Artur Zawisza we wrześniu miał inny wypadek - staranował płot sąsiadów

To nie koniec kłopotów Artura Zawiszy. Po tym, jak potrącił rowerzystkę, nie posiadając prawa jazdy, które odebrał mu sąd po jeździe po pijanemu, media dotarły do innego wypadku z jego udziałem z września. Wówczas staranował płot sąsiadów.
Na warszawskim Wilanowie we wrześniu Artur Zawisza wjechał 20 metrów w głąb posesji, niszcząc płot, tratując trawnik i niszcząc sobie samochód. Policja nie wszczęła dochodzenia, bo Zawisza dogadał się z sąsiadem i obiecał pokryć wszystkie szkody. Sam zaznacza, że nie złamał prawa ani nie zrobił nic nagannego. Dwa wypadki w krótkim czasie, w tym jeden z poszkodowaną rowerzystką budzą jednak wiele obaw.
Na temat wypadku, w którym została potrącona rowerzystka, Zawisza napisał:
Jest niedzielny poranek. Jesienne słońce świeci między drzewami, a ja mam ciągle ból w sercu i słowa przeprosin wypowiadam do nieobecnych. Tego bólu już nie da się wyplenić i będzie bolał.
Na mszy przyjdzie wyrażać żal i skruchę z powodu popełnionych błędów i wyrządzonych krzywd. Ludzi uwikłanych w moje czyny będę jeszcze wiele razy przepraszał.
Bardzo żałuję, jest mi niezmiernie przykro i do końca życia nie zapomnę splotu niedobrych okoliczności. Skutki prawne i moralne będę ponosił wedle miary czynów.
Przytaczałem publicznie okoliczności jazdy autem bez prawa jazdy nie po to, aby upsrawiedliwić późniejsze zdarzenia, ale aby wyjaśnić. Nie stała za tym brawura, ale moje poczucie konieczności stojące w konflikcie z przepisami prawa. Wyjaśniając więc każdemu, kto chciałby rozumieć, nie próbuję usprawiedliwić i bardzo proszę tak na to patrzeć.
Czytam w sieci słowa tych, których żadne moje przeprosiny nie przekonają i słowa tych, którzy wiedzeni gniewem wykrzykują rzeczy straszne. Bardzo to niedobre, ale taką mam konsekwencję swojego braku rozwagi i nawet nie zgadzając się z wieloma oskarżeniami, biorę je jako cierpienie być może oczyszczające.
Szczególnie dziękuję tym, którzy publicznie lub osobiście wyrazili solidarność, a takich Bogu dzięki nie brakuje. Niektórzy z obecnie bliskich, niektórzy ze sfery publicznej i medialnej, niektórzy z dawniejszych znajomych, niektórzy dotąd nieznani. Przyjaciół, jak to się mówi, poznaje się w biedzie i za tę przyjaźń raz jeszcze dziękuję".
Następnie dodał:
"W piątek wieczorem, gdy odstawiałem auto do firmowego garażu upolował mnie pracujący w Parlamencie Europejskim asystent pani poseł z Koalicji Europejskiej i jego zdjęciami posłużyły się media, gdy po doniesieniu na policję patrol zatrzymał mnie w aucie robiącego trzyminutowy objazd ulicami do garażu. Zdjęcia zostały opublikowane na profilu autora i zaczęły żyć własnym życiem. Zgodnie z literą prawa ja działałem nielegalnie, a on legalnie.
W niejednym krytycznym komentarzu podkreślano moje polityczne zaangażowania. Widać wielu przez lata zalazłem za skórę, ale podkreślam, iż nie jestem formalnie związany z partiami, na które głosowałem w październikowych wyborach do Sejmu (Konfederacja) i Senatu (PiS). Działam na własny rachunek i proszę nie obciążać tych zasłużonych formacji moimi przypadkami.
Niektóre życzliwe osoby doradzają, żeby nie zabierać głosu, bo to prowokuje nieżyczliwych. Zapewne tak jest, ale nie chciałem milczeć i uciekać od tematu, lecz raczej stanąć twarzą w twarz z wydarzeniami życia. Powoduje to dodatkowe rozedrgania, ale pozwala osobom bez uprzedzeń poznać moje stanowisko, a to wydaje mi się ważne".
Zakończył natomiast słowami:
"Dobro i zło przewija się w życiu ludzkim. Video meliora proboque deteriora sequor. Dojrzałość wymaga stanięcia w prawdzie. Znam intencje swoich czynów, znam konieczności wynikające z żywicielstwa, znam różnorakie oceny dziejących się wydarzeń. Nie chcę tu wchodzić w oceny prawne, które szalenie upraszczano czy nawet wykrzywiano wobec mnie (np. w sprawie wyroku zatartego i będącego poza obiegiem karnym), bo na to są inne gremia i postępowania. Swoich win jednak nie umniejszę i nie chcę tego. Chcę stanąć w prawdzie.
Przepraszam jak od pierwszej chwili piątkowego poranka i szczególnie współczuję pani Anecie. Swoich rzeczywistych win nie wybielam i wiem, że życie nabrało innego ciężaru, który muszę nieść. Mam nadzieję na pełne zdrowie i sprawność oraz dobre w końcu samopoczucie pani Anety. Przepraszam i do końca życia będę przepraszał".
Źródło: Redakcja