Przemytnik – czyli kawał dobrego kina napisanego przez życie

0
0
0
/ youtube

Do kina chodzę stosunkowo rzadko, głównie z braku czasu. Jednak po tym, jak Clint Eastwood kazał mi pięć lat czekać na swój kolejny film poszedłem. I stwierdzam, że ten aktor i reżyser jest jak wino. Im starszy tym lepszy. Zbliżający się do dziewięćdziesiątki aktor i reżyser w ostatnich filmach gra najlepsze role w swoim życiu, a i reżyserka jest na najwyższym poziomie. Scenariusz jego najnowszego filmu „Przemytnik” napisało samo życie. To historia 80-letniego Earla Stone'a – ogrodnika i weterana wojennego z Korei. Który dzięki swojemu podejściu do życia stał się bankrutem. Jego zamiłowanie do trunków, kobiet i włóczęgi sprawiło, że pomimo bycia znakomitym ogrodnikiem jego farma padła. Żona się z nim rozwiodła, córka nie rozmawia z nim od 12 lat, kiedy to wolał zapić na balu hodowców liliowców, niż przyjechać na jej ślub. Jedyną osobą z rodziny, która jeszcze go nie skreśliła jest szykująca się do własnego wesela wnuczka.

Earl jest finansowym i życiowym bankrutem, więc propozycja od jednego z gości na imprezie przedślubnej wnuczki wydaje się wybawieniem. Ma po prostu pojechać do El Paso na granicy z Meksykiem i nie pytając o nic pojechać z otrzymanym ładunkiem do Chicago. Tym tajemniczym cargo, którego kurier, czyli przysłowiowy muł ma nie otwierać okazują się paczki z kokainą. Earl szybko staje się gwiazdą przemytu pod pseudonimem „tatusiek”, robiącym rekordowe wyniki, co oprócz porządnej gratyfikacji finansowej budzi zainteresowanie samego szefa kartelu, który zaprasza go do swojej willi do Meksyku. Gdzie nasz bohater naprawdę dobrze się bawi i korzysta w pełni z uroków życia.

W którymś momencie Earl zdaje sobie sprawę, że jego chudy, stary zadek jest taką samą własnością kartelu, jak przemycana przez niego kokaina, czy dziwki na imprezie u szefa w Meksyku. Jednak jest za późno, żeby się bezkarnie wycofać z interesu. Zwłaszcza, że przyjazny i pozwalający mu pracować na swój sposób boss jako zbyt miękki zostaje zdymisjonowany, zarabiając kulę w tył głowy, a nowy nie ma żadnych sentymentów wobec swojej najlepszej mrówki. I obiecuje mu likwidację w przypadku jakiejkolwiek niesubordynacji, czy odstępstwa od zakładanego planu.

Co gorsza agenci rządowej Agencji do Zwalczania Narkotyków wymuszają szantażem współpracę z jednym z gangsterów i dowiadują się o przemytniczym rekordziście, czyli bliżej niezidentyfikowanym "tatusiu". I jak wiadomo w świecie kreowanym przez media postanawiają upolować właśnie jego, wskaźniki przechwyceń narkotyków spadają, a wraz z nimi można się pożegnać z premiami i awansami. Co ciekawe film pomimo tematyki nie epatuje nadmierną, niepotrzebną przemocą. Trupy w filmie są dwa, z czego tylko w jednym przypadku widzimy samą scenę zabójstwa.

Earl mógłby być bratem Walta Kowalskiego z innego filmu Eastwooda z 2008 roku "Gran Torino". Kolejny stary, zgorzkniały weteran wojny w Korei, którego ma ostatnią szansę znów odbudować swoje człowieczeństwo i relacje z najbliższymi. Z umierającą byłą żoną, z nienawidzącą go za całokształt córką oraz pokazać wnuczce, że jeszcze dziadek nie jest skończonym, zapatrzonym w siebie dupkiem, egoistą, pijakiem i dziwkarzem. A że szacunek odbudowuje za kasę od meksykańskiego kartelu  narkotykowego to trudno. Życie.

 

 

Źródło: Michał Miłosz

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną