Macron bohatersko walczy z islamizmem we Francji. Musztarda po obiedzie? (FELIETON)

0
0
0
/ Macron i Erdogan

Jak donoszą francuskie media znany przede wszystkim ze swojej gerontofilii (nienormalnego, można nawet rzec patologicznego zamiłowania do starych kobiet) prezydent Francji Emanuel Macron Macaronem zwany właśnie zapowiedział walkę z „islamistycznym separatyzmem” w świetle rosnącej „radykalizacji” muzułmańskich społeczności. Ponieważ jego zdaniem „problem stanowi ideologia, która utrzymuje, że jej prawa stoją ponad prawami Republiki”. Dodajmy, że było to jeszcze zanim nastoletni Arab urżnął głowę swojemu nauczycielowi. Co spowodowało „masowe wzburzenie” w Galii. Która od czasów Asterixa, no może Napoleona (ale on był Korsykaninem, a nie Francuzem) nie miała żadnego porządnego bohatera.

Tylko, że Makaron i ten jego arcywaleczny naród mogą co najwyżej murzynów w jakimś Czadzie, czy innym Kongo Równikowym (ogólnie w Afryce) napadać. I to pod warunkiem, że w napadającym regimencie Legii Cudzoziemskiej jest odpowiednia ilość Polaków, Rosjan i Węgrów, ewentualnie Niemców i Angoli. Ponieważ jak jest w nim w za dużo Francuzów to też mogliby uciec. Na to, żeby zrobić porządek z arabsko-murzyńskimi osiedlami agresywnych nierobów na przedmieściach francuskich miast jest po prostu za miękki i za słaby. O czym doskonale wie zarówno on, jak i wyżej wymienione mniejszości.


 

Niektórzy się modlą, „żeby ta informacja stanowiła zapowiedź i wyraz procesu dostrzegania przez elity rządzące krajów europejskich, że islam stanowi przede wszystkim ideologię polityczną oraz system prawny godzący w podstawowe prawa człowieka oraz zasadę państwa prawa”. To ciekawe, ponieważ do tej pory też tak było i to od wieków, (ponieważ w sumie islam zaraz będzie miał 1500 lat swojego istnienia). I jakoś przez ostatnie 30 lat na Zachodzie nikomu to nie przeszkadzało. Co więcej te rzekomo świeckie państwa (z Francją i krajami Beneluksu na czele) futrują setki tysięcy tych agresywnych, roszczeniowych nierobów z pieniędzy wyszarpniętych z kieszeni pracujących i płacących podatki tubylców. Cóż ta kasa (tak samo jak wszelkim menelom na całym świecie, w tym i w Polsce) im się po prostu należała. Przynajmniej w ich mniemaniu.

 

W dodatku krytycy islamu twierdzą, że skoro jest on doktryną polityczną, więc można i wręcz należy go swobodnie krytykować. Stosując wobec niego środki, jakie by były użyte wobec każdej innej ideologii naruszającej nasze prawa. Pomysł nie nowy, ale jak najbardziej logiczny i sensowny. Lektura życiorysu Mahometa najlepiej wskazuje, że islam jest wtedy pokojowy kiedy jest słaby (okres mekkański w życiu proroka), ale kiedy uzyskuje odpowiednią siłę i liczbę wyznawców zamienia się w samo zło (ucieczka do Medyny i później). Jego następcom wyszło to jeszcze lepiej. W sumie podbili ładny kawałek świata od Indii i Afganistanu po Hiszpanię. Do Galii Franków też wleźli, ale dostali łomot pod Poitiers od Karola Młota i musieli zawrócić za Pireneje. Dlatego dzisiaj we Francji o tym wodzu Franków i tej bitwie raczej się nie mówi.

 

W każdym razie dalej mamy brak precyzji w stosowanych terminach. Mówi się o „islamizmie”, „radykalizmie” i „ekstremizmie”. Tymczasem chodzi po prostu o polityczną doktrynę islamu w jego najczystej postaci. Tak więc jeśli coś bezpośrednio z islamskiej trylogii (Koran, sunna, hadisy) wynika to łopatologiczne wskazanie wyznawcom co można, a czego nie można robić. A także co stanowi wierne naśladownictwo słów i czynów Mahometa (sunna) i właśnie to jest islamem. Natomiast wymienione wcześniej nazwy zaś sugerują, że istnieje jakaś straszna, skrajna postać islamu lub jego wypaczenie, zgoła takie, jakim wypaczeniem miał być stalinizm, wobec komunizmu. To nie jest żaden „radykalny” lub „ekstremistyczny” islam, ani równie egzotyczni „terroryści islamscy”, lecz polityczna doktryna islamu. Ideologia, której jedynym celem jest podporządkować sobie cały świat pod władzą religii proroka Mahometa. Tylko, że żaden zachodni (i większość polskich) polityk ci tego nie powie. Będzie kręcił, kłamał i przekręcał wijąc się jak piskorz, żeby tylko nie powiedzieć prawdy.

 

Co więcej istnieje niebezpieczeństwo, że ten brak precyzji jest celowy. I oznacza, że albo przywódcy polityczni Europy nadal nie wiedzą, co jest w rzeczywistości przyczyną tych zjawisk, albo doskonale wiedzą, ale z różnych przyczyn mają to gdzieś. A na realne działania jest za słaby. A sam Makaron i jego arcywaleczny naród mogą co najwyżej murzynów w Afryce napadać i to pod warunkiem, że wyśle Legię Cudzoziemską.


 

Piotr Stępień


 

Źródło: redakcja

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną