Postać Supermana znów powraca na łamy moich felietonów - inspirując nieustannie do wielu nowych wątków również w kontekście historycznym. Dzisiaj opowiem o tym jak fikcyjny heros stał się tematem wiadomości, a Stany Zjednoczone omal nie popadły w żałobę z jego powodu.
Przełom lat 80 i 90 nie był dobrym czasem dla Supermana. Sprzedaż jego komiksowych przygód spadała, ponadto był uważany za nudną postać. Dlaczego? Bo był zbyt... sympatyczny. Superman uważany był za wyrośniętego harcerza - zawsze szlachetny, uczynny i dobry. Odbiorcy nie traktowali go poważnie.
Dlatego też włodarze wydawnictwa DC Comics postanowili uśmiercić Człowieka ze Stali. Hucznie zapowiedziana śmierć superbohatera gwałtownie zwiększyła sprzedaż komiksów o nim. Mało tego, o nadchodzącym wydarzeniu mówiono nawet w wiadomościach w amerykańskiej telewizji.
Kiedy wyszedł komiks Superman #75 (tak niski numer wynika z tego, że o losach Supermana traktowały wtedy cztery serie, najdłuższa z nich, Action Comics, liczyła wtedy 684 numery) wielu ludzi kupiło po kilka egzemplarzy, bowiem to właśnie w tym komiksie Superman został zabity przez potwora o imieniu Doomsday. Liczono, że komiks w którym uśmiercono jeden z symboli Stanów Zjednoczonych stanie się cennym i pożądanym obiektem kolekcjonerskim.
Wielu dziennikarzy podniosło rwetes i rwało sobie włosy z głowy na myśl, że to koniec losów Supermana, a Superman #75 stał się najlepiej sprzedającym się komiksem w dziejach. Nieoczekiwanie jednak Superman powrócił do świata żywych.
Zapanowało oburzenie. Rzekomo bezcenny i historyczny komiks stał się niemal bezwartościowy a wydawnictwo spotkała fala krytyki za "przywrócenie statusu quo". Zapanowała momentalnie ,,moda" na uśmiercanie superbohaterów tylko po to, by prędzej czy później przywrócono ich do życia.
Dziś komiks uznawany jest często za przeciętny, a niektóre sceny w nim za rażące sztucznością. Jednak jego historia uświadamia, że komiksy o superbohaterach stały się współczesną mitologią.
PS.
Tak, lekko i z przymrużeniem oka dziś o Supermenie. Ostrzę jednak sobie zęby na pogłębioną analizę postaci heroicznych - brak jednak ciągle w rodzimej popkulturze komiksowych wersji losów bohaterów osadzonych w konwencji mickiewiczowskiej czy zawiłościach poetyki Norwida.