Rekomendowane czy w zapomnieniu?

0
0
0
/

W czasach neocywilizacji obrazkowej niezwykle trudno jest rekomendować dzieła pisane, jeśli nie odcisnęły piętna swej obecności na Facebooku lub nie uraziły czyjegoś wysokiego ego. Upływ czasu nie nadwyręża jednak treści dzieł doskonałych, acz niesłusznie zapomnianych.

 

W 1938 roku X. Stanisław Tadeusz Podoleński - jezuita, pedagog, socjolog i późniejszy męczennik opublikował dzieło pod znamiennym tytułem „Rodzina w Sowietach” w symbolicznym nakładzie stu egzemplarzy i to w serii znanej podówczas jako „Komunizm bez maski”. Autor – doskonały znawca spraw dotyczących rodziny przedstawił niedolę przeciętnej rodziny „pod sowieckim zaborem”, rozbitej przez bezbożne ustawodawstwo a przede wszystkim piekło, przez które kobiety i dzieci przechodziły za bolszewickich czasów. Dlaczego współcześni nie znają tego dzieła? Publikacja to arcyciekawa, tym bardziej, że w owym czasie gorąco rekomendowana „kierownikom Akcji Katolickiej” oraz prelegentom różnym. Ci ostatni licznie funkcjonują w naszych czasach, przekonani głęboko o własnej, acz intuicyjnej znajomości retoryki praktycznej, choć „wyobrażone” z „prawdziwym” mija się w ich przypadku z zadziwiającą regularnością.

 

Retorzy i mędrcy licznie funkcjonują, choć coraz mniej cierpliwie słuchających. Pedagogika jako nauka rozrosła się w Polsce po II wojnie do monstrualnych rozmiarów i pedagog-teoretyk zdominował skutecznego pedagoga-praktyka.

 

Słynny Antoni Makarenko, którego wówczas tak czule wspominano oraz którego już kilka razy niesfornie nazwałam „prawujaszakiem gender” przekonywał w swych pismach o potrzebie panseksualizacji komunistycznej rzeczywistości jeszcze przed II wojną. Co działoby się w chorych komunistycznych umysłach, gdyby faktycznie wszystkie były spanseksualizowane?

 

Wszak to rzeczony Makarenko twierdził, iż specjalne metody wychowawcze są pożyteczne, bowiem służą wychowaniu seksualnemu. Nie przypominam sobie, by sprecyzował jednak jakie. Niewinny wujaszek na tle hordy niewinnych dorosłych, którzy uważają, że wiedzą wszystko najlepiej.

 

I stało się. Świat dziecka – programowo pełen dobra i piękna został zniszczony przez dewiantów i „molestowanie seksualne". Do dziś Standing Committe on Sexually Abused Children forsuje bezduszną terminologię jako eufemizm okrucieństwa.

 

To „niewinni” dorośli odarli dzieci z chrześcijańskiej tożsamości polskiej kultury, na przykładzie i tak wystarczająco już kontrowersyjnego, narzuconego odgórnie podręcznika, znanego jako DARMOWY „Nasz elementarz”. To nieodpowiedzialni dorośli ograniczyli rolę symboli religijnych i narodowych w procesie normalnej edukacji polskiego dziecka, z czasem w jego świadomości i świadomości polskiej rodziny. Zafundowali dzieciom brak równowagi psychoafektywnej oraz brak poczucia bycia kochanym. Pomoc przychodzi najczęściej opieszale, gdy już jest zdecydowanie na późno.

 

Szkoła także dalej dokonuje zawłaszczenia duchowego dzieci. Rozbudowana wiedza o starożytności contra zero godzin poświęconych II wojnie światowej. To rodzice powinni, wprowadzać swe latorośle w system wartości i nikt obcy nie ma prawa zawłaszczać rodzicielskich praw oraz obowiązków. Mają prawa do wyboru modelu wychowawczego zgodnego z wyznawaną przez nich wiarą. Tyle, że wielu z nich pogubiło się w poł drogi miedzy tym co wartościowe i rekomendowane dla dobra dziecka, a tym, co przypomina zakamuflowane wytyczne „neosowietyzacji” ducha polskiej rodziny. Przestali czytać ze zrozumieniem.

 

Wszak czytania ze zrozumieniem szkoła wymaga teraz tylko od dzieci.

 

Marta Cywińska

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną