Zakurzona nauczycielka

0
0
0
/

Gdyby jednak moja młodość przypadała na okres międzywojenny, zostałabym zapewne sumienną nauczycielką historii. Po odzyskaniu niepodległości polskie władze oświatowe zajęły się określaniem podstaw ideowych oraz programów w ramach ujednolicania systemu szkolnego, a moje zapędy dotyczące nauczania historii w niepodległej Polsce godne byłyby zastępu Siłaczek.

 

Upraszam też P.T. Czytelników przy tej okazji, by czytali moje felietony metaforycznie, a nie jak to mawiali przedrewolucyjni Francuzi „au pied de la lettre”.

 

W II Rzeczypospolitej - przypomnijmy - obowiązywał wszak 7-letni obowiązek szkolny. Funkcjonowały podówczas 7-letnie szkoły podstawowe, zaś nauka w gimnazjum trwała 8 lat – w tym 3 lata gimnazjum niższego i 5 lat gimnazjum wyższego. Istniały 3 typy gimnazjów: humanistyczne, matematyczno-przyrodnicze i klasyczne z greką i łaciną.

 

Podjęłabym bez wątpienia pracę w gimnazjum klasycznym, doczekawszy reformy edukacji w roku 1932,gdy połączono system szkół podstawowych z ponadpodstawowymi. Rok wcześniej brałabym udział w pracach podkomisji hi8storycznej Kongresu Pedagogicznego w Wilnie, postulując nauczanie historii jako prawdy dziejowej, traktowania dziejów Polski systematycznie, a nie – fragmentarycznie.

 

Zaproponowałabym z myślą o dzieciach w różnym wieku cykl pogadanek z historii kultury polskiej z zastosowaniem metody poglądowej - w muzeach oraz w naturalnym środowisku dziecka, z uwzględnieniem dziejów Kresów oraz edukacji narodowej.

 

Wprawdzie rozpowszechnione było jeszcze wówczas nauczanie tradycyjne, lecz historia w programach nie była jeszcze traktowana pobieżnie. Walczono jeszcze wówczas z apoteozą niewiedzy oraz ignorancji w formułowaniu programów nauczania, zaś historyk-pedagog bronił jeszcze ochoczo praw nauki, łącząc jej wymagania z prawem dziecka do prawdy dziejowej. Światli nauczyciele domagali się przywrócenia godnego miejsca lekcjom historii najnowszej. Występowali też przeciw jej lekceważeniu, niedocenianiu przez metodyków.
 

Na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych historia nie była traktowana jako nagromadzenie faktów, lecz jako synteza teraźniejszości z przyszłością. Płomienni publicyści i nauczyciele historii w jednej osobie postulowali traktowanie lekcji historii jako tworzenie „teraźniejszości w ruchu”, rozumienie przeszłości połączonej z oceną miejsca, jakie teraźniejszość zajmuje w dziejach. Podkreślano, iż nauczanie w ogóle powinno być przepojone „duchem historyzmu”, zaś historia w nauczaniu powinna być jego ośrodkiem ( choć na ówczesnych lekcjach historii wprowadziłabym elementy retoryki praktycznej i dodatkowe analizy tekstów literackich traktujące o najważniejszych wydarzeniach w dziejach Polski).

 

W metodach nauczania historii postulowano również uwzględnienie nie tylko poziomu ucznia, lecz środowisko ( wieś, miasto), jego pracę badawczą – analityczną i twórczą zarazem. Potępiano podręczniki zawierające teksty uproszczone, uogólniające jako minimum obowiązującego na danym poziomie materiału historycznego oraz podręczniki tendencyjne, uczące faktów – nie zaś ich analizy czy samodzielnych rezultatów pracy zdobytej własnym doświadczeniem.

 

Nie mam najmniejszej ochoty być nauczycielką historii obecnie, bo historia w szkołach – poprzez okrojenie programu na rzecz szczątkowych godzin lekcji w szkole podstawowej, gimnazjum czy liceum – umiera, a podręczniki upraszczają dzieje ograniczając wyobraźnię historyczną uczniów.

 

W wiele lat po wprowadzeniu reform szkolnych w II RP zaprzepaszczono odrodzenie nauczania historii w polskich szkołach! Zostają nam cmentarze, pamięć o Żołnierzach Wyklętych i Marsz Niepodległości!

 

Za chwilę i tak będzie w polskich szkołach jak w Niemczech .Władze Berlina likwidują przecież lekcje historii w piątej i szóstej klasie gimnazjum. Zostaną one zastąpione przedmiotem o tajemniczej nazwie „nauki społeczne” z rozszerzonym programem gender.

 

Wilhelm II ustąpi miejsca dewiantom-przebierańcom. A kto będzie bohaterem polskich lekcji historii?

 

Marta Cywińska

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną