Lewicowy faszyzm a aborcja

0
0
0
/

Lewica według niej samej broni inności, lub słabszych, społecznie upośledzonych, wyszydzanych. Czy tak jest w istocie?

 

Jak wiadomo, z wysiłkiem wolności ciągnącej lud na barykady kreuje się na obrońców ludzi, ponoć przez prawicę odrzucanych jako gorszych, których przeciętni przedstawiciele społeczeństwa się boją. Jednak już w wypadku dzieci, które mają urodzić się jako niepełnosprawne, zdecydowanie im to nie pasuje. Nie jest to bynajmniej kwestia dzieci z zespołem Downa, które potrafią mówić i nauczyć się żyć w społeczeństwie. To także kwestia dzieci, które są np. umysłowo w 100% sprawne, ale np. rodzą się bez jakiejś kończyny. Wzruszająca jest historia malucha, który urodził się całą twarzą, a bez tylnej części głowy i widać jak zaczyna inteligentnie mówić oraz interesować się światem. Zakrawa to na cud, ale rodzicom proponowano oczywiście aborcję. Natomiast inność obnażonych mężczyzn, z piórami przy tyłkach, niejednokrotnie wyjątkowo obleśnych, wymalowanych jak klauny, lub wykonujących obsceniczne ruchy (czasami wszystko naraz) musi odpowiadać każdemu. Jeśli nie, to jest nietolerancyjny.

 

Obecność niepełnosprawnych według lewicy, nie tylko już nie musi odpowiadać istnieniu w przestrzeni publicznej, lecz w ogóle potrzeba ich istnienia jako takiego wydaje się poddawana w wątpliwość. Może bowiem przeszkadzać, tym normalnie rozwiniętym, tak jak każdy inny w społeczeństwie - rodzicom. Mają więc wybór (to bardzo ważne dla lewicy słowo), by podciąć „gałązkę” swojego drzewa genealogicznego do „normalności”.

 

Idąc torami lewicowej hipokryzji można by się zapytać: A co to jest normalność i kto ją definiuje? To ponoć pytanie straszak, które lewicowi intelektualiści chcą przeciw nam używać, w końcu udowadniając, że wszystko jest umowne. Toteż facet, który np. jest wyjątkowo mało inteligentnym homoseksualistą (jak to we wszystkich grupach bywa różnie), kretynem wręcz, ma wartość sam w sobie, bo będzie chadzał publicznie w sukience baletnicy z wystającym z tyłu sztucznym ogonem. A ma np. wartość li tylko w swojej inności, nie wnosi do społeczeństwa nic, prócz bycia testerem tolerancji społeczeństwa. Tej roli nie mogą pełnić ludzie niepełnosprawni. Dygnitarze III Rzeszy śmieją się w grobach.

 

Tak ludzie niepełnosprawni, nie mówię już o dzieciach, bo jeśli kluczem decyzyjnym do wykonania aborcji, lub nie - mają być nie te wszystkie inne „światłe” powody jej przeprowadzenia, podawane przez lewicę, o cóż chodzi? To bowiem nie jest, ani kwestia, bycia gotowym na macierzyństwo, ani ubogiego statusu materialnego, czy po prostu - nie, bo nie chcę, moja sprawa, „mój narząd”. Stajemy tu jedynie przed faktem: „O kurczę on nie będzie taki jak chcę!”. Natomiast rodzice homoseksualistów mają być z nich dumni, nawet jeśli są inni, niż planowali.

 

Lewica jest w swoich dywagacjach często tak idiotyczna, że brakiem konsekwencji wywraca się o własne nogi. Bo ciekawe, jakby się zachowały środowiska „pro choice”, gdyby jakimś sposobem udało się wykryć u dziecka gen determinujący skłonności homoseksualne. Gdyby o prawie do „terminacji ciąży” miało decydować właśnie to, stanowi naprawdę interesujące - jak te wszystkie ptaszki, na ten zapis by śpiewały?

 

A owszem istnieją także ludzie, którzy są niestety zwolennikami aborcji, jednocześnie homoseksualistów szczerze niecierpiący. Stąd błąd intelektualny, który pojawił się u posła niegdysiejszego Ruchu Palikota Andrzeja Rybakowicza, który w 2012 powiedział, że „są” (padła liczba mnoga w odniesieniu do posłów Ruchu Palikota...) „przeciwko aborcji w związkach homoseksualnych”... Zapomnijmy na moment o „odpowiedzialności kogoś za coś”, co dla lewicy nigdy nie miało znaczenia w kwestii aborcji. Nie jest jej wyjaśnieniem, tak pod względem statusu materialnego, jak i każdej innej - kwestia ponoszenia ciężaru wychowania. Każde dziecko, zarówno zdrowe, jak i tym bardziej chore można oddać pod opiekę państwu (przecież państwo opiekuńcze to sprawa bardziej lewicy niż prawicy!). Nie każdy może się czuć na siłach wychować dziecko niepełnosprawne. Jasne. To tylko i wyłącznie sprawa podarowania mu życia lub wyroku śmierci. Ale oczywiście to jest trud chodzenia w ciąży, nie każdemu się musi chcieć zbierać konsekwencje, najczęściej jego własnych czynów.

 

Aborcję promuje się rzekomo dla dobra kobiet, choć jest ona dla ich zdrowia (co jest wiedzą powszechną) niewątpliwie ryzykiem. W tym celu lewica prowadzi dyskusję, co już jest dzieckiem a co nie, od którego miesiąca dziecko, od którego płód. Najmniej inteligentni twierdzą, że dziecko jest wtedy, kiedy już się urodzi, bo jak nie to nie. Nie ma znaczenia, że wcześniaki, które przeżywają, stają się normalnymi osobami, a dzieci starsze, bardziej rozwinięte, które jeszcze się nie urodziły, można kawałek po kawałku wyrywać z kobiety.

 

Mało tego, ponieważ część aborterów jednak bierze pod uwagę stratę zdrowia kobiety przy urodzeniu, wymyślono inną procedurę. W niektórych krajach w tym USA, wykonuje się tzw. aborcję przy częściowym urodzeniu (partial birth abortion), czyli zabija dziecko, które wychodzi zanim zdąży krzyknąć. Jeśli ktoś ma mocne nerwy, może wygooglować sobie list do senatu USA jednej z pielęgniarek Brenty Shafer. W związku z powyższym dyskusje, kiedy dziecko staje się dzieckiem, wydają się tu być jednoznaczne, do tego stopnia, że część lewicy powinna przychylić się do określenia tego czynu jako morderstwa. Tak jednak nie jest, a odważni w walce o prawa wszystkich i wszędzie lewicowi działacze siedzą cichutko, jak mysz pod miotłą. Cóż, lewica to nie poglądy, to stan umysłu.

 

Aleksander Szycht

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną