Panny z mokrą głową
Wiek XXI to wiek, w którym dziewczęta przestały marzyć. Liczy się materialne tu i teraz.
Na znak protestu przeciw kolejnej trywializacji obyczajów zagłębiam się w wyniki ankiety przeprowadzonej w maju 1932 roku wśród dziewcząt francuskich (niestety, nie natrafiłam jeszcze na tego typu materiały polskie). Niejaka P.M.L. Soustre ( do historii przeszła z „niedokompletem” inicjałów) zwróciła się do dziewcząt piętnastoletnich, uczennic ówczesnego gimnazjum z propozycją przestawienia życzeń: jakby sobie wyobrażały internat w kraju Utopii?
Dominanta odpowiedzi zadziwiła badaczkę: dziewczęta francuskie chciały bowiem żyć wśród ogrodów, w środowisku podobnym do środowiska rodzinnego, wśród wolności, z możliwością uprawiania różnych sportów, byleby praca była lżejszą! Każda pragnęłaby mieć swój kącik, by mogła codziennie wstawiać do wazonu świeże kwiaty, bibeloty, a nawet pamiątkowe zabawki. Szczytem marzeń miałby być panieński pokoik umeblowany wedle własnej woli, ”owiany atmosferą pięknych obrazów i pięknych książek” (tłumaczę z oryginału zachowując styl badaczki – przyp. M.C.).
„Najważniejszą nutą” dziewczyńskich marzeń (uwaga – to znów próbka stylu „badawczego” z epoki – przyp. M.C.) polegało na przyczynieniu się do zburzenia ciężkich, nieprzyjaznych murów oraz zlikwidowania wieloosobowych sypialni. Trzy hasła gimnazjalnych marzeń A.D. 1932: ogrody, swoboda, rodzina. Ponadto głód wiedzy i chęć zmiany image ( czytajmy z francuska, a nie okropny „imidż” – dla niektórych w duchu naszych czasów brzmiący tylko i wyłącznie z angielska).Niektóre zamiast zwięźle, w rubryczkach, odpowiedziały wierszem. Niejaka Mireille: „Biała sukienka zastąpiła mundur granatowy dawnych pensjonarek – Ziemio zaczarowana”, Laure: „Chciałabym wreszcie w zaciszu poczytać wiersze Wergiliusza”, Manon: „Móc kilka razy w ciągu tygodnia pójść do „L’heure joyeuse”.
Niektórzy optowaliby za tłumaczeniem nazwy jako „Radosna godzina” – chodzi o paryską bibliotekę dla młodzieży utworzoną w listopadzie 1924 roku przez komitet amerykański „The Book Commite on Children’s libraires”. By móc wypożyczać tam książki wystarczyło mieszkać na terenie Paryża ( choćby w internacie),zaś czytelnicy stanowili rodzaj zorganizowanych sił porządkowych pomocnych w pracy bibliotekarzy.
Pragnę zawiadomić P.T. Czytelników, że nie zamierzam dokopywać się już głębiej do wyników badań „Mniszkówien” przedwojennej pedagogiki, specjalizujących się w górnolotnym opisywaniu ankiet przedkładanych gimnazjalistkom rezydujących w przedwojennych internatach.
Raczej zadaję sobie pytanie, jak zareaguje badacz lub badaczka, która za lat mniej więcej sto sięgnie po wynurzenia obecnych gimnazjalistek – w ekstremum. Te z początku lat trzydziestych ubiegłego wieku porażają naiwnością i zapewne wywołają dezorientację albo zirytują – przynajmniej. Te współczesne –to subtelne, delikatne dziewczyny nie radzące sobie z przemocą w klasie, ale również „stare małe”, które sięgają po narkotyki, trunki, wikłają się w uzależnienia od gier komputerowych, a nawet seksu. W ich rodzinach dominuje chłód emocjonalny – tak chłodne mógłby być mury internatów sprzed pond stu lat.
Pięknie napisał ks. Marek Drzewiecki: „Dojrzałe wychowanie jest największym darem, jaki dorośli mogą ofiarować młodemu pokoleniu.”. Tego daru potrzeba brutalnie pozbawionym marzeń współczesnym gimnazjalistkom. Dorośli boją się je wychowywać, a pozostawione same sobie niszczeją w strachu i samotności.
Marta Cywińska
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl