Komu przeszkadza w Kościele Jan Paweł II?
Na stronie, zwykle bardzo zachowawczej, Katolickiej Agencji Informacyjnej pojawił się artykuł o znamiennym tytule „Uniwersytet Laterański rezygnuje z nauczania Jana Pawła II?”. Przywołane są w nim opinie pracowników związanego z Papieskim Uniwersytetem Laterańskim w Rzymie Instytutu Jana Pawła II ds. Studiów nad Małżeństwem i Rodziną, którzy uważają, że kanclerz abp Vincenzo Paglia, mianowany przez Franciszka, poprzez nowy statut chce zdystansować się od nauczania Jana Pawła II, a wręcz od wszelkiego nauczania o małżeństwie i rodzinie, które było przed Franciszkiem.
Tym, co zaskoczyło mnie osobiście w tym tekście to nawet nie opisywane zjawisko. Podważanie nauczania Jana Pawła II trwa od dawna. To, czego się nie krytykuje w myśli Papieża Polaka, po prostu przemilcza się. Cytuje się jedynie te wypowiedzi, które pozwalają na utrwalenie się „kremówkowego papieża”.
Nie chodzi zresztą o to, że nie wolno krytykować pewnych twierdzeń Jana Pawła II. Samemu to robiłem, ale nigdy nie pozwalałem sobie na krytykę totalną czy przypisywanie papieżowi rzekomej odpowiedzialności za pedofilię w Kościele. Z całą pewnością w wielu kwestiach, przede wszystkim moralnych, Jan Paweł II prezentował ortodoksję, która dzisiaj jest podważana.
Zaskoczyło mnie coś innego. Fakt, że KAI poruszył ten temat, chociaż stawia on w złym świetle papieża Franciszka. Media katolickie w Polsce wciąż unikają wszelkich materiałów, które mogłyby być odebrane jako krytyka papieża. Tymczasem Paglia, który kazał sobie w katedrze przygotować homoseksualny mural z sobą w roli główną, a teraz niszczy uniwersytet laterański, został mianowany przez Franciszka i wydaje się działać za jego zgodą.
Niestety, ale podobne zjawisko ma miejsce w Papieskiej Akademii Życia, założonej przez Jana Pawła II, w której za Franciszka zatrudnia się zwolenników aborcji i wyrzuca wykładowców myślących po katolicku.
Nie jest to raczej pomyłka, ale metodyczny proces, który ma odwrócić uwagę od dziedzictwa Jana Pawła II. Przeszkadza ono tym wszystkim, którzy chcieliby dokończenia rewolucji seksualnej w Kościele. Ludzie ci, słusznie bądź nie, sądzą, że uda im się to, jeśli postawią na pierwszym planie myśl Franciszka. Sam papież na razie nie wyprowadził ich z błędu i pozwala im na te działania, choć powinien mieć o nich pełną wiedzę.
Źródło: Michał Krajski