Słodcy niepotrzebni

0
0
0
/

Opowieści prawdziwe wypełniają przestrzeń felietonu niczym literatura i nauka – przestrzeń Biblioteki Aleksandryjskiej. Z tą tylko różnicą, że felietonistyka polska miewa się nadzwyczaj dobrze i raczej nie podzieli losu słynnej Biblioteki.

 

Pewien znany aktor pojawił się publicznie podczas kolejnej prestiżowej okoliczności tego samego wieczoru. Organizatorzy i wielbicielki zaproponowali zdjęcie zbiorowe. Ochoczo przystał, wszak publicznie oraz nieustannie wielbiony potrzebuje więcej i więcej. Gdy pewien znany periodyk spieszył zamieścić, a także opisać rzeczone zdjęcie, Aktor zasyczał: zdjęcie – tak, ale mają na nim tylko szczupłe osoby, z grubasami nie będę się fotografował (choć się już był sfotografował!), bo psują mi wizerunek!

 

Aktor nie stracił tego wieczoru tłumu wielbicielek, bowiem żyją dalej w błogiej nieświadomości i zasypiają z jego zdjęciem otulonym we łzach pod chłodną poduszką.

 

Tyle że za sto lat biografowie odnajdą rzeczone zdjęcie i wykrzykną zgodnym chórem: ”Cóż za harmonijne ciepło wzajemności!”

 

Światek artystyczny ma nieodmiennie to do siebie, że inni traktowani są jak naczynia jednorazowe – raz wykorzystane lądują w koszu na śmiecie. Gdy potrzebne jest dobre nazwisko, by dana inicjatywa wyrosła ponad konary baobabów, o taką osobę zabiega się płaszcząc i płacząc. Z pomocą bynajmniej nie pospieszy tu pokryte kurzem przysłowie, iż kompan we wspólnych przygodach, towarzysz z poszukiwaniu prawdy, w chwilach zwątpienia czy nieszczęścia staje się sprzymierzeńcem i pomocnikiem.

 

Savoir-vivre w środowiskach artystycznych od dawna już jest pojęciem nieznanym, smutniej jest w środowiskach publicystycznych, gdzie o savoir-vivre jest jeszcze się przepięknie mówi i publikuje, choć środowisko postulujące imperatyw stosowania savoir-vivre w publicystycznej codzienności postępuje niejednokrotnie „pas comme il faut” ze swoimi najbliższymi sercu publicystami.

 

Słodcy wtedy, gdy potrzebni, naczynia jednorazowe – gdy niepotrzebni.

 

Taki fenomen obserwujemy również w środowiskach akademickich - póki co, muskam skojarzeń na przykładzie znamienitej duńskiej uczelni w Aalaborgu, gdzie kolejny „mędrzec” od dobra dzieci, prof. Christian Graugaard (odsyłam do strony www. tamtejszej uczelni) – nota bene przedstawiciel mojego pokolenia – głosi, iż oglądanie twardej pornografii ( z pomocą nauczycieli i zmodernizowanego programu szkolnego) pomoże uczniom pojąć, iż jej oglądanie różni się od prawdziwego seksu. Po takim praniu mózgów duńscy małoletni nie tylko będą „słodkimi niepotrzebnymi”, zdegradowanymi przed dorosłych do roli królików doświadczalnych, ale zasilą wolne miejsca w szpitalach psychiatrycznych.

 

Puenta jest zbyt bolesna, by sprowadzić ją do poziomu zdawkowej puenty.

 

Marta Cywińska

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną