Wojna Viktora Orbana
Nowy rok Viktor Orban rozpoczął od odpierania kolejnych ataków rozsierdzonych polityką Węgier kręgów międzynarodowej finansjery, która chwyta się wszelkich sposobów, aby pozbawić go stanowiska premiera i zepchnąć jego ugrupowanie w polityczny niebyt.
Do nagonki na Orbana przyłączył się także prestiżowy "The Economist", który opublikował nierzetelny artykuł, usiłując wmówić czytelnikom, że pozycja Viktora Orbana jest coraz słabsza, a prowadzona przez niego polityka nie znajduje poparcia w narodzie. W tym celu - jak zwykle - posłużono się sondażami. Otóż z badań, na jakie powołuje się "The Economist" (nie podając przy tym, kto i na jakiej próbie owe badania przeprowadził, co już samo w sobie podważa wiarygodność tych danych), wynika, że poparcie dla obecnie urzędującego szefa węgierskiego rządu spadło z 38 do 26 proc., co - zdaniem gazety - jest równoznaczne z utratą 900 tys. głosów.
W ocenie gazety Węgrzy są coraz bardziej "wściekli" na Orbana i to nie tylko z powodu prób nałożenia podatku od internetu. Historie o luksusowych, wielkich posiadłościach niektórych ministrów, umiejętnie wyolbrzymiane przy podawaniu ich do publicznej wiadomości a także wygenerowany w mediach obraz społeczeństwa węgierskiego jako coraz uboższego sprawiają, iż wielu Węgrów czuje rozczarowanie rządami Fidesu.
Należy w tym miejscu zauważyć, iż media - zarówno krajowe, jak i międzynarodowe - czynią wysiłki, aby skierować uwagę Węgrów właśnie na negatywne aspekty obecnych rządów, a odwrócić ją od znaczących sukcesów w postaci wyrwania kraju z sideł MFW, opodatkowania zagranicznego kapitału, któremu mimo podatków opłaca się pozostawać na Węgrzech i jakoś wcale nie zamierza opuścić tego państwa, czy umiejętnego rozgrywania między Rosją a Unią Europejską.
Zamiast tego media, w tym właśnie "The Economist" piszą o "zakazie wjazdu do USA dla sześciu węgierskich polityków podejrzanych o korupcję". Gazeta już nie wyjaśnia bynajmniej, że do żadnej korupcji nie doszło, natomiast sankcje to wynik strat, jakie poniosła pewna mieszkająca w Stanach Zjednoczonych grupa, inwestująca na Węgrzech.
Jako cios dla Orbana "The Economist" wymienia m.in. rezygnację Rosji z budowy gazociągu South Stream, co mija się z prawdą, ponieważ Gazprom wykupił wszystkie udziały, co oznacza, że rurociąg powstanie, zatem Budapeszt może być o to spokojny.
Również zarzut, jakoby "otwarcie się na Wschód" państwa węgierskiego nie przyniosło oczekiwanych korzyści w handlu zagranicznym, jest co najmniej niepoważny, tym bardziej, że UE wprowadziła embargo na handel z Rosją.
"The Economist" ubolewa, że zamiast naprawić relacje z Amerykanami Viktor Orban i jego ministrowie przeprowadzili atak, przy czym nie definiuje charakteru ani sposobu przeprowadzenia owego "ataku". Jeżeli brak zgody na naciski z Waszyngtonu oraz sprzeciw wobec mieszania się USA w sprawy Europy Środkowo-Wschodniej, w tym także w wewnętrzne sprawy Węgier, można nazwać atakiem, to należy pogratulować dziennikarskiej rzetelności.
Z jednym należy się jednak zgodzić - Viktor Orban rozpoczął ten rok walką, ale nie o władzę samą w sobie i majątek - jak sugeruje "The Economist" - ale o dobrze pojęty interes państwa węgierskiego.
Karolina Maria Koter
Fot. Artur Balana
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl