Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz

0
0
0
/

Jezus Chrystus jest Księciem Pokoju, pokojem samym. Poprzez swoją ofiarę z życia pojednał niebo z ziemią, człowieka z Bogiem. Nie ma prawdziwego pokoju duchowego poza Nim. Co więcej, każdy kto chce kroczyć Jego śladami, musi sam wprowadzać pokój, bo tylko w ten sposób się do Niego upodobni: „Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi” (Mt 5,9).Jeżeli jednak zatrzymamy się na tych słowach, łatwo o postawę konformistyczną, myślenie typu „skoro chrześcijanin jest człowiekiem pokoju, to nie powinien angażować się w żaden spór, zawsze powinien ulegać…”.

Przed nią chronią nas inne słowa Zbawiciela: „Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy” (Mt 10,34-36).

Słowa te nie przeczą temu, że Jezus jest Księciem Pokoju. Pokazują one natomiast, że nawet Apostoł miłości Bożej prędzej czy później zetknie się z agresją i sprzeciwem. Nie dość na tym. Paradoksalnie głoszenie przez niego Dobrej Nowiny wywoła konflikt, poróżni nawet najbliższych, sprawi, że do tej pory życzliwi ludzie staną się jego wrogami.

Może się to wydawać na pierwszy rzut oka niezrozumiałe, ale wyjaśnił to sam Chrystus: „ (…) światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu” (J 3,19-21).

Chrześcijaństwo niesie ze sobą konieczność stanięcia w prawdzie: przede wszystkim w prawdzie o sobie samym. Oznacza to jednak często obnażenie naszych przywar, ukazanie naszego zakłamania, ujawnienie tego, co wolelibyśmy, aby pozostało zakryte, bądź przykryte fałszywymi ozdobnikami.

Jest to jednak jedyna droga. Chrystus przynosi nam zbawienie, ale żeby je przyjąć trzeba najpierw zdać sobie sprawę, że się jest grzesznikiem, więcej nazwać grzech po imieniu, wyznać go i podjąć pokutę. Jest to bolesne i trudne, dla wielu nie do zniesienia.

Chrystus, a za Nim jego uczniowie, dzieli, bo oddziela prawdę od kłamstwa oraz dobro od zła. Każdy musi opowiedzieć się w tej sytuacji po jednej ze stron. Słowa o mieczu poprzedzają bezpośrednio inne: „Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie” (Mt 10, 32-33).

Zbawiciel mówi wyraźnie, że opowiedzenie się za Bogiem jest absolutnym obowiązkiem chrześcijanina. To przyznanie się do Niego wymaga często odwagi, bo naraża na różne nieprzyjemności, a nawet prześladowania, podobne do tych, których On sam doświadczył. Jezus stawia tę sprawę na ostrzu noża, podkreślając, że jeśli ktoś się Go zaprze przed ludźmi, tego i On się zaprze.

Czy jednak to „przyznanie się” sprowadza się do tego, że powiem: „tak, wierzę w Jezusa”? Z pewnością nie. Chodzi tu o codzienne przyznawanie się do Niego i Jego nauki przy podejmowaniu wszelkich wyborów, tych drobnych i tych wielkich, o prezentowanie poglądów zbieżnych z Jego myślą, podejmowanie działań zgodnych z Jego wolą.

Wymaga to nieustannego namysłu, który musi być podejmowany na modlitwie, aby jego owoce nie były tylko ludzkie, ale były efektem działania łaski, wsłuchiwania się w Jego głos. To „przyznanie się” oznacza podjęcie miecza, który On przyniósł.

Pierwsi Apostołowie działali we wrogim dla siebie świecie, często narażając się na śmierć męczeńską (ostatecznie wszyscy z nich poza św. Janem ponieśli ją), przeciwstawiając się nieraz temu, co im współcześni uważali za święte i nietykalne. Gdyby nie ich zdecydowanie, płynące od Ducha Świętego, chrześcijaństwo pozostałoby w oczach ludzi lokalną sektą i niczym więcej.

Dzisiaj też potrzeba podjęcia tego miecza, stanowczości w piętnowaniu tego co złe i promowaniu tego, co dobre. Obecnie w wielu miejscach na świecie nie grozi za to już śmierć, co najwyżej więzienie, a i to nieczęsto. Mimo to wielu bojąc się nawet krytyki, nie podejmuje walki. Zapominają przy tym o słowach Zbawiciela, że kto zaprze się Go… Czasami zaparcie nie polega na zaprzeczeniu, ale na przemilczeniu i na bierności.

Źródło: Michał Krajski

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną