Ewa Błaszczyk: Mam nadzieję, że więcej się nam uda, niż nie uda
W 2002 roku aktorka Ewa Błaszczyk założyła Fundację „Akogo?” Celem fundacji jest pomoc dzieciom po najcięższych urazach mózgu i budowa kliniki „Budzik” Dziś o podjętych inicjatywach aktorka opowiada czytelnikom portalu prawy.pl.
Agata Bruchwald: Już tylko miesiące dzielą nas od otwarcia kliniki „Budzik” Jak ten czas, pracy nad jej powstaniem, zapisze się w Pani pamięci?
Ewa Błaszczyk: Chcielibyśmy w 2012 r. oddać klinikę. A jaki to czas? Czas wytężonego działania by wszystko szło do przodu. Z jednej strony to budowa, a z drugiej to rozwiązanie systemowe. Stworzenie jednostki chorobowej i rozwiązania systemowego. Nie chodzi o samo wyposażenie, ale także o jej funkcjonowanie.
Kto za co płaci? Jak będą wyglądać wszelkie procedury?
Obok prac budowlanych są negocjacje z Narodowym Funduszem Zdrowie by refundował leczenie w klinice. Ten proces jeszcze trwa, a więc nie wiem jak się zapisze w pamięci.
Trudne są rozmowy z NFZ?
Rozmowy z NFZ, choć trwają już parę lat, dopiero się zaczną. Każdy nowy minister zdrowia to rozpoczęcie rozmów od nowa. To są już takie rzeczy, które od nas nie zależą.
Klinika „Budzik” będzie pierwszym tego typu miejscem w Polsce. Jak ta sytuacja wygląda na świecie?
Musiał zostać zatwierdzony program medyczny, rehabilitacyjny, przez Agencję Ocen Technologii Medycznych. Dopiero trzeba było go stworzyć. Nie ma u nas danych na ten temat. Korzystaliśmy więc z danych zachodnich. Są one porównywalne. Przeważającą częścią są wypadki komunikacyjne. Pomocne są tu polskie dane policyjne. W różnych państwach to 80 proc. plus 20 proc. urazów poza komunikacyjnych. Są to urazy po zachłyśnięciach, zakrztuszeniu, podtopienia. Czasami to połknięte przedmioty, które wpadły nie tam gdzie trzeba… To jest od 5 do 7 tys. osób rocznie.
Swoją działalnością chcą Państwo także uwrażliwić ludzi, na wartość życia osób w śpiączce. Jak Pani sądzi - dlaczego ten temat wciąż nie jest popularny?
Dlatego, że to nie jest atak serca czy rak. To nie ma takiego wymiaru. Sądzę, że z tego powodu. Dodatkowo leczenie jest bardzo drogie. Tak po prostu jest. Jeszcze parę lat temu nie było rozwiązanego problemu autystyków. Problem nie istniał, a od jakiegoś czasu istnieje. Nie było Kotańskiego nie było narkomanów…
Napisała Pani swoją refleksję do polskiego wydania książki „Niebo istnieje… Naprawdę”. Napisała Pani w niej „bez nadziei na niebo… czym było by nasze życie?” Dzisiaj wielu żyje zapominając o tym co najważniejsze. Jak Pani sądzi gdzie kryją się tego przyczyny?
W pieniądzu - bogu! Bardzo dobrze to widać teraz, kiedy zaczyna się kryzys. Ludzie tracą zaufanie do tego boga. Tak łatwo ten „bóg” traci na znaczeniu. Od razu zaczynamy kierować się innymi wartościami. Większą uwagę zaczynamy zwracać na rodzinę, kulturę. Po prostu jak trwoga to do Boga.
Napisała Pani także, że wierzy iż „po przekroczeniu progu śmierci istnieje inna rzeczywistość.” A jak określiłaby Pani rzeczywistość, w której żyją dzieci w śpiączce?
To jest najcięższe zaburzenie świadomości. To jest zawieszenie między jednym a drugim światem. A jak to jest? …nie wiem. To trzeba przeżyć… doświadczyć. Wielokrotnie ludzie wracają z tego stanu. Jedni opowiadają, że wszystko widzieli słyszeli, inni mają czarną dziurę. Sądzę, że jest za mała wiedza na ten temat. Na temat mózgu oraz tego gdzie znajduje się świadomość.
Tworzenie kliniki, prowadzenie fundacji wymaga wiele pracy, zmaganie się z przeciwnościami. Ale na pewno są też i nagrody.
Jest bardzo dużo nagród. Po jednym z warsztatów, odnośnie zakrztuszenia odezwał, się do fundacji pewien pan, który powiedział, że uratował swoją córeczkę. Nie spodziewał się, że coś się może stać. Jednak, gdy zdarzyło się, że potrzebna była szybka pomoc wiedział co robić. To są fantastyczne momenty.
Sądzę, że rozwinięta wyobraźnia pozwala rodzicom dopilnować dziecko, wpłynąć na lekarzy. Lepiej się na czymś znać niż nie znać. Ważne jest też mieć wyobraźnię by nie dopuszczać dzieci do niebezpiecznych przedmiotów, picia czy jedzenia w samochodzie, na rowerze. Nie dopuszczać dzieci do oczek wodnych w ogrodzie. Są takie momenty, kiedy coś szybko i łatwo może się stać. Nie zawsze jesteśmy bezpieczni.
Warto rozbudzić wyobraźnię to jest naprawdę ważne. Jednak, gdy coś się stanie istotne jest by człowiek nie czuł się nieważny, wypychany ze szpitala. Taki niczyj. Wypychany ze szpitala, bo nie ma struktur, które się nim zajmą. Mam nadzieję, że teraz te struktury powstaną i więcej się mam uda niż nie uda.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Agata Bruchwald
fot. S. Skalski
Źródło: prawy.pl