Ulubiony politolog lemingów, czyli prof. Radosław Markowski rzecze, że demokracja liberalna "zaskoczyła" dobrze tylko w krajach protestanckich, a w katolickich ma problemy, zaś w prawosławnych jej implementacja jest niemal niemożliwa.
Najzabawniejsze jest to, że opisowo ma rację, tylko zapewne nie rozumie dlaczego. Rzeczywiście, trujące asfodele demoliberalizmu zakwitają tylko na cuchnących trupim jadem łąkach herezji protestanckiej. Liberalizm jest politycznym rewersem protestantyzmu, ponieważ stanowi produkt tych samych błędów teologicznych i eklezjalnych: odrzucenia autorytetu, subiektywizmu, woluntaryzmu, skrypturyzmu, predestynacji (odgadywanej sukcesem bądź porażką ekonomiczną); tego samego błędu antropologicznego - abstrakcyjnej koncepcji "człowieka w ogóle", "samoposiadającej się" jednostki, a nie człowieka konkretnego, zakorzenionego w naturalnych wspólnotach; oraz tego samego błędu politycznego, czyli zapoznania, że prawdziwa reprezentacja egzystencjalna społeczeństwa pochodzi "z góry", a nie "z dołu", od autorytetu transcendentnego, który udziela się jego ziemskim wikariuszom.
Kiedy się o tym wszystkim zapomni, nie ma innego wyjścia z piekła aspołecznego "stanu natury", jak się "umówić" co do bycia społeczeństwem jako produktu woli, a nie rzeczywistości, a współżycie oprzeć nie na prawdzie, tak objawionej, jak wszczepionej w rozum naturalny, i uznanej jako ortodoksja publiczna, tylko na agnostycyzmie, kompromisie i konsensie sztucznych ugrupowań wedle kryteriów ideologicznych bądź egoistyczno-klasowych, jakimi są partie, które wślizgnęły się na miejsce naturalnych ciał społecznych, zniszczonych przez liberalizm.
Natomiast społeczeństwa katolickie i prawosławne, pomimo wszystkich rewolucji i gwałtów na nich dokonywanych, wciąż zachowują jeszcze jakieś rudymenty choćby wspólnotowości, niejasną choćby świadomość tego, że człowiek ("pojedynek", jak mawiał Paweł Popiel) nie jest samotną wyspą i nie jest posiadaczem samego siebie, tylko należy do Boga oraz że jest cząstką większej całości (rodziny, kraju, narodu, Kościoła), dlatego zatem społeczeństwa te instynktownie bronią się mechanicyzmem i formalizmem demoliberalnego proceduralizmu, tak samo jak każdy zdrowy organizm broni się przed skażoną chemią żywnością.