w tym zakresie muszą być jakoś skoordynowane w ramach wspólnot, w których uczestniczymy. Polska, biorąc na siebie odpowiedzialność za to, co się dzieje na Ukrainie i usiłując Ukrainy bronić, bierze ciężar nad siły. Działając samodzielnie i skupiając na sobie uwagę również Rosji, która mści się z tego powodu, co jest oczywiste, postępujemy nieracjonalnie.
Jeszcze jest jedna kwestia, a mianowicie Art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego, który mówi wyraźnie, że Sojusz jest zobowiązany do udzielenia wsparcia jedynie w sytuacji, kiedy kraj członkowski zostanie zaatakowany, a każda nasza samodzielna akcja może zostać odczytana jako wypowiedzenie wojny przez Polskę, zwalniając tym samym pozostałe kraje członkowskie z obowiązku udzielenia pomocy.
- Tak, jednak sądzę, że jest to zbyt daleko idąca supozycja, chociaż rzeczywiście takie zagrożenie mogłoby się narodzić przy jakiejś skrajnie negatywnej interpretacji zdarzeń, skrajnie negatywnej dla nas. Widzimy, że wpływy rosyjskie na terenie Europy istnieją, że są silne państwa europejskie, a zarazem członkowskie NATO, które lepiej rozumieją Rosję, niż ta Rosja na to zasługuje. W związku z tym my mamy tutaj sytuację naprawdę trudną do rozegrania. Ja sam uważam, że wsparcie militarne Ukrainy zastopowałoby Rosję, ale jednocześnie zdaję sobie sprawę z tego, iż trudno oczekiwać, żeby taką decyzję NATO podjęło. Zatem pamiętając o naszym interesie narodowym, o naszych możliwościach, musimy działać poprzez wspólnoty, w których jesteśmy, szczególnie biorąc pod uwagę stan naszej obronności.
Ile czasu potrzebowałaby Polska, przy obecnym stanie gospodarczym, na dostateczne dozbrojenie się, aby powstrzymać ewentualną agresję Rosjan?
- Jeżeli spojrzymy na to, co dzieje się na Ukrainie, zobaczymy, że został tam użyty cały wachlarz środków agresji, niekoniecznie rozumianych jako taka klasyczna wojna, konflikt w wielkim stylu. Widać, że Rosja działa siłami nieregularnymi, chociaż obecnie przy wsparciu ze strony jednostek regularnych armii Federacji Rosyjskiej. Z tego typu zagrożeniem można się zatem liczyć. Ponadto Rosja dysponuje środkami napadu powietrznego, na przykład rakietami i można sobie wyobrazić, że jakiś rosyjski oficer "się pomyli" i jedna rakieta spadnie na Białystok, na Warszawę, czy na Gdańsk. I co my wtedy zrobimy? Są również tego rodzaju zagrożenia, a więc my, naprawiając nasz system militarny, musimy zadbać o to, aby tego typu zaskoczenia nie wystąpiły i powinniśmy też mieć możliwość działania na lądzie, gdyby na przykład na naszym terytorium pojawiły się nie tyle dywizje Władimira Putina, ale "zielone ludziki", które "nie wiadomo skąd się biorą".
Trzeba zatem uszczelnić przestrzeń powietrzną Polski systemami antyrakietowymi. To jest bardzo pilne zadanie. Należy też zwrócić większą uwagę - bo to jest lekceważone - na Bałtyk, jako potencjalny kierunek uderzenia na Polskę, gdyby Rosji przyszło coś do głowy. Pamiętajmy, że jest Kaliningrad, że jest flota bałtycka. Jeżeli chodzi o nasze zdolności obronne na Bałtyku, to jesteśmy bardzo słabi.
Trzecia kwestia, to postuluję cały czas stworzenie powszechnego systemu obrony terytorialnej, aby pokryć kraj siecią jednostek, które można będzie uruchomić w razie agresji. Można to zrobić za stosunkowo niewielkie pieniądze.
W jakim przedziale czasowym?
- Czas to będzie nam niestety limitowała Rosja. Nie wiemy, jaka będzie dynamika działań, które Rosja podejmuje, ani jakie plany ma Kreml. Przez ostatnie 15 lat proponowałem te rozwiązania, ale nigdy nie były one traktowane jako jakaś poważna propozycja, ponieważ uważano, że żadnej wojny nie będzie.
Generał Roman Polko twierdzi, że Rosjanie nie zaatakują Polski. Czy podziela Pan ten pogląd? Dlaczego?
- Nie wiem, skąd pan generał Polko ma takie informacje, co zrobią Rosjanie jeśli chodzi o Polskę. Ja nie podzielam jego poglądu, ponieważ znam, i pan generał też powinien znać, strategię Rosjan, to, nad czym pracują. Jako wytyczną sformułowali plan odbudowy rosyjskiego imperium, no i w tym imperium Polska może się zmieścić jako terytorium zależne, bo Europa Środkowa na pewno jest tam zaliczana do tego przyszłego imperium.
Czy Pana zdaniem istnieje prawdopodobieństwo, że ukraińscy nacjonaliści koniec końców dogadają się z Rosjanami i razem z nimi ruszą na Polskę?
- Jest taka możliwość. Sądzę, że istnieje zawsze groźba taka, że nacjonaliści ukraińscy mogą skorzystać z oferty, którą chyba już wiceprzewodniczący Dumy państwowej Władimir Żyrinowski składał, mówiąc o tym, że powinna być zbudowana taka Ukraina pod nazwą Galicja, w której to Galicji nacjonaliści, pogrobowcy UPA i Bandery mieliby decydującą rolę. Jest już mapa Ukrainy, która ten nowy podział uwzględnia. Byłoby to dla Rosji o tyle korzystne, że w poważnym stopniu osłabiłoby pozycję Polski, zatem jest to niestety możliwe.
Dziękuję za rozmowę.
Ps.
Pomijając wypowiedzi traktujące mnie nieuprzejmie widocznym wśród dyskutantów miłośnikom Rosji, mam nadzieję, że to nie są trolle opłacane przez Moskwę, polecam:
1. obowiązującą doktrynę wojenną Rosji z uwzględnieniem jakie zmiany wprowadził prezydent Putin od czasów prezydenta Jelcyna,
2. radzę też zapoznać się z planami modernizacji rosyjskiej armii (do jakich zadań będzie ona przeznaczona),
3. uzmysłowić sobie, że prezydent Rosji podpisał tajną instrukcję użycia broni atomowej przeciwko krajom broni tej nie posiadające,
4. przyjrzeć się scenariuszom rosyjsko - białoruskich ćwiczeń wojskowych „Zapad”,
5. no i poznać koncepcje geopolityczne doradców prez. Putina, np. Aleksandra Dugina - zbudowania przez Rosję eurazjatyckiego imperium.
Naprawdę jest czego się bać. To nie jest żadna rusofobia. Cóż, planów Hitlera i jego „Mein Kampf” przed 1939 r. też nikt nie traktował poważnie.
dr hab. Romuald Szeremietiew
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl