Przerwać eskalację męczeństwa!
Wszystko wskazuje na to, że jak tak dalej pójdzie, to nasz nieszczęśliwy kraj może stać się krajem szczęśliwym, ponieważ zostanie krajem męczenników.
Co prawda moment, albo okres, w którym dokonują się męczeństwa, przeważnie nie jest przez współczesnych uznawany za szczęśliwy i dopiero potomność ocenia go inaczej, ale to nic nie szkodzi, bo oliwa sprawiedliwa tak czy owak na wierzch wypływa i jeśli, dajmy na to, nasz kraj zostanie ex post uznany za szczęśliwy, powiedzmy, za sto lat, to czegoś chcieć więcej?
Niczego więcej chcieć nie możemy, zwłaszcza w sytuacji gdy mamy taki masowy wysyp męczenników. Oto rzecznik Prawa i Sprawiedliwości, pan Marcin Mastalerek oficjalnie stwierdził, że pan poseł Adam Hofman został „zlinczowany”, a więc doznał męczeństwa, właściwie niezawinionego. Co prawda początkowo wyglądało to na męczeństwo zawinione i pan prezes Jarosław Kaczyński zawrzawszy słusznym gniewem nakazał wyrzucenie domniemanych winowajców z Prawa i Sprawiedliwości – ale kiedy przyszła refleksja, sprawa winy przestała być już taka oczywista. Okazało się bowiem, że panowie posłowie Hofman, Kamiński i Rogacki działali „zgodnie z obyczajem parlamentarnym i powszechnie przyjętymi zasadami”.
Skoro te zasady były przyjęte „powszechnie” i stanowiły „obyczaj parlamentarny”, to można z tego wyciągnąć wniosek, że pozostali posłowie i senatorowie Prawa i Sprawiedliwości, podobnie jak parlamentarzyści z innych klubów i kół parlamentarnych, a także posłowie niezrzeszeni w podobnych sytuacjach postępowali identycznie.
W tej sytuacji trudno dziwić się rozgoryczeniu posła Hofmana, który słusznie zauważa, że na tym tle coraz wyraźniej można dostrzec „ohydę” całej akcji przeciwko relegowanej z PiS trójce, no i oczywiście – przeciwko posłowi Girzyńskiemu, który do grona męczenników dołączył jako czwarty. Ale nie tylko o rozgoryczenie tu chodzi. Skoro z deklaracji posła Hofmana wynika, że inkryminowane postępowanie niczym nie różniło się od przyjętych „powszechnie” zasad, to nietrudno się domyślić, że gotów jest on podać liczne przykłady podobnych zachowań, nie tylko wśród parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości, ale również innych klubów i kół parlamentarnych.
Jaskółką, która może zwiastować te masowe denuncjacje, jest sprawa pana marszałka Radosława Sikorskiego, który tak wytrwale jeździł samochodem na spotkania z wyborcami, średnio wypalał benzyny za całe 1000 złotych. Teraz benzyna wprawdzie trochę staniała, ale nawet gdy kosztowała 5,50 zł za litr, to byłoby to co najmniej 180 litrów. BMW o mocy ok. 250 KM spala 9 litrów na 100 kilometrów. Wynika z tego, że pan Radosław Sikorski miesiąc w miesiąc pokonywał co najmniej 2000 kilometrów po drogach naszego nieszczęśliwego kraju. Okręg wyborczy Bydgoszcz, z którego poseł Sikorski posłuje, leży nie dalej jak 300 km od Warszawy, zatem poseł Sikorski musiałby odbywać miesięcznie co najmniej trzy spotkania z wyborcami.
Już samo to graniczyłoby z męczeństwem, a cóż dopiero wywlekanie tej sprawy teraz, kiedy poseł Mariusz Błaszczak właśnie kazał pani Ewie Kopacz usunąć Radosława Sikorskiego z Platformy Obywatelskiej i funkcji marszałka Sejmu. Z punktu widzenia symetrii między Prawem i Sprawiedliwością, a Platformą Obywatelską byłoby to pożądane, by poziom łajdactwa był wyrównany, ale nie da się ukryć, że prowadzi to do eskalacji męczeństwa. Jeśli nawet by przyjąć, że ciężar gatunkowy męczeństwa Radosława Sikorskiego równoważy czterech męczenników z Prawa i Sprawiedliwości, to co będzie w sytuacji, kiedy poseł Hofman przerwie milczenie już na całego i zacznie sypać przykładami?
Przy takim przeliczniku klub poselski PiS może nie wytrzymać takiej konfrontacji, więc roztropniej chyba będzie przerwać tę eskalację i przy okazji demonstracji zaplanowanej na 13 grudnia ułaskawić posła Hofmana, posła Kamińskiego, posła Rogackiego i posła Girzyńskiego, którzy palmę męczeńską już i tak otrzymali.
Stanisław Michalkiewicz
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl