Twoja córeczka
Opowieść o córeczce Jaira ma niezwykły wymiar dla współczesnej matki. Dziecko nie umarło, ale śpi. Powraca do życia.
Twoja maleńka córeczka też zasypia ufna i bezbronna, jest cała Twoja - MATKO, ale tylko dana Ci na chwilę – jak to pisała Święta Katarzyna ze Sieny. Można wyłączyć laptop, pralkę, telewizor, radio, komórkę, ale nie da się wyciszyć w obecności dziecka całego zła tego świata.
W przecudnej książce autorstwa S. Magdaleny Ponichter CSFN „Moi bliscy z Galilei” - a otrzymałam ją na pamiątkę Bierzmowania od Siostry Marii, która uczyła mnie religii i którą niespodzianie spotkałam po wielu latach w miejscu spotkań niemożliwych… historia o córeczce Jaira została opowiedziana na nowo. Książka, którą ofiarowała mi siostra Maria w dniu 5 maja 1981 roku opatrzona jest dedykacją:
Duch Święty „Słodki gość duszy naszej to najbardziej wytrwały, wierny i zawsze gotowy do pomocy Przyjaciel”. Kardynał Stefan Wyszyński
Kochanej Marcie w Dniu Sakramentu Bierzmowania
…i tu podpis Siostry Marii.
„Moi bliscy z Galilei” od tamtej chwili są ze mną wszędzie.
To właśnie w opowieści z tej książki, zatytułowanej „Córka Jaira” znalazł się znamienny fragment:
„Ileż to dzieci doskonale odżywionych, z kwitnącymi kolorkami na buziach, zapada na anemię w rozwoju duchowym. Bo rodzice nie dostarczyli dziecku koniecznego pokarmu duchowego. Zapomnieli, że oprócz ciała, które potrzebuje witamin ma jeszcze duszę. Że urodzili swe dziecko nie tylko na kilkadziesiąt lat ziemskiego życia, ale na całą wieczność. Nie nauczyli kochać. Nie nauczyli modlić się. Zabili dziecięcą, prostolinijną potrzebę szukania Boga. Te dzieci są martwe. I nikt nie zauważył - nawet rodzice – momentu ich śmierci”.(op.cit.,s.99)
Ci rodzice, którzy doprowadzili do martwoty ducha swoich dzieci, sami są martwi duchem. Dla pewnej symetrii wychowawczej, przypominam sobie myśl cytowaną w przedwojennych książkach dla pedagogów, nauczycieli oraz rodziców, a mianowicie „Dziecko jest ojcem człowieka dorosłego”. Jeśli chcemy nasze społeczeństwo od martwoty ducha uwolnić, powinniśmy dać dziecku możliwość godnego rozwoju duchowego – i nie chodzi tu bynajmniej o „kupowanie” dziecku talentów i umiejętności poprzez organizowanie mu wedle własnego dorosłego widzimisię dzieciństwa od godziny 6.30 do 22.05.Powtarzam raz jeszcze i przy tej okazji patrząc w oczy tym P.T. Czytelnikom, którzy mieli wątpliwości podczas lektury jednego z moich felietonów –tak, jestem za zapisywaniem dzieci na zajęcia pozalekcyjne, ale zgodnie z zainteresowaniami i umiejętnościami dziecka, a nie na te, które są ewidentnym odzwierciedleniem niespełnionych ambicji rodziców oraz ucieczką od poświęcania czasu własnym latoroślom.
Może niczym Jair trzeba wielokrotnie paść na kolana i przyznać się do popełnionych błędów, zaniedbań wobec dzieci. Rodzic, który porzuca swoje dziecko zaaferowany uciechami cielesnymi, pustym balonem swojego „ja” i bliżej nieokreśloną, wyimaginowaną potrzebą rozwoju duchowego zadaje swojemu własnemu dziecku śmierć duchową.
Nie ma dziedziny życia duchowego, odzwierciedlającego wyraźniej i określającego dokładniej charakter narodu jak wychowanie. Tym bardziej padnijmy na kolana, modląc się w intencji córeczki… synka…:
„Gdyby zaszła potrzeba, oddałbym dla niej życie i krew. Ale to za mało…Ty jesteś ŻYCIEM I ZDROWIEM, NAJLEPSZYM WYCHOWAWCĄ I NAUCZYCIELEM, CHLEBEM I KRWIĄ. Wejdź, choć nie jestem godzien, w progi naszego domu i wejrzyj na małą córeczkę.
Jeśli przez swą nieudolność zaniedbaliśmy coś w jej rozwoju – wskrześ ją i obudź. Powiedz: Dziewczynko, mówię ci, wstań. Talitha kum.” (op.cit.,s.100).
Marta Cywińska
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl