Gromosław C. rozpętał wojnę?
/
Wygląda na to, że mamy do czynienia z precedensem. Zarzuty związane z procesami prywatyzacyjnymi usłyszał właśnie gen. Gromosław C. oraz cztery inne osoby. Ale sprawa ma drugie dno... Polityczne.
Czy szykuje się kolejna afera na miarę FOZZ? A może zobaczyliśmy właśnie wierzchołek góry lodowej, który, tak jak szybko się wyjawił, tak szybko rozpłynie? Czyje interesy przeważą szalę?
Sprawa wyszła na jaw we wtorek wieczorem, gdy Centralne Biuro Antykorupcyjne zatrzymało generała Gromosława C. stawiając mu zarzuty „malwersacji finansowych”. O co dokładnie chodzi, ani Biuro, ani Prokuratura Apelacyjna w Katowicach nie chcą jeszcze mówić. Wiadomo, że wraz z nim zatrzymano cztery inne osoby.
Sprawa dotyczy prywatyzacji kilku spółek energetycznych, w tym STOEN-u za 1,4 mld euro, oraz PLL LOT za 1 mln dolarów. Zarzuty dotyczą korupcji oraz prania pochodzących z korupcji pieniędzy. Oprócz byłego szefa UOP zatrzymani zostali mecenas Michał T., były rzecznik dyscyplinarny PZPN, Piotr D., był doradca wicepremiera i ministra finansów Leszka Balcerowicza oraz Andrzej P., były członek gabinetu politycznego Wiesława Kaczmarka, ministra skarbu w rządzie Leszka Millera. Niebawem, jak deklaruje CBA, prawdopodobnie dojdzie do zatrzymań innych osób ze świecznika.
Na sprawę należy jednak spojrzeć z perspektywy kilku, a nawet kilkudziesięciu lat wstecz. Wiemy, że główny „bohater” zamieszania jeszcze nie tak dawno – od 2009 roku – kilka razy publicznie mówił o tym, że to właśnie on inspirował obecnych liderów Platformy Obywatelskiej do założenia nowej partii. Miała ona powstać na gruzach Akcji Wyborczej Solidarność oraz Unii Wolności. Niektórzy nawet twierdzą, że był on jedną z osób czynnie zaangażowanych w proces tworzenia nowego ugrupowania.
Jak wiadomo, oprócz Pawła Piskorskiego, głównym rozgrywającym w 2001 roku był Andrzej Olechowski. To on wraz z generałem Gromosławem Czempińskim, posługującym się skądinąd nazwiskiem Kaczyński, w okresie PRL pracowali w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Gen. Czempiński jako zastępca szefa Wydziału w I Departamencie MSW był oficerem prowadzącym Andrzeja Olechowskiego, będącego kontaktem operacyjnym.
Dziwnym „zrządzeniem”, w tym samym czasie, gdy b. szef UOP zaczął ujawniać kulisy powstawania PO, Andrzej Olechowski stanowczo odciął się od polityki. Sporadycznie jedynie wspierał głównych działaczy partii (np. w ostatniej kampanii parlamentarnej, gdy poparł Donalda Tuska). Co ciekawe, jeszcze kilka lat temu lansowany był na prezydenta!
Nazwisko generała Czempińskiego nigdy jednak nie było eksponowane. Nawet, gdy „jego” partia zaczęła odnosić wielkie sukcesy wyborcze. Dlaczego? Gdy powstawała partia z niebiesko-pomarańczowym logo, właśnie rozstrzygała się sprawa Petera Vogla. Przypomnijmy: najpierw ten szwajcar o polskim rodowodzie został schwytany i przewieziony do Polski, a kilka lat później został ułaskawiony przez Aleksandra Kwaśniewskiego. Jak się później okazało, ze szwajcarskiego konta generała Czempińskiego zginęły „bajońskie sumy”, sięgające 2 mln dolarów.
Były szef UOP deponował swoje pieniądze w szwajcarskim banku. A pieczę nad nimi miał właśnie Peter Vogel. Można się spodziewać, że to właśnie tam trafiały owe „bajońskie sumy” zarobione w niejasnych okolicznościach, gdy w Polsce trwała „przedziwna” akcja wywłaszczania i prywatyzacji.
To właśnie gen. Czempiński w latach 1994 – 1997 zasiadał w Radzie Nadzorczej PLL LOT. Pod koniec okresu sprawowania tej funkcji okazało się, że jego nazwisko zaczęło się pojawiać przy okazji różnych przedsięwzięć biznesowych. Wśród nich niejasne procesy prywatyzacyjne ośmiu grup energetycznych. Oczywiście ówczesna władza nie zamierzała się rozprawiać ze „swoimi”. Dopiero kilka lat później badanie powiązań Czempińskiego z tymi sprawami rozpoczęło Centralne Biuro Antykorupcyjne, jeszcze zanim ze stanowiska został odwołany Mariusz Kamiński. Sprawa zaczyna mieć dziś swój finał.
Wygląda jednak na to, że w tym wypadku może chodzić nie tyle o „dokończenie” tej sprawy, ale o rozgrywki „na górze”. Zatrzymanie generała Czempińskiego przez CBA, instytucji de facto od września 2009 roku „kontrolowanej” przez Donalda Tuska, przypomina raczej zemstę polityczną za ujawnienie w mediach kompromitujących powiązań obecnych liderów PO.
Trudno jednak oczekiwać od obecnej ekipy rządzącej sprawdzenia informacji o niejasnych procesach prywatyzacyjnych z lat 90. Widać gołym okiem, że takie „malwersacje” były. Jednak pod dywan próbowali zamiatać je politycy lewicy. Teraz, jak się okazuje, także liberałowie.
Michał Polak
fot. sxc.hu
Źródło: prawy.pl