USA traktują sojuszników jak idiotów, a ci są z tego dumni!!!
Dla naszych sojuszników zdecydowanie większym zagrożeniem jest państwo islamskie powstałe na terytorium Syrii i Iraku niż to, co się dzieje na Ukrainie - przyznał wiceminister obrony narodowej Maciej Jankowski podczas środowego posiedzenia sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Jeżeli NATO skoncentruje się na interwencji na dalekim Wschodzie, o szybkiej reakcji w sytuacji zagrożenia Polski będziemy mogli zapomnieć.
W tym kontekście niesłychanie trudno zrozumieć optymizm polityków rządzącej koalicji, którzy z dumą opowiadają o ewentualnym wysłaniu wojsk do walki z ISIS, podczas gdy nie ma ich dostatecznie dużo dla obrony kraju.
Negocjacje ze Stanami Zjednoczonymi co do ewentualnego zwiększenia zaangażowania Polski w walkę z ISIS trwają od kilku miesięcy. Ich kulminacyjnym punktem była wizyta szefa polskiego MSZ Grzegorza Schetyny w Waszyngtonie.
- Nasz punkt widzenia spotkał się z pozytywnym przyjęciem ze strony amerykańskiej, potwierdzeniem czego jest fakt, iż w czasie wczorajszego spotkania w Departamencie Stanu, które prowadził sekretarz Kerry, zaproszono Polskę do jednej, a być może do pięciu grup: grupy ds. wojskowych, ds. walki ze źródłami finansowania tzw. Państwa Islamskiego, ds. zagranicznych terrorystów, do walki z ideologią tzw. Państwa Islamskiego i ds. wsparcia stabilizacyjnego. Analizujemy, w ilu z tych grupach będzie Polska uczestniczyła w kontekście tego przyszłego rozszerzonego zaangażowania w wysiłek koalicyjny - referował Jankowski.
Wygląda zatem na to, że świadomie bądź nieświadomie ministrowie obecnego rządu dali się wmanewrować w starą i sprawdzoną dyplomatyczną sztuczkę, polegającą na utworzeniu przez konkretnego gracza, w tym przypadku Stany Zjednoczone, komórek, które będą starały się rozwiązać problem, jaki stworzył im sam zleceniodawca. To skuteczny sposób na skanalizowanie wysiłku i odwrócenie uwagi nie tylko opinii publicznej od istoty rzeczy, do realizacji której posłuży również fakt powstania islamskiego kalifatu.
Otóż podczas gdy przedstawiciele państw NATO będą głowić się i debatować nad zakresem i sposobem działań wojskowych podejmowanych w ramach walki z ludźmi, których dozbrajają USA, kiedy będą usilnie szukać sposobów na odcięcie ich od dofinansowania, płynącego nota bene szerokim strumieniem z pieniędzy amerykańskich podatników, czy rozkładać na części pierwsze i poznawać ideologię, która jest już świetnie znana, Stany Zjednoczone zajmą się zapewne kolejnym etapem "walki z terroryzmem", w której nie wiadomo, jak daleko się jeszcze posuną.
W ramach owej "walki" należy spodziewać się nawet zwiększenia swobody działania amerykańskich służb na terenie krajów nie tylko Paktu Północnoatlantyckiego, czy wprowadzenia przymusu wszczepiania mikroczipów obywatelom państw NATO, rzecz jasna "dla ich bezpieczeństwa". O tym, że coś może być na rzeczy świadczyć może nagłe a niespodziewane uaktywnienie się "terrorystów-antysemitów" oraz innych "islamistów". Podsycana sztucznie atmosfera terroru i permanentnego zagrożenia z pewnością zmiękczy opór społeczny i będzie działała na korzyść zwolenników zwiększenia kontroli nad społeczeństwami.
Najlepszy dowód stanowi fakt, iż tak na dobrą sprawę ani Stany Zjednoczone, ani żaden sprzymierzony z nimi kraj nie podjęły kroków skutkujących zakończeniem wojny.
Wiceminister spraw zagranicznych Leszek Soczewica zwrócił uwagę na to, iż ewentualne powstanie państwa kurdyjskiego, o co w tej chwili walczą Kurdowie, w poważnym stopniu ustabilizowałoby sytuację w regionie, jednakże - jak podkreślał - jest niemożliwe do realizacji przede wszystkim ze względu na Turcję, która jest sojusznikiem Stanów Zjednoczonych, a co za tym idzie również Polski, w NATO, i żadna licząca się siła na taki czynnik stabilizacyjny nie wyrazi zgody.
Zgody nie ma również na inne czynniki mogące wygasić nie tylko ten konflikt, za to politycy karmią nas propagandą i uderzają w patetyczne tony, aby skłonić do akceptacji "planu stabilizacyjnego", który może jedynie przynieść kolejny rozlew krwi.
Anna Wiejak
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl