Masonami muszą być w gabinecie przynajmniej minister spraw wewnętrznych i minister oświaty
W wywiadzie udzielonym w 1994 roku redaktorowi czasopisma "Limes. Rivista italiana di geopolitica", Lucio Caracciolo, były premier, a następnie prezydent Republiki Włoskiej, (chadek) Francesco Cossiga ujawnił, że przez cały okres powojenny istniała i była przestrzegana niepisana reguła, iż w celu zbilansowania wpływów, proizraelskiego ministra obrony narodowej musiał zawsze równoważyć proarabski minister spraw zagranicznych - lub odwrotnie.
Jeżeli przypomnimy sobie, że wszystkie rządy demo-republiki włoskiej były koalicyjne, złożone co najmniej z trzech, a bywało, że nawet z sześciu partii "łuku antyfaszystowskiego", to korelacja tej zasady z partykularnymi interesami wszystkich sępów partyjnych wymagała z pewnością wielce skomplikowanych "combinazioni" (nawet jeśli uwzględnić, że Włosi są w tym co najmniej od renesansu mistrzami świata).
Per analogiam możemy przypomnieć, że w Republice Francuskiej, bez względu na numer i różnice ustrojowe, istnieje również niepisana i niemniej rygorystycznie przestrzegana zasada, iż masonami muszą być w gabinecie przynajmniej minister spraw wewnętrznych i minister oświaty; inaczej mówiąc, masoneria musi mieć gwarancję kontrolowania zarówno "ładu uczynków i ciała", jak "ładu duszy".
I to jest właśnie powód, dla którego 90 % prac politologicznych z zakresu systemów politycznych i systemów partyjnych stanowi bezwartościową makulaturę. Ich autorzy bowiem prawie nigdy nie odważają się zajrzeć pod literę i powierzchnię tym systemów, a niektórzy zapewne nie mają nawet pojęcia, że można by i należało to uczynić. Studiują teksty ustaw na czele z konstytucją, opisują kompetencje poszczególnych organów, skrupulatnie liczą partie parlamentarne i pozaparlamentarne, analizują wyniki wyborów, porównują elektoraty - słowem: cały czas badają naskórek, nie odważając się użyć skalpela do zbadania, co jest pod spodem. Są jak naiwni widzowie iluzjonistycznego teatru barokowego, oceniający oszałamiającą zmienność obrazów, lecz nie domyślający się nawet, że tę feerię widoków napędza za kulisami skomplikowana maszyneria praktykabli i dźwigni.
Prof. Jacek Bartyzel
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl