Chaos w Waszyngtonie! Kongres USA zatwierdził zwycięstwo Bidena

0
0
0
/ Joe Biden

Kongres USA uznał Joe Bidena za zwycięzcę wyborów prezydenckich. Oznacza to, że 20 stycznia demokrata zostanie zaprzysiężony na 46. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Funkcję wiceprezydenta będzie pełnić Kamala Harris. Donald Trump zobowiązał się do pokojowego przekazania władzy.

Przed zaprzysiężeniem Bidena nie czekają już żadne poważniejsze formalności w związku z wyborami. Zakończone po blisko 16 godzinach, a w międzyczasie przerwane przez szturm tłumu na Kapitol posiedzenie Kongresu stanowiło zwieńczenie długiego i zawiłego procesu potwierdzania wyborczych rezultatów. Po decyzji Kongresu oświadczenie wydał Donald Trump. "Mimo że całkowicie nie zgadzam się z wynikiem wyborów, a stoją za mną fakty, to 20 stycznia dojdzie do uporządkowanego przekazania władzy" - oświadczył prezydent USA. "Chociaż oznacza to koniec najwspanialszej pierwszej kadencji w historii prezydenckiej, to dopiero początek naszej walki o ponowne uczynienie Ameryki wielką" - dodał Trump.

Uznanie przez Kongres głosowania Kolegium Elektorów jest zazwyczaj formalnością, która nie przyciąga większego zainteresowania mediów. W tym roku było inaczej ze względu na kontestowanie przez prezydenta USA Donalda Trumpa uczciwości wyborczego procesu. Część republikańskich kongresmenów złożyła zastrzeżenia co do rezultatów z Arizony oraz Pensylwanii. Senat i Izba Reprezentantów zdecydowaną większością głosów uznały jednak wyniki wyborów z tych oraz pozostałych 48 stanów i Dystryktu Kolumbii. Historycznemu posiedzeniu przewodniczył wiceprezydent USA Mike Pence, który ostatecznie ogłosił Bidena wygranym. Konserwatywny polityk z Indiany nie wyszedł poza swoją przewidzianą przez prawo ceremonialną rolę i wbrew naciskom Trumpa nie odrzucił jednostronnie pakietów wyborczych, za co spotkała go krytyka ze strony gospodarza Białego Domu.

Przed wtargnięciem wandali do sali obrad Kongresu drewniane skrzynie z rezultatami Kolegium Elektorów zabezpieczył jeden z pracowników Senatu. Parlament został zmuszony do wstrzymania swoich prac; członkowie Izby Reprezentantów i senatorzy po opanowaniu sytuacji przez służby bezpieczeństwa byli zdeterminowani, by procedurę zakończyć jeszcze w nocy ze środy na czwartek. Po szokującym szturmie na Kapitol niektórzy politycy Partii Republikańskiej bezpośrednio krytykują Trumpa, a według spekulacji mediów część z nich rozważa ewentualne odsunięcie go od władzy jeszcze przed 20 stycznia. Republikański senator z Teksasu John Cornyn ocenił, że "osiągnięto dno". Senator Lindsey Graham, bliski sojusznik Trumpa, mówił natomiast że to Biden wygrał i należy z tym się pogodzić.

Ku konsternacji Amerykanów wzburzony tłum zwolenników Trumpa w środę wtargnął do Kongresu, doprowadzając do przerwania jego posiedzenia, na którym zatwierdzano wynik wyborów prezydenckich. Sforsowali oni kordony policji i służb Kongresu i chodzili po korytarzach parlamentu, pozowali do zdjęć z posągami i obrazami i krzyczeli: "USA, USA", "Zatrzymać oszustwo!" oraz "Nasza izba!". Niektórzy mieli ze sobą flagi Konfederacji. Demonstranci, z których część była uzbrojona, weszli do sali obrad oraz biura szefowej Izby Reprezentantów Nancy Pelosi. Jedna osoba została śmiertelnie postrzelona przez straż Kongresu. Ogółem w trakcie zamieszek zginęły cztery osoby. Za brak zapewnienia bezpieczeństwa Kongresowi krytyka spada na policję oraz straż parlamentarną.

Przypomnijmy: w stolicy Stanów Zjednoczonych doszło do starć zwolenników prezydenta Donalda Trumpa z policją. Tłum wtargnął do Izby Reprezentantów i Senatu. Interweniowała Gwardia Narodowa.  Szef waszyngtońskiej policji Robert Contee podał, że wśród osób, które zmarły na terenach Kapitolu jest kobieta postrzelona przez policjanta. Amerykańskie media zidentyfikowały ją jako Ashli Babbitt z San Diego. 35-latka była weteranką, od 14 lat służyła w amerykańskich siłach powietrznych. Była gorącą zwolenniczką Donalda Trumpa. Pozostałe trzy zmarłe osoby to kobieta i dwóch mężczyzn - oni zginęli w "nagłych wypadkach". Nie sprecyzowano jednak, co dokładnie się stało. Co najmniej 14 policjantów zostało poszkodowanych. Jeden z nich jest poważnie ranny - jak podano, został wciągnięty przez tłum i zlinczowany. Policja poinformowała, że jedną z bomb znaleziono przed siedzibą demokratów, a drugą - przed siedzibą republikanów. FBI zaapelowało do świadków zamieszek na Kapitolu o pomoc w zidentyfikowaniu osób, które dopuszczały się łamania prawa i podżegały do przemocy. Agenci czekają zarówno na informacje, jak i na filmy i zdjęcia od naocznych świadków bezprecedensowych wydarzeń w Waszyngtonie. Burmistrz Waszyngtonu Muriel Bowser ogłosiła, że stan wyjątkowy będzie obowiązywał w amerykańskiej stolicy do 21 stycznia, czyli pierwszego dnia po zaprzysiężeniu Joe Bidena.

WO

Źródło: PAP, RMF FM

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną